Rozdział IV. Paparazzi

75 6 0
                                    


[Jongin]

Prace nad naszym collabem trwały. Gdy już chłopaki skończyli z muzyką i tekstami, mogliśmy zająć się choreografiami. Codziennie biegaliśmy albo do jednego ze studiów, nagrywać kolejne partie, to znowu na treningi, albo spotkania z choreografami. Tempo pracy było dużo szybsze niż zazwyczaj, bo każdy zespół też czynił jakieś drobne przygotowania do MAMY. Nie odbiło się to dobrze ani na atmosferze, jaka panowała między zespołami, ani na nas.

-Jimin, wszystko okej? – podszedłem do niego, gdy po skończonej choreografii do naszego tańca, on osunął się na kolana i podparł rękami, żeby nie upaść. Kucnąłem obok niego i ująłem jego twarz w dłonie.

-Jestem tylko zmęczony – odparł uśmiechając się do mnie. Sięgnąłem po swoją torbę, aby wyciągnąć z niej wodę i podałem ją Jiminowi. – Dzięki.

-Lepiej? – spytałem z troską, cały czas gładząc go po policzkach. Jimin tylko skinął głową i dźwignął się na nogi.

-Jeszcze raz, Jongin.

Nie dokończyliśmy jednak układu, bo Jimin ze zmęczenia prawie potknął się o własne nogi.

-Jeszcze raz.

-Jimin...

-Jeszcze raz. Włącz muzykę.

Jimin nie utrzymał się na nogach, rąbnął o ziemię z hukiem jeszcze przed połową układu. Gdy tylko go dotknąłem, to miałem wrażenie, że jest równie chętny do współpracy co szmaciana lalka.

-Daj sobie chwilę – poprosiłem, gdy już go podniosłem i prowadziłem go do krzesła. Wyglądał tak, jakby miał zaraz mi zwymiotować na buty, a trochę byłoby szkoda, bo były warte połowę mojej wypłaty. Co ja pieprzę, chodziło po prostu o to, że w duchu bardzo się martwiłem o tego cholernego pracoholika, Jimin miał tendencję do doprowadzania się na granice wytrzymałości. – Jimin, proszę.

-Ze mną okej, Jongin – rzucił cicho. – Ze mną zupełnie w porządku.

-Widzę jak z tobą w porządku, jak cię puszczę, to polecisz na spotkanie z podłogą. – Westchnąłem ciężko. Faktycznie, gdy usadziłem Jimina na krześle, to mięśnie mu zwiotczały i poleciał do przodu, prawie zwalając się z krzesła i znowu musiałem go łapać.

-Przepraszam – wymamrotał w moją koszulę.

-Za co? - spytałem ponuro.

-Za to, że robisz za moją niańkę?

-Jimin, ja od tego jestem, żeby ci pomóc, wiec nie chrzań mi tu teraz bzdur, bo wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć. Zadzwonić po kogoś? – Pokręcił głową wpatrując się we mnie z nieogarniętym wyrazem twarzy. – Jadłeś coś w ogóle dzisiaj? – Znowu zaprzeczenie. No tak. Zapomniałem, że gdy przychodzi do pracy, to trzeba mu, jak dziecku, przypominać, że wodę trzeba pić, trzeba iść do toalety na siku przed długą podróżą i trzeba dostarczyć organizmowi jakieś kalorie przed długim wysiłkiem fizycznym. – Jesteś idiotą, wiesz?

-To akurat wiem. – Jimin wyszczerzył zęby i znowu przysunął sobie do ust butelkę z wodą. – Ale w końcu jednak ze mną jesteś, wiec nie jest tak źle, prawda?

-Może po prostu obaj jesteśmy spierdoleni.

-Może tak. – Przez chwilę milczeliśmy. Dałem Jiminowi chwilę na dojście do siebie, a przynajmniej żeby był w stanie sam usiedzieć.

-Na dziś koniec treningu – zadecydowałem i zebrałem swoje rzeczy. – Pakuj się. Zabieram cię na kolację.

-Mogę to traktować jako randkę? – Spojrzał na mnie ze lśniącymi oczami, ze aż musiałem się uśmiechnąć.

Trzecia Wojna FandomowaWhere stories live. Discover now