Rozdział 19

4.1K 129 22
                                    

Trojaczki... Jedyne słowo, które teraz siedzi mi w głowie

JA.PIERDOLE.TROJACZKI...

-A-ale... Jak to możliwe? - wyjąkałam powoli

Lekarka jedynie się uśmiechnęła i wskazała na ścianę za mną

,,Zapłodnienie" - zobaczyłam tablicę z napisem i rysunkami, a później strzeliłam sobie otwartą dłonią w czoło

Chyba muszę myśleć zanim coś powiem, moja twarz zrobiła się czerwona i usiadłam na krzesełku zanim całkiem zemdleję...

Teraz zwróciłam uwagę co czuje Kate... Siedziała na krześle obok mnie i ściskała nerwowo kubeczek z wodą

-Tutaj zapisałam ci potrzebne witaminy, przychodź do mnie co miesiąc na kontrole lub częściej, gdyby coś cię zaniepokoiło - wręczyła Kate receptę, ale była tak roztrzęsiona, że całkiem odpłynęła

-Dziękuję, zajmę się nią - wzięłam receptę od kobiety i włożyłam do torebki, złapałam ją pod ramię i skierowałyśmy się do wyjścia

Zaraz po wyjściu kobieta opadła na jedno z krzeseł i schowała twarz w dłoniach, a łokcie oparła na kolanach

Kucnęłam przed nią i stwierdziłam, że muszę ją pocieszyć, może żadna świnka morska przy tym nie zginie...

-Kate, popatrz na mnie proszę cię

-Hope, to niemożliwe, ja sobie nie poradzę... - po jej policzkach spłynęły delikatne łzy

-Nie jesteś sama, masz mnie masz mojego ojca, który kocha cię nad życie i tak samo pokocha wasze dzieci, nie mów ja teraz jesteśmy my. Od dawna należysz już do naszej rodziny i tak samo te małe stworzonka, które nosisz pod sercem.

Brawo Hope, stworzonka ty to potrafisz spierdolić nawet wzruszający moment...

Nie no zawsze mogło być gorzej.

Kobieta nie odpowiedziała a jedynie delikatnie uśmiechnęła się w moją stronę i mocno przytuliła. Usiadłam obok niej i wytarłam jej policzki, na których znajdował się rozmazany tusz i inne kosmetyki, co razem dało nieciekawe połączenie.

-Dziękuję - powiedziała cicho, patrząc w moje oczy - dziękuję, że jesteś przy mnie to co mówisz... nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy...

Na jej policzkach znowu pojawiły się łzy

-Chodźmy, po drugiej stronie widziałam fajną kawiarnię, z tego co zauważyłam mieli ładne desery na wystawie przy szybie. Teraz musisz jeść za was czworo - uśmiechnęłam się do niej a ona to odwzajemniła, cieszę się, że mamy ze sobą tak dobry kontakt

-Okej, ale po drodze zrobimy zapas słodyczy i w ogóle wykupimy pół sklepu, Josh jutro wyjeżdża, więc zostajemy same

-Tylko bez szaleństw - zaśmiałam się i udałyśmy się w pobliskiej kawiarni

Chwilę siedziałyśmy, aż dobiła godzina 13 i wsiadłyśmy do auta, trochę się uspokoiła, więc mogłam rozluźnić pasy

Po kilkunastu minutach byłyśmy już na parkingu jednaj z największych galerii handlowych, zaparkowałyśmy samochód i szłyśmy po kolei do każdego ze sklepów

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Where stories live. Discover now