Rozdział 37

2.8K 159 22
                                    

Budzę się w ramionach Andreasa, czyli tak jak lubię najbardziej.
Nie dokończyłam mówić co działo się wczoraj...

————————————————

Zaszliśmy do baru, tak jak mieliśmy w planach. Przy okazji chcieliśmy obejrzeć mecz Bayernu Monachium, jednak do chłopców podchodziło tyle fanów, że jedyna osoba, która rzeczywiście od początku do końca obejrzała go, byłam ja. Nie powiem- zazdrościli mi. I nie dość, że obejrzałam, to jeszcze mogłam napić się piwa. Niestety oni skończyli tylko na jednej szklaneczce.

Tak na prawdę zapijałam smutek. Była jena rzecz, której nie powiedziałam nikomu, a mianowicie sprawca mojego powrotu na uczelnie. Podczas naszej „posiadówki" w barze regularnie sprawdzałam telefon, na którym miałam masę nieodebranych połączeń od pana Zimmermanna. Wiedziałam co to oznacza. Musiałam w końcu odebrać. Przeprosiłam wszystkich i łapiąc po drodze kurtkę, wyszłam na lodowate powietrze. Nie było już tak ciepło jak w dzień. Zaczął padać śnieg, a temperatura sięgnęła co najmniej -10.

- Halo?- przymrużyłam oczy, gdyż śnieg zaczął uciążliwie padać mi w twarz.

- Bianca, mogę do ciężkiej cholery wiedzieć czemu postanowiłaś nie odbierać ode mnie telefonu?!- słyszałam, że był bardzo zirytowany moja ignorancją.

- Nie... nie miałam jak- oparłam się o ścianę baru. Mimo iż było ciemno, to doskonale widziałam zarys gór, otaczających cała dolinę.

- Powinnaś być dostępna przynajmniej do 22:00! Taka jest praca dziennikarza! W każdej chwili może się coś stać!

- Przepraszam- wywróciłam oczami. Dobrze, że nie może tego zobaczyć, bo miałby jeszcze większy bulwers. Swoją droga ten człowiek powinien zając się trochę swoim życiem, a nie wydzwaniać po wszystkich. Tylko taka mała sugestia z mojej strony...

- Dobrze... chciałem ci powiedzieć- odchrząknął- że wydzwaniają po mnie rektorzy z uczelni w całym kraju. Proponują wymiany uczniowskie. Postanowiłem wysłać cie do Berlina. Tylko na rok.

Te słowa były dla mnie jak
Nóż w serce
Przysięgam. Co to ma być?!

- Czemu nie zapytał pan mnie o zdanie? Co jak się nie zgodzę?- zaczęłam nerwowo pociągać zamkiem od kurtki.

- To jest przysługa z mojej strony. Zamknął ci się drzwi do kariery. Przemyśl to- wymawiał wszystkie słowa bardzo dokładnie, jakby chciał dotrzeć do mnie głębiej. Nie przekonuje mnie to. Nie mogę zostawić Andreasa czy Richiego. Jednak taka propozycja jest bardzo poważna.

- Dobrze...- musiałam się szybko rozłączyć, bo usłyszałam głosy mojego przyjaciela, otwierającego drzwi lokalu. Uśmiechnięty podszedł do mnie, po czym zajął miejsce obok mnie.

- Coś się stało? Długo nie wracałaś, dlatego Andreas kazał mi sprawdzić czy nic ci nie jest- wzruszył ramionami.

- Sam nie mógł tego zrobić?- uniosłam brwi, podirytowana moja wcześniejsza rozmowa.

- Kiedy cie nie było, do naszego stolika przyszła masa schlanych gości. Robią sobie z nim zdjęcia, a Markus płacze tam ze śmiechu. Musisz to zobaczyć.

- Już idę- wymusiłam uśmiech. Jest kochany. To sprawia, że nawet gdybym chciała być teraz opryskliwa, to po prostu nie mogę.

- Rozmawiałaś z kimś?- wskazał ręka na telefon, który trzymałam kurczowo w rękach.

- Z... mama. No i tez chciałam się po prostu przewietrzyć- kiwnęłam głowa, przerażajace się tym z jaką łatwością przychodzi mi ostatnio kłamanie.

- Myślałem, że jesteście pokłócone- spojrzał mi w oczy. Podczas gdy mówił, z jego ust wydobywała się para.

- Chodź do środka, jest za zimno- pociągnęłam go za rękę.

I rzeczywiście. W środku zastałam scenę godna uwiecznieniem jej.
Pijani goście z wymalowanymi flagami na policzkach robili sobie selfie z moim chłopakiem. Andreas Wank nagrywał wszystko trzęsąc się ze śmiechu, a Markus... nie wiem czy śmiał się tak samo czy płakał z załamania fanami.
W każdym razie zdjęcie mam zrobione.

Po 00:00 podholowałam ich do pokoi hotelowych. Nie byli pijani, ale trzeba zawsze być zabezpieczonym...

————————————————

Wracając do obecnego momentu- wstałam wcześniej z oczywistych powodów, które już wam przedstawiam.
Zaprosiłam rodziców Andreasa na te dwa dni. Wiem jak jego mama bardzo za nim tęskni, a wiedząc, że wyjeżdżamy niedługo na wakacje, boli mnie serce. Znowu nie będzie mogła z nim spędzić czasu. Dlatego postanowiłam sprowadzić ich tutaj.
Podobno to ich pierwszy raz w Planicy i zazwyczaj oglądają jego zawody w telewizji
Piękny rodzinny weekend czas zacząć...

Po ogarnięciu się, zeszłam na dół, gdyż dostałam wiadomość, że rodzice Andiego już są!

Widząc ich w recepcji twarz niekontrolowanie zaczęła mi się uśmiechać. Widać jak bardzo są szczęśliwi.

- Bianca!- oboje mnie przytulili- tak bardzo ci dziękujemy!- jego mama prawie płakała- to nasz pierwszy poważny wyjazd na zawody Andreasa...- No i mama pękła. Płakała tak mocno, że sama poszłam w jej ślady.

- Niech pani nie płacze, proszę...- otarłam policzki- zaraz zawołam Andiego, jeszcze śpi- machnęłam ręka w stronę wind.

- Może zameldujemy się i spotkamy na śniadaniu?- zaproponował pan Hermann.

- Dobrze- kiwnęłam głowa- poradzicie sobie?

- Jasne- Claudia dalej płakała- po prostu nie mogę uwierzyć, że mój syn znalazł taka cudowna kobietę...

Było mi bardzo miło.
Nie zrobiłam tego żeby im się podlizać. Po prostu poczułam, że tak trzeba, a widząc ich uśmiech utwierdzam się w przekonaniu iż zrobiłam co powinnam.

Wyjechałam na nasze piętro zostawiajac ich na dole.

Blondyn dalej spał na brzuchu wtulony w poduszkę z wyraźnym zamiarem niewstawania.

- Kochanie- usiadłam na jego plecach- musisz już wstawać.

- Nie muszę- mruknął zachrypniętym włosem.

Zaczęłam bawić się jego włosami, dopóki nie zrzucił mnie z siebie obok i wtulił w klatkę piersiowa.

- A co jeśli powiem ci, że na dole czeka cie niespodzianka?- spojrzałam na niego w górę.

- To dobra niespodzianka?- otworzył te piękne błękitne oczy.

- Myśle, że może ci się spodobać- złapałam jego twarz w ręce, po czym pocałowałam go w nos, wyczołgując się z jego objęć.

- Już wstaje- zaśmiał się widząc moje zdeterminowanie.

Przez kolejne 10 minut obserwowałam jego poranne czynności, dopóki nie był gotowy.

Zbliżając się do restauracji złapałam mocno jego rękę.

- Powili zaczynam się bać- zażartował.

Prowadziłam go przez labirynt stolików, póki nie dotarliśmy do tego przy oknie z dwójka ludzi.

- Niespodzianka!- krzyknęli.

***

Kochani! Z góry przepraszam, że tak późno wstawiam rozdział...
miałam usuwanego zęba i przez poprzednie dni leżałam sądząc że to są moje ostatnie dni xdddd
ALE UPORALAM SIE Z TYM I HEJ
mam nadzieje że się wam spodoba ❤️ standardowo proszę o komentarze
I nie ukrywam że specjalnie utrwalam akcje w takim momencie 🤷🏼‍♀️

„OH, shut up Wellinger" - Andreas Wellinger Where stories live. Discover now