WangPuppy🐶
Tęsknię za Tobą 😫😫😫WangPuppy🐶
A ostatnie dwa dni odpisujesz mi jeszcze rzadziej niż normalnie 😢Markkie🐻
Przepraszam, JackieMarkkie🐻
Ja za Tobą teżWangPuppy🐶
Zimno mi bez Ciebie 😢Markkie🐻
Już niedługo kochanieWangPuppy🐶
Wcale nie, bo ty wtedy jedziesz 😣 a ja przez to chyba umrę 💀Mark przeczytał ostatnią wiadomość i pokręcił głową z niedowierzaniem. Jackson zawsze był zbyt dramatyczny. Już miał odpisać, kiedy rozległ się komunikat o niekorzystaniu z urządzeń elektronicznych, ponieważ samolot podchodzi do lądowania. Westchnął więc tylko, chowając komórkę do kieszeni. Nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu, widząc przez okno zbliżającą się ziemię.
━━━━━
Mark poprawił torbę na ramieniu i, przechodząc obok lustra w hotelowym holu, upewnił się, że maska wciąż zasłania jego twarz. Unikanie fanów było ciężkie i może nawet wywoływało w nim wyrzuty sumienia, ale wiedział, że było konieczne. Spojrzał pytająco na menadżera Jacksona, który właśnie wszedł do pomieszczenia, a ten tylko pokiwał głową.
— Jest już u siebie — potwierdził mężczyzna, więc Mark ruszył w stronę windy, czując rosnące zdenerwowanie. Co, jeśli tak naprawdę Jackson wcale nie chciał go widzieć? Może wciąż był zły albo miał do niego żal o tamtą sprzeczkę? Tuan mocno zacisnął palce na pasku torby, próbując jakoś uspokoić swoje bezsensowne myśli. Przecież Jackson go kocha, oczywiście, że ucieszy się na jego widok.
Jednakże — co jeśli nie? Może chciał od niego odpocząć? Drzwi windy w końcu się otworzyły, a Mark prawie nie zdążył wysiąść, bo wszystkie złe scenariusze jakby związały mu nogi. W ostatniej chwili wsunął stopę w zamykające się przejście. Wziął głęboki oddech i poszedł w stronę odpowiedniego pokoju. Stanął przed drzwiami i cała chwilowa pewność znowu go opuściła. Miał ochotę uderzyć w nie głową, czasami naprawdę nienawidził swojego umysłu za wszystkie takie bzdurne myśli. W końcu jednak potrzeba zobaczenia chłopaka, która w ogóle popchnęła go do lotu do Chin, wygrała i szybko zapukał. Zdjął jeszcze maskę, wciskając ją do kieszeni kurtki, i miał wrażenie, że jego serce zaraz eksploduje. Przygryzł wargę w nerwowym oczekiwaniu. W końcu po czasie, który dla Marka był jak mała wieczność, Jackson otworzył drzwi i nawet nie zdążył nic powiedzieć, bo już miał w ramionach wyższego chłopaka. Od razu, jakby to był odruch bezwarunkowy, oplótł go rękoma w pasie, przyciskając do siebie mocniej, a wszystkie obawy starszego rozwiały się, jakby nigdy ich nie było.
— Mark, co ty tu robisz? — zapytał w końcu Jackson, wciąż jednak go nie puszczając.
— Mówiłem, że niedługo, nie? — odpowiedział pytaniem Mark, bardziej mrucząc słowa w jego szyję. Stali tak jeszcze przez chwilę, po czym starszy z ociąganiem się odsunął, żeby zamknąć drzwi. Nikogo co prawda jak na razie na korytarzu nie było, ale woleli nie ryzykować.
— Możesz mi teraz wytłumaczyć, jak właściwie to zrobiłeś? — zapytał Jackson, wciąż do końca nie dowierzając w to, że na jego kolanach leży właśnie ten Mark Tuan i że to jego włosami się bawi. Mark otworzył oczy i spotkał się z nim spojrzeniem, jakby automatycznie się przez to uśmiechając.
— Pojechałem do JYP i grzecznie zapytałem, czy mogę dołączyć do chłopaków w trasie po Japonii z Chin. Bo pospieszyłem się z wszystkim, co miałem zrobić, no i jestem — wyjaśnił Mark, z powrotem zamykając oczy. Jednak podróż była całkiem męcząca, a teraz było mu tak dobrze, że jego ciało samo wręcz zasypiało wbrew jego woli. Jackson uśmiechnął się lekko, widząc to i pochylił, całując Marka w czoło.
— Chodź spać, słońce — powiedział, wysuwając się spod Marka, co spotkało się z niezadowolonym mruknięciem.
Jackson parsknął.
— Przecież nigdzie nie idę, po prostu połóż się normalnie.
— Mhm. — Mark posłusznie obrócił się tak, żeby leżeć wzdłuż, a nie w poprzek łóżka i od razu wyciągnął ręce, czekając, aż jego chłopak zajmie miejsce obok.
Stało się to chwilę później, Jackson wtulił się w jego pierś i cicho odetchnął. W pokoju panowała teraz idealna cisza, którą zakłócał jedynie dźwięk ich oddechów i gdy młodszy przysunął się bliżej — bicie serca Marka. Poczuł, jak chłopak cmoknął go w czubek głowy i nie mógł powstrzymać poszerzającego się uśmiechu. Wszystko było tak, jak powinno.
Jackson zastanawiał się nad tym, od kiedy znalazł się w Chinach, bo przecież to był jego dom, więc powinien czuć się tam najlepiej. A mimo to nie był w stanie tego szczerze powiedzieć. Dość długo zastanawiało go, czemu właściwie tak jest. Teraz, mając obok siebie Marka, jego spokojny oddech nad uchem i ręce luźno leżące na swoim biodrze, wiedział. Dopiero mając chłopaka obok, był w stanie myśleć o czymś takim jak dom, bo to obecność Tuana była dla niego równoznaczna z tym słowem.
Z tymi myślami krążącymi po głowie i ciepłem bijącym od ciała obok, szybko udało mu się zasnąć.
~
nwm co myśleć o tej części w sumie.
btw powinnam czytać "przedwiośnie", ale dla was piszę, a moja beta powinna się uczyć, a to sprawdziła, proszę docenić naszą pracę xdBtw btw to krzyczę troszkę przez teaserowe zdjęcia Bama, god help.
YOU ARE READING
!DISCONTINUED! forever yours [markson]
Fanfiction{"When I'm losing my control, the city spins around You're the only one who knows, you slow it down"} !NIE BĘDZIE NOWYCH ROZDZIAŁÓW! bo kiedy bratnie dusze są zbyt daleko od siebie, to zrobią wszystko, żeby stworzyć chociaż namiastkę bliskości ;non...