Trojaczki... Jedyne słowo, które teraz siedzi mi w głowie
JA.PIERDOLE.TROJACZKI...
-A-ale... Jak to możliwe? - wyjąkałam powoli
Lekarka jedynie się uśmiechnęła i wskazała na ścianę za mną
,,Zapłodnienie" - zobaczyłam tablicę z napisem i rysunkami, a później strzeliłam sobie otwartą dłonią w czoło
Chyba muszę myśleć zanim coś powiem, moja twarz zrobiła się czerwona i usiadłam na krzesełku zanim całkiem zemdleję...
Teraz zwróciłam uwagę co czuje Kate... Siedziała na krześle obok mnie i ściskała nerwowo kubeczek z wodą
-Tutaj zapisałam ci potrzebne witaminy, przychodź do mnie co miesiąc na kontrole lub częściej, gdyby coś cię zaniepokoiło - wręczyła Kate receptę, ale była tak roztrzęsiona, że całkiem odpłynęła
-Dziękuję, zajmę się nią - wzięłam receptę od kobiety i włożyłam do torebki, złapałam ją pod ramię i skierowałyśmy się do wyjścia
Zaraz po wyjściu kobieta opadła na jedno z krzeseł i schowała twarz w dłoniach, a łokcie oparła na kolanach
Kucnęłam przed nią i stwierdziłam, że muszę ją pocieszyć, może żadna świnka morska przy tym nie zginie...
-Kate, popatrz na mnie proszę cię
-Hope, to niemożliwe, ja sobie nie poradzę... - po jej policzkach spłynęły delikatne łzy
-Nie jesteś sama, masz mnie masz mojego ojca, który kocha cię nad życie i tak samo pokocha wasze dzieci, nie mów ja teraz jesteśmy my. Od dawna należysz już do naszej rodziny i tak samo te małe stworzonka, które nosisz pod sercem.
Brawo Hope, stworzonka ty to potrafisz spierdolić nawet wzruszający moment...
Nie no zawsze mogło być gorzej.
Kobieta nie odpowiedziała a jedynie delikatnie uśmiechnęła się w moją stronę i mocno przytuliła. Usiadłam obok niej i wytarłam jej policzki, na których znajdował się rozmazany tusz i inne kosmetyki, co razem dało nieciekawe połączenie.
-Dziękuję - powiedziała cicho, patrząc w moje oczy - dziękuję, że jesteś przy mnie to co mówisz... nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy...
Na jej policzkach znowu pojawiły się łzy
-Chodźmy, po drugiej stronie widziałam fajną kawiarnię, z tego co zauważyłam mieli ładne desery na wystawie przy szybie. Teraz musisz jeść za was czworo - uśmiechnęłam się do niej a ona to odwzajemniła, cieszę się, że mamy ze sobą tak dobry kontakt
-Okej, ale po drodze zrobimy zapas słodyczy i w ogóle wykupimy pół sklepu, Josh jutro wyjeżdża, więc zostajemy same
-Tylko bez szaleństw - zaśmiałam się i udałyśmy się w pobliskiej kawiarni
Chwilę siedziałyśmy, aż dobiła godzina 13 i wsiadłyśmy do auta, trochę się uspokoiła, więc mogłam rozluźnić pasy
Po kilkunastu minutach byłyśmy już na parkingu jednaj z największych galerii handlowych, zaparkowałyśmy samochód i szłyśmy po kolei do każdego ze sklepów
CZYTASZ
Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/
Teen FictionChciałam go pocałować a z drugiej strony uderzyć i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzę, jak zawsze strzelam tą złą odpowiedź. -Nienawidzę cię! Przyjechałeś tu żeby popatrzyć jak płaczę?! Myślisz, że nie cierpiałam przez ciebie? Szukałam cię, martwi...