Beztytułu Część 9

3 0 0
                                    

Jest 25 grudnia. Znów to robię.

Znów piszę do Ciebie ale nie piszę do Ciebie. Piszę tak żebyś nie musiał tego wszystkiego czytać, bo to i tak nic by nie zmieniło. Wiem, że dobrze się bawisz, że tylko byś się zdenerwował, że jestem manipulantką i że i tak prędzej czy później mi przejdzie.

Bo przejdzie... prawda?

Czuję się fatalnie i nie wiem dlaczego. W mojej głowie jest pustka, taka totalna, odsuwająca wszystkie te tłoczące się myśli którymi powinnam się teraz zajmować. Sylwester... Studia... Twoja szkoła (slash nasza rozmowa)... Moi rodzice... w co się ubrać... co zjeść... czego potrzebuję... co chcę... 

Wszystko nieważne. 

Przeraziłbyś się gdybyś wszedł do mojej głowy. Choć może nie do końca - jesteś tam jedyną stabilną rzeczą. Jedynym jasnym punktem. Każde "kocham cię" które mi powiedziałeś składa się tam na jeden twardy fundament, dzięki któremu ten kruchy system nie runął jeszcze w cholerę. 

I nie runie tak długo jak mogę myśleć o Tobie. Jak spoglądam w przyszłość, tak cichutko i ukradkiem, chłonę drobne oznaki naszego wspólnego życia. Moim największym marzeniem jest budzić się obok Ciebie co rano, wtuliwywać jeszcze na pięć minut, wiedzieć że jestem bezpieczna. Że mnie obronisz przed światem. A przede wszystkim - przede mną samą.

Moi rodzice nie ułatwiają. Mam wrażenie że są hipokrytami (o czym wiesz) i najchętniej odcięłabym się zupełnie. Nie wiem czego oni oczekują, ale na pewno temu nie sprostam.

Jednocześnie jakoś zawsze mieli rację. Mama to już zupełnie. Kto by pomyślał jak bardzo będę podważać jej zdanie i opinie.

Po angielsku jest takie określenie - abusive. Oznacza osobę kontrolującą, toksyczną - choć nie do końca, stosującą przemoc (fizyczną bądź psychiczną). To jest temat na długą rozmowę. Ale przekonaj mnie kiedyś, bym Ci opowiedziała o swoich bezpodstawnych (oby) przemyśleniach. 

W ogóle są święta i tęsknię za Moimi. Brakuje mi ich bardzo. Boję się tego sylwestra. Wiem, że będę się źle bawić u A., nie zniosę widoku alkoholu (już nie wspominając że samym A. też się brzydzę. Mam dość. On mnie przeraża ze swoim bezczelnym i wyjebanym podejściem.) Najchętniej to bym chciała byś mnie gdzieś zabrał, byśmy spędzili go tylko we dwoje, gdzieś ucieknięci, cieszący się tym wszystkim co w świecie najlepsze. Ale nie mogę wymagać, że zrobisz to co ja chcę. Nie chcę Cię do niczego zmuszać. Nie chcę być jak moja matka. 

Chcę żebyś był szczęśliwy. I nie przejmował się mną. Każdy Twój gest, każde spojrzenie i słowo doceniam podwójnie. Bo nadal nie do końca rozumiem czemu mnie kochasz. Dlatego tak często Cię o to pytam (i tak, wiem, irytuję tym - wybacz najmocniej). 

Dlaczego mnie kochasz? Za co? 

Skąd wiesz że ja Cię kocham?

To jest ten moment, w którym "tęsknię" nie potrafi wyrazić tego co czuję. Tego, że właściwie chyba jest mi źle gdy nie ma Cię obok. A to chyba niezdrowe.

Bo to bardzo ciężkie brzemię które na Ciebie nakładam. A nie chcę. Nie chcę być ciężarem. 

Więc baw się w tym klubie z kolegami, spokojnie i beztrosko. A jeśli wyczujesz że coś jest nie tak, to może napiszesz i zapytasz. A jak zapytasz to Ci to podeślę.

Bo wątpię żebyś znalazł sam z siebie. 

Kocham Cię

Ave atque vale

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 25, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zamienione w słowoWhere stories live. Discover now