Strzał siódmy

140 13 10
                                    

- No dobrze, a teraz jeśli skończyliście przed moim przyjazdem to po jaką kurwa cholerę mnie tu ściągaliście?- spytałem "spokojnym" tonem patrząc bezpośrednio na Ivana.

- Wiesz, Vitya.. To na początku wyglądało jakbyśmy nie dali sobie rady!- krzyknął na swoją obronę na co westchnąłem, powstrzymując się przed uduszeniem go. Naprawdę idiota jakich mało na tym świecie.

- Teraz to ja mam zjebany humor bo przez pewnego IDIOTE moja randka została zniszczona.- warknołem patrząc na nich chłodnym spojrzeniem. - No dobrze a teraz zajmijmy się tymi śmieciami.- mruknąłem zakładając rękawiczki. Zapłacą mi za zniszczenie tej cudownej chwili z moim króliczkiem.

**

Przeglądałem dokumenty, zastanawiając się co robi w tym momencie Yuuri. Ach jak ja bym chciałbym go zobaczyć!

-... or.. Victor!-ktoś krzyknął a ja spojrzałem wściekle na Ivana.

- Masz jaja by się pojawiać po tym co mi ostatnio zrobiłeś.- warknąłem, sięgając po papierosa, zapalając go i zaciągając się nikotyną.

- Chciałem ci tylko przypomnieć, że musisz zrobić nowe zdjęcia do paszportu.

- I co związku z tym? Pewnie już Yakov załatwił fotografa.- mruknąłem, znów skupiając się na dokumentach.

- Czyli mam rozumieć, że nie przyjmiesz moich przeprosin i nie pójdziesz do pewnego słodziaka, który dorabia śpiewając w naszym klubie?- już miał wychodzić, gdy rzuciłem w drzwi nożem.

- Jeszcze jeden krok w tym kierunku a trafię gdzie indziej.

- Już, już.. Proszę to twoja rezerwacja. Robią tam też zdjęcia zwierząt więc ci sesję z twoim dzieckiem zamówiłem.- podał mi kartę z rezerwacją, która była na jego nazwisko.- Oczywiście cię tam zawiozę.

- Spróbuj tam coś odwalić a przysięgam, że następne co ujrzysz to siebie bez rąk i nóg.

- Powiało chłodem. W takim razie jesteśmy umówieni na ósmą. Otwierają dopiero o dziewiątej, więc zjemy na mieście, bo obok salonu jest nawet niezła knajpka. No to ja będę się zbierać.- powiedział posyłając mi oczko i wychodząc nim nie rzuciłem kolejnego noża. Westchnąłem wstając i podchodząc do drzwi, wyciągając noże i miałem już je zamknąć gdy go moich uszu dotarło słodkie szczekanie, które rozpoznałbym wszędzie. Rzuciłem nożami w tarczę do rzutek, a następnie zostałem powalony na ziemię przez mojego kochanego Makkachina. Zaczął mnie lizać na co się zaśmiałem, głaszcząc go za uszami.

- Ja też się stęskniłem... Tak, tak... Dobry piesek, a teraz zejdź z pana bo nie dowiesz się o niespodziance.- powiedziałem z uśmiechem a pudel od razu mnie posłuchał. Usiadł, merdając z podekscytowania ogonem na co się znów zaśmiałem.- Słuchaj uważnie. Jutro idziemy do fotografa oraz poznasz uroczego króliczka.- ten szczeknął na co pogłaskałem go po głowie. Ciekawe czy także pokocha Yuuriego... Chwila! Pokocha?! Nie no bez przesady, przecież mnie faceci nie kręcą.. Chociaż dla niego mogę zrobić wyjątek...

- Prawda Makkachin?- spytałem się psa na co ten jedynie przekręcił swój łepek na lewy bok. Westchnąłem. Oj człowieku co się z tobą dzieje? Żeby do psa mówić o problemach sercowych.. Chyba z wiekiem tracę zmysły.. Ktoś zapukał do drzwi, a ja zezwoliłem na wejście do środka. W drzwiach pojawił się Yakov z dokumentami. Nawet nie skomentował tego, że siedzę na podłodze gdy zobaczył psa w pokoju. Podał mi teczki na co skinąłem głową, zaczynając czytać. Zostawił mnie samego z psem, wstałem z podłogi idąc do kanapy a ten gdy tylko usiadłem pojawił się na niej, kładąc swoją głowę na moich kolanach. Znów go zacząłem głaskać, jednocześnie skupiając się na dokumentach. Gang Jja znów wchodzi na nie swój teren. Westchnąłem, łapiąc się za zatoki. Obiecuję, że jeśli spróbuje wejść na jeszcze jeden z moich terenów nie będę miał oporów ze strzeleniem mu kulki w łeb...

Naughty or Nice// VictuuriWhere stories live. Discover now