Rozdział 30

162 14 0
                                    

Tobias

Po śniadaniu wracam do mieszkania, krótko żegnam się z Tris i idę do Pire. Czuję wyrzuty sumienia w związku z tym, że nie powiedziałem jej jaki jest prawdziwy cel spotkania, ale znając ją pewnie wybiegłaby z mieszkania i ruszyła sama na peryferie jeszcze przed końcem spotkania, a na to nie mogę pozwolić.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem Tris nie dowie się o niczym przed zakończeniem akcji. A nawet jeśli zorientuje się trochę wcześniej, to i tak będzie już za późno. Na pewno będzie na mnie zła, ale może radość spowodowana powodzeniem akcji jakoś zminimalizuje jej gniew.

Wchodzę do sali konferencyjnej pięć minut przed czasem. Harrison już jest, ale nigdzie nie widzę Zeke.

- Pedrad się spóźni? - pyta Harrison w ramach powitania.

- Nie wiem - odpowiadam. - Nie jestem za niego odpowiedzialny.

Tak naprawdę dobrze wiem, że Zeke nie przyjdzie na czas. Harrison też to wie. Zeke zawsze się spóźnia.

Ledwo zdążę usiąść, do sali wchodzą Peter i Will. Muszą tu być, żeby odpowiadać na pytania liderów. Trochę im współczuję.

- Dzień dobry - mówi Will, siada naprzeciwko mnie. Peter milczy i zajmuje miejsce obok blondyna.

Harrison tylko kiwa im głową.

Patrzę przez chwilę na Petera. Wczoraj nie miałem czasu, żeby z nim porozmawiać, ale dzisiaj na pewno to zrobię. Chcę wiedzieć, dlatego powiedział Harrisonowi to wszystko.

Punktualnie o dwunastej zjawiają się Cara, Derek i Johanna, Jack Kang spóźnia się kilka minut.

- Najmocniej przepraszam - mówi. - Musiałem...

- Po prostu siadaj - mówi Harrison, a ja zaciskam pięści. Jeszcze tego nam brakowało: konfliktu z Prawością.

- Zaczynajmy - mówię. Biorę na siebie całą odpowiedzialność za to spotkanie, głównie dlatego, że tylko ja jestem w stanie je poprowadzić. - Jak wiecie obecni tu Peter Hayes i Will James przez pewien czas współpracwali z Jeanine Matthews.

Szybko zerkam na moich byłych nowicjuszy. Siedzś spokojnie, nie wyglądają na za bardzo zdecydowanych, co mnie cieszy.

Cara i Tris zostały oczyszczone z zarzutów bez problemu, ale Petera i Willa trwało trochę dłużej i wiem, że w efekcie wszyscy będą ich przez jakiś czas uważnie obserwować.

- Posiadają oni pewne ważne informacje, którymi się ze mną podzielili, a ja chciałbym przekazać je wam.

- Czy wiemy, gdzie jest Jeanine? - pyta Kang, a ja powstrzymuję westchnienie.

- Nie - odpowiada Harrison. - Wysłałem wczoraj Nieustraszonych do bazy, z której uciekła Cara, ale niczego nie znaleziono, został tylko kompleks pustych budynków. Zostawiliśmy tam kilka kamer.

Z irytacją zaciskam pięści. Najwyraźniej nie tylko ja nie mówię pozostałym liderom wszystkiego co wiem.

- Ale wiemy coś innego - staram się przejąć kontrolę nad spotkaniem. - Niestety ta wiedza raczej nie pomoże nam ani w konflikcie z Jeanine, ani z rebeliantami.

Wszyscy wymieniają zaskoczone spojrzenia.

- Jeśli nie pomoże nam w tym, to w czym? - pyta Johanna, a ja cieszę się, że zrobiła to właśnie ona, bo ze wszystkich zebranych to właśnie jej powinno być najłatwiej zrozumieć, dlaczego to takie ważne.

- Zanim odpowiem na twoje pytanie powiem wam, co wiemy - biorę głęboki oddech. - A wiemy dlaczego Jeanine żyje.

Przy stole zapanowuje małe zamieszanie, a ja unoszę rękę i zapada cisza. Widziałem, jak robią tak, inni liderzy, kiedy chcą uciszyć całą frakcję. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej, a ja zastanawiam się, czy mi by się udało.

- W całą sprawę wymieszana jest Agancja - mówię. - Ale z tego co wiem od Matthew nie wiedział o tym ani on, ani dyrektor Janson.

Co do tego drugiego nie mam pewności, ale wolę nie stawiać go w złym świetle, bo jak narazie pomagał nam jak tylko mógł.

Nawet jeśli wiedział o tej jednej rzeczy, a moim zdaniem wiedzieć musiał, to mógł nie znać szczegółów, więc nie skreślałbym go z listy sojuszników.

Kiwam głową w stronę Petera, który wstaje i zaczyna wszystko wyjaśniać.

- Agencja, oprócz części którą widzieliśmy, ma jeszcze kilka placówek, a także podorganizacji. Jedną z nich jest...

Drzwi sali otwierają się i wchodzi Zeke. Ubrał się niezwykle schludnie, zwłaszcza jak na niego, ale efekt kompletnie psuje żółte koło ratunkowe z głową kaczki.

- Dobry. Praszam za źnienie - Chłopak obchodzi stół i siada obok mnie.

- Ym... - Peter usiłuje znaleźć przerwany wątek. - A, tak. No więc jedną z tych organizacji jest Agencja Bezpieczeństwa Eksperymentów, która...

Nachylam się do Zeke i szepcze:

- Po co ci ta durna kaczka?

Zeke spogląda na mnie z pełną powagą.

- Nie chcę się utopić w morzu swojej zajebistości - odpowiada tonem, jakby informował mnie o śmierci swojego znajomego.

Kiwam głową i odsuwam się, nie wiedząc co odpowiedzieć. Znów skupiam całą uwagę na Peterze.

- To właśnie z stamtąd Evelyn Johnson zabrałam Maksa, Erica, Edwarda i Willa.

Brat Cary kiwa głową na potwierdzenie jego słów.

- Teraz jesteśmy poszukiwani - oznajmia Will.

- Skąd pewność, że Janson cię nie wyda? - pyta Derek.

- Jestem niemal pewien, że Janson nie wie, że Willa nie powinno tu być - mówię. - Gdyby nie to już dawno by kogoś poinformował.

- Według informacji, które znalazłem w komputerze Jeanine - odzywa się znów Peter - Mnóstwo mieszkańców Chicago jest teraz przetrzymywanych w Agencji.

Deserted ✔Место, где живут истории. Откройте их для себя