Chapter 4

18 2 1
                                    


Obudziły mnie promienie słońca przebijające się przez okno. Wstałam, żeby pójść po tabletki przeciwbólowe, ale jednak nie czułam takiej potrzeby. O dziwo nie bolała mnie głowa, a patrząc na wczorajszy wieczór było to bardzo prawdopodobne. Wróciłam to łóżka i zakryłam się po uszy kołdrą z planem ponownego zaśnięcia, ale na szczęście moi wspaniałomyślni przyjaciele wybili mi to z głowy.

-Czy was do reszty pogięło?!-wydarłam się tak, że chyba dwie ulice dalej mnie słyszeli. Mam mokre całe łóżko i w dodatku sama wcale nie wyglądam lepiej. Moi towarzysze nie za bardzo przejęli się moim wybuchem i zwijali się ze śmiechu na dywanie. Jednak ten kto mnie zna wie, że ja tego tak nie zostawię. Zemszczę się w najmniej oczekiwanym przez nich momencie.

Cała przemoczona i nabuzowana poszłam do łazienki wziąć prysznic. Powiem szczerze, że przestraszyłam się jak spojrzałam w lustro. Tylko pozostało pytanie. To wina moich przyjaciół i wiadra wody czy wczorajszej imprezy? Nie ważne, nie warto się w to zagłębiać.

Po orzeźwiającym prysznicu, ubrałam się w zwykłe czarne leginsy i luźną szarą koszulkę, i poszłam do kuchnie gdzie siedziała reszta lokatorów.

-Mam nadzieję, że chociaż zostawiliście dla mnie trochę tej jajecznicy-oznajmiłam głową wskazując na ich talerze.

-Coś jeszcze powinno zostać na patelni-powiedział Oli z pełną buzią. Za jego wskazówkami podeszłam do kuchenki i nałożyłam sobie resztę śniadania, a potem usiadłam z resztą przy stole.

-A właśnie. Ktoś do ciebie dzwonił i chyba napisał wiadomość.

-Ja?

-No a kto idiotko-strzeliłam sobie mentalnego face palma i poszłam po telefon.

2 połączenia nieodebrane od Nieznany

I jedna wiadomość.

Nieznany

Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś. Ja dalej czekam na odpowiedz i będę czekał tyle ile trzeba. Bardzo mi zależy, ale nie obrażę się jeśli na dniach podasz mi ostateczną odpowiedź.

Nate

Mogłam się tego spodziewać. Dlaczego ja się w ogóle zastanawiam. Przecież to jest niedorzeczne. Powinnam od początku odmówić i nie robić mu nadziei. Jednak coś nie pozwala mi porzucić takiej szansy. Gdzieś z tyłu głowy myśle, że to może nie jest taki zły pomysł. Przecież nikt nie musi wiedzieć, że to ja, ale nie chce aż tak okłamywać bliskich mi osób.

-I co kto napisał?-usłyszałam krzyk Van.

-To tylko jakaś reklama-odkrzyknęłam. I właśnie o tym mówię! Już nie mówię im prawdy, a co dopiero będzie jak się zgodzę.

Chociaż nikt nie powiedział, że nie mogę wtajemniczyć kilku osób. Nie no o czym ja mówię. Przecież gdyby z mojej winy wydało się, że sławny Olly Brandon to tak naprawdę nic nie znaczący Nathan Blore to mogłabym kopać sobie miejsce na cmentarzu.

Muszę to poważnie przemyśleć, a teraz wracam do moich przyjaciół, którzy jak zwykle z czegoś się śmieją.

-Dobra teraz na poważnie-oznajmił dalej roześmiany Oli.-Idziemy dzisiaj na ten cały festiwal muzyczny, więc musimy się jakoś fajnie ubrać. Jest 11, dlatego na spokojnie coś znajdziemy. Jak na tą chwilę proponuję iść na basen- i w tym momencie wszystkie spojrzałyśmy na niego jak na skończonego idiotę.

-Ja rozumiem, że z tobą jest coś nie tak, ale no bez przesady-powiedziała z powagą Sophie, a tym razem to on spojrzał nie wiedząc o co chodzi.

Walka o marzeniaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin