Rozdział 8

1.3K 105 27
                                    

Moje podejrzenia co do skręconej nogi, niestety, były słuszne. Bardzo mnie bolała i raczej nie zapowiadało się bym miała iść jutro do szkoły. W sumie cieszyłam się z tego, że nie pójdę, to był chyba jedyny plus tego skręcenia. W końcu odpocznę choć parę dni od docinek ze strony innych dziewczyn z paczki Chloe i ich wrednych uśmiechów radujących się z mojej porażki. 

Leżałam na łóżku, z zabandażowaną stopą i czytałam książkę. Dużo ich miałam, różnych rodzajów, chciałam przeczytać wszystkie, lubiłam to robić. Czytanie książek niekiedy mnie odstresowywało, choć na chwilę zabierało do innego świata, że nie raz zapominało się o swoim, i o własnych problemach.

Nieoczekiwanie rozległ się dzwonek do drzwi. Gdybym poszła do szkoły, to pół godziny temu skończyłabym zajęcia. Może to Cleo? Chociaż nie, nie sądzę. Zbyt bardzo jeszcze podporządkowuje się Chloe. To kto? A może to Adrien! Moje serce przyspieszyło rytm, mając cichą nadzieję, że to on.

- Marinette, zaraz będzie u ciebie kolega! - usłyszałam krzyk mamy.

Kolega? Ale...

Wsadziłam okładkę do książki zaznaczając, w którym momencie skończyłam czytać, po czym odłożyłam ją na półkę i zerwałam się do pozycji siedzącej. 

Rozległo się ciche pukanie w drzwi. 

- Możesz wejść... - powiedziałam niepewnie, myśląc, że zobaczę zaraz Maxa, kolegę z klasy, który poszedł wtedy po dyrektora. Tylko po co on by tu przychodził? 

Moim oczom nie ukazał się Max, tylko mój wczorajszy towarzysz. Nicholas.

- Cześć. - przywitał się nieśmiało i zamknął drzwi.

- Cześć. Po co tu przyszedłeś? - spytałam, a on nadal stał sztywno w tym samym miejscu, przy dwiach. Pożałowałam swojej wypowiedzi, twierdząc, że zabrzmiała zbyt ostro tak jakbym go tutaj nie chciała. - To znaczy w s-sensie... Co cię do mnie sprowadza? 

Nabrał powietrza w płucach.

- Ja... Przyszedłem, no bo em... Przyszedłem podać ci co było zadane! - wyszczerzył się, czym mnie rozbawił. 

- Chyba nie tylko po to.- zachichotałam.

- No nie tylko, bo też po to, aby zapytać jak się czujesz! 

- Noga zabandażowana, skręcona.- powiedziałam z goryczą.- Boli trochę mniej niż wczoraj.

Zrobił przykry wyraz twarzy i skierował wzrok, na stopę owiniętą białym materiałem.

- No chodź tutaj, usiądź.- wskazałam na fioletowy, wygodny fotel obok. 

Wykonał polecenie, najpierw przysuwając siedzenie bliżej mojego łóżka. 

Zaczęliśmy rozmowę, znów tak jak wczoraj, o wszystkim i o niczym. I ponownie dzięki niemu śmiałam się w głos, rozbawiał mnie i droczył się ze mną. 

- Cieszę się, że przyszedłeś.

- No wiedziałem, że się będziesz cieszyć.

Zarumieniłam się. 

- Dobra, podam ci te lekcje, zapisz sobie i będę się musiał zbierać. - odparł smutno.

- Aa, no jak musisz...

Schylił się, żeby wyciągnąć z plecaka zeszyty, który położył wcześniej pod siedzeniem.

- Tak, bo rodzice chcą dzisiaj ze mną się przejść po mieście. - powiedział, przewracając kartki w zeszycie.

Zapisałam sobie na czystej kartce wszystkie zadania domowe. 

- Muszę iść. Do jutra.- spojrzał mi ostatni raz głęboko w oczy, po czym opuścił mój pokój.   

Żałuję || MiraculousWhere stories live. Discover now