Rozdział 12

5.3K 231 71
                                    

Z racji tego, że znajdujemy się w Finlandii, naszym kolejnym przystankiem jest Kuusamo.
To ostatni turniej przed największym wyzwaniem, którym jest Raw Air... może poza igrzyskami, jednak wciąż wyzwanie.

Wszyscy oszczędzają na niego siły, dlatego nie liczę na dzisiejsze wyczyny chłopców, chociaż zawsze mocno w nich wierzę i trzymam kciuki.

Czekamy właśnie w recepcji ze wszystkimi drużynami na wymeldowanie się.

Kiedy wzrok mój i blondyna spotkał się, szybko też się rozszedł. Staliśmy po dwóch różnych stronach pomieszczenia.

Mimo iż chciałabym sobie z nim wszystko wyjaśnić to co? Co miałabym mu powiedzieć?
Nie jesteśmy razem. Nie mogę mieć do niego pretensji o to, że przytulał się do innej dziewczyny.

„Gdybyś tego nie spaprała, to wtedy przytulałby ciebie" powiedział głos w mojej głowie, który za wszelką cenę próbowałam uciszyć.

- Troszkę się dzieje się, co?- niespodziewanie pojawił się koło mnie Marcus.

- Słucham?- rozkojarzona potrząsnęłam głowa- możesz powtórzyć?- oderwałam wzrok od Andiego i skupiłam się w pełni na brunecie.

- Słyszałabyś, gdybyście z Wellingerem nie robili do siebie podchodów jak pies do jeża- usiadł na swojej walizce.

- Nie robimy żadnych podchodów- zrobiłam to samo.

- Bianca... wszyscy widzieli artykuł. Strasznie ci współczuje, że tak to musi wyglądać, ale powinniście sobie wszytko wytłumaczyć. Piękna byłaby z was para- otarł niewidzialną łzę.

- Przestań- zaśmiałam się i walnęłam go w rękę.

- Naprawdę. Bandreas jest wśród nas- sprawdził godzinę na telefonie.

- Kto to Bandreas?- prychnęłam.

- Wy, głuptasku- trącił mnie placem wskazującym w nos- Bianca plus Andreas-Banderas

- Jesteś nienormalny- zaczęłam rechotać.

- Jasne jasne. Kiedyś wspomnisz moje słowa słońce- musiał oddalić się, bo zadzwonił do niego telefon.

Lubię go. Nawet bardzo.
Żałuje, że poświęcam mu tutaj tak mało uwagi. Będę musiała to naprawić.

Wzrokiem staram się dyskretnie wyłapać Andiego, jednak nie miałam szansy się dokładnie przyjrzeć, bo wszyscy zaczęli wychodzić.

I tak spędziłam cała drogę na lotnisko, nie mogąc go nigdzie znaleźć.
Zdaje mi się, że usiadł sam z przodu autokaru, ale pozostały mi tylko domysły.

Kiedy wysiadaliśmy, zabrałam wszystkie swoje rzeczy i dołączyłam, znowu jako ostatnia.

Byliśmy spóźnieni, wiec nawet nie miałam czasu odetchnąć przez tępo w jakim biegliśmy.
Jestem jedyną dziewczyną w całej drużynie, co było nie fair. Oni maja dłuższe nogi i lepsza kondycję.

Na oślep wzięłam bilet od kobiety, wchodząc na pokład.

16B. Mocno trzymałam go w ręce, wodząc wzrokiem po suficie gdzie były napisane cyferki, które miały doprowadzić mnie do mojego miejsca.

Siedzenia były dwuosobowe.
Zatem przekonajmy się kim jest ten szczęśliwiec, który spędzi z mną całe 3 godziny.

I wtedy trafił mnie szlag.
Serio?! No kto by się spodziewał.
Człowiek, z którym miałam w tym momencie najmniejsza ochotę rozmawiać siedział wygodnie na siedzeniu 16A.

„OH, shut up Wellinger" - Andreas Wellinger Where stories live. Discover now