Rozdział 38

131 12 4
                                    

Tris

Mija kilka minut. Potem kilkanaście, a ja wciąż tkwię przyciśnięta do zimnej, wykafelkownej ściany.

Patrzę na rozsypane odłamki, poplamione krwią Tobiasa.

Kiedy w końcu nie mogę już stać osuwam się na kolana, nie dbam o to, czy pokaleczę sobie nogi.

Nie potrafię uwierzyć, w to co się właśnie stało. Peter znów mnie pocałował, Tobias nas zobaczył, a teraz mnie nienawidzi.

W pierwszym odruchu mam ochotę biec za nim, nawrzeszczeć na niego, wygarnąć mu wszystkie okropne rzeczy, które kiedykolwiek zrobił.

Ale czy Tobiad rzeczywiście zrobił kiedyś coś okropnego? Gdybym ja zobaczyła go, całującego się z jakąś dziewczyną, pewnie też nie chciałabym słuchać wyjaśnień.

To moja wina, dociera do mnie. To prawda, że muszę tu być, że nie mogłam zostać w mieście. Nie jestem nawet w stanie nazwać go domem, skoro nie ma tam już prawie nikogo, na kim mi zależy. I komu zależy na mnie.

Powinnam była porozmawiać z Tobiasem, ale teraz już na to za późno. Muszę to jakoś naprawić, pytanie tylko: jak?

Podnoszę się z ziemi i idę w stronę sypialni. Chciałabym od razu pójść do Tobiasa, ale nie mam pojęcia, gdzie go szukać. Peter pewnie by wiedział. Kręce głową.

Załatwię to z Tobiasem sama. Bez pomocy Petera, Willa albo Christiny.

Rano budzi mnie Christina, potrząsająca moim ramieniem.

- Tris! Wstawaj!
- Co jest? - pytam, otwierając oczy.
- Nie słyszałaś pobudki - odpowiada. - Za chwilę śniadanie.

Wyobrażam sobie, że mam coś zjeść. Przed oczami staje mi obraz mnie, wgryzającej się w kanapkę, z której przy każdym kęsie wylewa się ciemnoczerwona krew.

Coś przewraca mi się w żołądku. Wstaję i wyciągam z plecaka ubrania na zmianę, a Christina wciąż stoi nade mną i przygląda mi się z niepokojem.

- Co...

- Coś ty robiła w nocy? - wyprzedza mnie z pytaniem. - Masz straszne wory pod oczami.

- Nic mi nie jest - mówię. Kiedy jednak wchodzę do łazienki i spoglądam na swoje odbicie widzę, że jest to dalekie od prawdy.

Oczy mam nie tylko podkrążone z braku snu, ale też czerwone od łez. Włosy mam w nieładzie, a moja mina zdradza więcej, niż bym chciała.

Chciałabym nic nie czuć, być pusta, ale nie mogę. W środku mnie toczy się wojna, która za moment mnie zabije, jeśli tylko nie uda mi się zrozumieć, po której stronie mam stanąć.

Mam ochotę uderzyć w lustro, chcę czuć ból, jak on czuł, przynajmniej fizyczny, bo psychicznego nie jestem sobie w stanie wyobrazić.

Przypominam sobie fragment książki, w której Peter zostawiał listy.

Dziewczyna w moim wieku była rozdarta między dwoma chłopakami, obu kochała, a oni byli gotowi zrobić dla niej wszystko. To była jej wewnętrzna wojna.

Moja jest inna. Nie waham się między Tobiasem a Peterem. Kocham ich kby, ale każdego inaczej. To Tobias jest moim chłopakiem.

Albo był, myślę.

Wychodzę z łazienki, chociaż wciąż wyglądam koszmarnie.

Christina czeka na mnie przy wyjściu z sypialni, razem z Willem.

- Hej - witam się z blondynem.

- Cześć - odpowiada. - Co wam dzisiaj wszystkim jest?

- Wszystkim?

- Will opowiadał mi właśnie, że Peter wrócił do pokoju nad ranem i teraz wygląda trochę jak ty.

- Może trochę lepiej. Bez urazy - dodaje szybko. - Co się stało?

Kręce głową, ale dociera do mnie, że udawanie nie ma sensu. Poza tym, to moi przyjaciele. Mogłam i powinnam im ufać.

- Potem wam powiem.

Kiwają głowami i razem idziemy na stołówkę. Siadamy przy stole z kilkoma przypadkowymi Nieustraszonymi. Wiem, że pewnie woleliby usiąść razem z innymi i jestem im wdzięczna za to, że zostają ze mną.

Do jadalni wchodzi Peter. Rzeczywiście wygląda koszmarnie, jakby kilka nocy był na nogach.

Patrzy na mnie przez sekundę. Chcę coś powiedzieć albo dać mu jakikolwiek znak, ale zanim zdążę coś wymyślić odwraca się i idzie do innego stolika, zupełnie znika mi z oczu.

- O co poszło? - pyta Will. Nieustraszeni siedzący obok są zajęci rozmową, nie wyglądają na zainteresowanych podsłuchiwaniem.

- Wczoraj w nocy nie mogłam spać - mówię po chwili. - Poszłam do sali genealogicznej i spotkałam Petera. On... Pocałował mnie.

Christina wydaje okrzykzdumienia, ale Will nie wydaje się być zaskoczony. Ma poważną minę, jakby rozwiązywał równanie. Jego pobyt w szeregach Jeanine odebrał mu większość jego wesołości, za co jeszcze bardziej nienawidzę tej kobiety.

- Wiedziałem, że mu na tobie zależy, ale myślałem, że nie zrobi czegoś tak głupiego - komentuje chłopak.

- On ci to powiedział? - Christina unosi brwi.

- Jestem jego przyjacielem - wzrusza ramionami. - I co dalej?

Usiłuję przypomnieć sobie dalsze wydarzenia, ale wciąż widzę tylko Tobiasa demolującego łazienkę, odpychającego mnie.

- Tobias tam był - mówię, a Christina ściska moją dłoń. - Nie chciał mnie w ogóle słuchać.

Nie mówię nic więcej, bo nie muszę.

- Tris... - Christina chce mnie jakoś pocieszyć, ale w tym momencie w sali pojawiają się Zeke z Matthew i podchodzą do nas.

- Pozwolicie, że pożyczkę sobie wasz stół? - pyta Zeke i nieczekając na odpowiedź włazi na mebel. Matthew przewraca oczami.

- Ciiiiiiszaaaaa! - krzyczy Zeke i po kilku sekundach już nikt się nie odzywa. - Dziękuję. Obecny tu Matthew chciałby wam coś powiedzieć.

Matthew zerka na mnie, poprawia nerwowo krawat i zaczyna.

- Jeden z głównodowodzących zaniemógł i w związku z tym jesteśmy zmuszeni zaczekać z wyjazdem do jutra. Mamy nadzieję, że jego stan się poprawi.

Nieustraszeni, o dziwo, dalej milczą, nawet kiedy Zeke i Matthew wychodzą.

Zerkam na Christinę i Willa i wiem, że myślą to samo co ja.

Tobias.

Deserted ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang