Rozdział 73

2K 88 17
                                    

-Cześć maluszku! Nie mogliśmy się już ciebie doczekać w domu! – wzięłam malutką na ręce i uśmiechałam, nie ważne że śpi.

-Hope, wydaje mi się, że musimy porozmawiać.

Odłożyłam dziecko do wózka i poszłam z mamą do kuchni. Usiadłam przy wyspie, ale ona miała jakąś podejrzaną minę.

-Coś z tatą?

-Nie, nie. Wypisują go w najbliższych dniach.

-O matko, tak się cieszę!

-Tak, to wszystko to naprawdę cud, że tak się poukładało.

-Więc, o co chodzi, masz jakąś dziwną minę?

-Rozmawiałam z twoim tatą i doszliśmy do wniosku, że skoro dzieci są już na świecie i zdrowe, a on niedługo wychodzi to nie ma co zwlekać i zaczynamy planować ślub. Jak najszybciej.

-To naprawdę super! Cieszę się razem z wami i chętnie pomogę jak tylko będę mogła.

-Czyli nie masz nic przeciwko? Wiem, że teraz nie powinniśmy zawracać ci tym głowy. Że musisz sobie to wszystko ułożyć.

-Nie. To koniec zadręczania się. Staram się rozpocząć nowy rozdział.

-Kochanie wiem, że tak mówisz, ale śmierć…

-On żyje.

Nic nie odpowiedziała tylko patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i uchylonymi ustami.

-Ale chyba będzie dla mnie lepiej, jeśli faktycznie uznam go za zmarłego.

-Ale, ale jak?

-Nie wiem, nic z tego nie wiem, ale naprawdę tak będzie lepiej. A wracając do wesela, macie jakiś termin?

-Chcielibyśmy za 3 lub 4 tygodnie, wtedy lokal, kościół, wszystko pasuje. Akurat końcówka sierpnia. Co ty na to?

-Jak dla mnie idealnie.

-Oczywiście wszyscy twoi znajomi są zaproszeni, ich rodzice także, ale zaproszenia wyślemy za kilka dni.

-To super, myślę, że się ucieszą. Rodzice pewnie też chętnie was poznają. Uprzedzam kolejne pytanie, tak rodzice Brada będą przeze mnie mile widziani.

-Razem ze ślubem ochrzcimy dzieci, wydaje nam się to całkiem rozsądny układ.

-Pewnie. Wybacz, ale chyba już pójdę do siebie, głowa mnie trochę boli.

Poszłam na górę i wzięłam długą gorącą kąpiel. Ubrałam piżamkę i walnęłam się na łóżko wkładając słuchawki do uszu. Nie chciało mi się spać, więc myślałam co bo zmienić w życiu. Za niecałe dwa miesiące idę na studia, pora dorosnąć. Chociaż czy ja wiem. Leżę i zastanawiam się co by tu zrobić. Włosów nie zetnę, ani nie zmienię koloru, za bardzo je kocham. Chyba zapiszę się na siłownię, przynajmniej do końca wakacji. Albo będę czasem biegać.

Jedyny problem jaki miałam, to że o czymkolwiek nie pomyślałam kończyło się to tematem Brada. Muszę w końcu zamknąć ten cholerny rozdział i ruszyć do przodu. Nie wiem jak, chyba jakieś pranie mózgu czy coś. Może znowu pamięć stracę? Cokolwiek… Gapię się w sufit, kiedy muzykę przerywa mi dźwięk połączenia.

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Where stories live. Discover now