Chapter 3

17 2 0
                                    


—Ała! Zostaw mnie! To boli!—krzyczałam, ale na marne. Nie wiem gdzie jestem, ani nawet kto mnie ciągnie. Wiem tylko po posturze, że to chłopak, ale nie widzę twarzy. Chwilę później weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Jak się okazało do biura.

—Kim jesteś i dlaczego mnie tu przyciągnąłeś?!

—To ty! To ciebie potrzebuje!

—Ale przecież my się nie znamy! I do czego mnie potrzebujesz?

—Stwórzmy duet. Mój agent od dawna mówi, że brak mi damskiego głosu. Twojego głosu.

—Dlaczego akurat ja?—zapytałam już lekko poddenerwowana tą sytuacją. Nie znam gościa, a on mi proponuje, żebym z nim śpiewała.

—Słyszałem jak śpiewasz. Masz niesamowity głos. Potrzebuje cię uwierz mi. To, że się nie znamy da radę naprawić. Zanim zaczniemy współpracować, możemy się lepiej poznać. Proszę zgódź się—patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Mimo wszystko muszę przyznać, że jest bardzo przystojny. Jest bardzo wysoki, ma postawione, ciemne włosy, cudowne morskie oczy, a do tego gładka czarna bluzka opinająca jego mięśnie i jeansowe, luźne spodnie z dziurami. Wyglądał niesamowicie. Na oko mogę stwierdzić, ma 21 lat, ale nie to jest teraz ważne.

—Ale jak ty to sobie wyobrażasz?! Marzę o tym, ale nie teraz. Nie chcę bać się wyjść ze szkoły albo ze znajomym, bo za rogiem będą mi robić zdjęcia!

—To działaj tak jak ja!

—Czyli...?

—Działajmy pod przykrywką.

—Że co?!—krzyknęłam.—Ja już na prawdę nie rozumiem tej sytuacji. Ciągniesz mnie nie wiadomo gdzie i po co. Proponujesz mi, żebym śpiewała z tobą jako zupełnie inna osoba?! Człowieku co z tobą jest nie tak?! Nie znamy się, skąd mam wiedzieć czy nie pracujesz dla jakiejś mafii i z jakiegoś durnego powodu masz zlecenie, żeby mnie porwać albo coś gorszego!

—Uspokój się. Nic ci nie zrobię. Jestem Nathan Blore, ale bardziej możesz mnie kojarzyć jako Olly Brandom.

I w tym momencie mnie olśniło. Przecież to jest najbardziej znany piosenkarz, w całej Kalifornii! Ale przecież on powinien być blondynem z zielonymi oczami.

—Pewnie zastanawiasz się, dlaczego nie wyglądam tak jak na wszystkich plakatach i teledyskach. Tak jak mówiłem, karierę robie jako Olly nie Nathan, a z tym wiążę się też zmiana wyglądu.

—Nie pomyślałam o tym—oznajmiłam.

—Więc jak? Przyjmujesz moją propozycje?—zapytał z wyczuwalną nadzieją w głosie.

—Nie wiem. Muszę sie nad tym zastanowić. Daj mi trochę czasu—poprosiłam. Nie za bardzo podobała mu się moja odpowiedz, ale ostatecznie się zgodził. Wymieniliśmy się numerami, a następnie Nathan odprowadził mnie na salę, gdzie wszyscy bawili się w najlepsze. Ciekawe ile mnie nie było. Muszę znaleźć moich przyjaciół.

—Ja tobie powiedziałem jak mam na imię, a co z tobą?

—Natalie. Więcej narazie wiedzieć nie musisz—oznajmiłam i ruszyłam szukać moich towarzyszy.

Siedzieli tam gdzie ich zostawiłam, więc może nie będzie ze mną tak źle.

—No wreszcie!—krzyknęła Soph.—Utopiłaś się w tym kiblu czy jak?

—Wszystko ze mną w porządku, dzięki za troskę—odpowiedziałam z przekąsem, siadając na swoim miejscu.

—To dlaczego tak długo cię nie było?—zapytał Oli z troską wymalowaną na twarzy.

—Wiecie jak to jest. Trochę się zgubiłam, potem była duża kolejka i tak jakoś wyszło—przytaknęli tylko na moją odpowiedz i wrócili do rozmowy. Nie mam pojęcia o czym rozmawiali, bo myślami byłam zupełnie gdzieś indziej. Bolało mnie to, że musiałam okłamać moich przyjaciół, ale nie mogłam im powiedzieć prawdy. Gdybym koniec końcowi zgodziła się na propozycję Nate'a to nie mogliby wiedzieć, że śpiewam z jakimś gościem pod przykrywką. Boję się, że jeśli się zgodzę to będę musiała okłamywać wszystkich dookoła.

—Hej Nat. Co ty taka nie obecna?—zapytała Van. I co ja mam jej powiedzieć?

—Trochę słabo się czuje, ale spokojnie wszystko jest okej.

—To może chcesz wrócić już do apartamentu?

—Nie. Jest okej. Pójdę napić się czegoś mocniejszego i mi przejdzie—zaśmiałam się i ruszyłam w kierunku baru.

Z racji, że prawnie nie mogę jeszcze pić alkoholu, poprosiłam jakąś już pijaną dziewczynę, aby kupiła mi 4 shoty. Ta bez problemu spełniła moją prośbę. Oddałam jej pieniądze i duszkiem wypiłam jedno po drugim. Cofam to, że miałam się dzisiaj nie upić. Po dzisiejszej sytuacji muszę się odstresować. Trochę zakręciło mi się w głowie, ale nie przejęłam się tym i poszłam na parkiet trochę potańczyć.

Tańczyłam piosenka za piosenką aż ktoś do mnie nie podszedł. Jak się okazało był to Olivier.

—Chodź, idziemy już.

—Oh przestań! Zabaw się i zatańcz ze mną!

—Tobie na dzisiaj już wystarczy. Idziemy—powiedział i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Nagle straciłam wszystkie siły, więc posłusznie dreptałam za nim, aż do samej taksówki. Wsiadłam do samochodu i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Walka o marzeniaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum