•5•

275 41 17
                                    

Mark myślisz czasami nad przyszłością?

Hm?

Mark zaskoczony spojrzał na niego, poprawiając telefon z włączonym face timem w dłoni.

Tak, czasami. Czemu nagle pytasz?

Bo się zastanawiam. Co będzie, jak już wszystko się skończy? W sensie zespół...

Jackson nie patrzył na ekran telefonu, tylko spuścił wzrok na dół i przygryzł wargę. Mark się nie odzywał, wiedząc, że chłopak po prostu zbiera myśli i za chwilę coś jeszcze dopowie.

Wciąż będziesz chciał ze mną być? Po tylu latach... nie będziesz miał mnie dość?

Mark skrzywił się, słysząc to.

O czym ty gadasz? Oczywiście, że będę miał cię dość pewnie średnio raz na trzy tygodnie, a potem nawet częściej, ale nie zamierzam cię zostawiać. Jackson, kocham cię i nie myśl o takich bzdurnych scenariuszach...

Jackson lekko się uśmiechnął.

Ja ciebie też, ale tęsknię i już mi się to rzuca na mózg...

Właśnie widzę. Jak jeszcze kiedyś będziesz miał w głowie takie głupoty, to mów, okej?

Mhm. Jesteś najlepszy.

Wiem.

Zapadła między nimi chwila ciszy, podczas której Jackson wyglądał, jakby cały czas nad czymś intensywnie myślał.

Jack?

Hm?

Znowu odpływasz.

Um, przepraszam.

Co cię tym razem martwi?

Nie martwi... Chyba...

To, co jest?

Doszedłem do wniosku, że byłbyś dobrym ojcem.

Mark przez chwilę po prostu patrzył się na niego w zbyt dużym szoku, żeby cokolwiek z siebie wydusić.

Przepraszam, przesadziłem, to tylko głupie myśli... znowu...

Jackson poruszył się, zmieniając pozycję, przez co przez chwilę jego twarz zniknęła z ekranu.

Nie, Jackson, nie przepraszaj, po prostu... Zaskoczyłeś mnie tym... zwłaszcza że, um... wiesz, jaka jest sytuacja...

Mark wręcz fizycznie czuł, jak coś się zaciska na jego sercu, gdy z powrotem zobaczył wyraz twarzy chłopaka.

Mhm, wiem, mówię, że głupie myśli mnie nachodzą... Zresztą, to by było bez sensu. Nie nadawałbym się.

Jackson parsknął, ale mało w tym było wesołości.

Co ty znowu wymyślasz, Jackson, byłbyś najcudowniejszym ojcem, jakiego dziecko mogłoby sobie wymarzyć. I uwierz mi... niczego bym tak nie chciał, jak założenia z tobą rodziny, ale to trudne... przez to, gdzie mieszkamy i kim jesteśmy, sam rozumiesz.

Wiem, ale miło tak czasami pomyśleć. Wiesz, moglibyśmy mieć duży dom z ogrodem, dwójkę dzieci i psa, jakiego tylko byś chciał, naprawdę. I w weekendy przyjeżdżalibyśmy do moich albo twoich rodziców i spotykali się z chłopakami. Kurde, czy to nie byłoby idealne? Mark? Jezu, ty płaczesz? Markkie, przepraszam, jeśli coś nie tak powiedziałem, hej, słońce...

N-nie powiedziałeś. Po prostu tak bardzo bym tego chciał, nawet sobie nie wyobrażasz. A nigdy nie będę mógł ci tego dać. Trochę to dołujące... Jakbym zabierał ci szansę na szczęście, nie? Mógłbyś być teraz z jakąś ładną idolką i snuć takie realne plany.

Mark pociągnął nosem i przetarł zaczerwienione oczy rękawem bluzy.

Markkie, to tak nie działa. Jak możesz zabierać mi szczęście, jak ty praktycznie nim jesteś? Nawet bym nie pomyślał o czymś takim z kimś innym... Hej, nie płacz, kochanie... łamiesz mi tym serce. Mogę coś dla ciebie zrobić?

Mhm, przytul mnie.

Niczego innego bym teraz nie wolał robić, ale nie mam jak, wiesz o tym, skarbie.

Nienawidzę tego. Chciałbym z tobą o tym rozmawiać twarzą w twarz. Chciałbym mieć cię tu obok...

Jeszcze tylko tydzień i wracam.

Gdyby było chociaż trochę dłużej, to przysięgam, że bym nie wytrzymał i do ciebie przyleciał.

Jesteś przeuroczy.

...Zamknij się.

~
Mam nadzieję, że macie lepsze humorki niż ja. Buzi i miłego dnia.

!DISCONTINUED! forever yours [markson]Where stories live. Discover now