Agamon I

32 4 2
                                    

Sala tronowa pałacu Aramoor była największym pomieszczeniem budynku i znajdowała się w jego sercu. Okrągła, wysoka na kilkadziesiąt metrów, z kolumnami i trzema wielkimi korytarzami prowadzącymi do różnych części ogromnego pałacu, mogła pomieścić tysiące ludzi. Wszechobecność marmurów, złota, srebra, dywanów, witraży i fresków nie była Agamonowi obca, jednak dla innych mogłaby wydać się niezwykle przesadzona i niepotrzebna. Sam książę nigdy nie znudził się tym widokiem i podziwiał go za każdym razem tak samo.

Pałac miał niemal trzy tysiące lat i przez cały ten okres był wiele razy remontowany. Królowie, cesarzowie, kanclerzy wprowadzali nowe elementy, udoskonalali go, wypełniali kolejnymi bogactwami, malunkami, rzeźbami. Niektórymi zdobytymi z licznych wojen i podbojów, innymi stworzonymi przez największych artystów Roemii. 

I to wszystko skończyło się tysiąc lat temu po wojnie z Tytanami. Od tego momentu powstało jedynie kilka nowych fresków i rzeźb, które upamiętniały tamte wydarzenia. Dziś mało kto tworzył coś nowego i pięknego, albo godnego prawdziwego podziwu. 

Książę westchnął i rozejrzał się po sali.

Jego ojciec, król Aelar, zmęczony czekaniem zaczął krążyć wokół przesadnie dużego i zdobionego tronu, i również patrzył na freski na kopule sali. Jego gwardziści, doradcy, generałowie i admirałowie również zaczęli się niecierpliwić, jednak Agamon cieszył się, że spotkanie z Wielkim Akkurem oddala się coraz bardziej. Nie przepadał za tym zgorzkniałym człowiekiem, a jego widok zawsze powodował w nim poczucie chłodu i niepewności.

— Agamonie, wiedziałeś, że w pałacu jest fresk Ravigora? — Aelar przerwał niezręczną ciszę. — We wschodnim korytarzu, niedaleko wejścia do apartamentów. Zrobili go niemal całkiem nagiego otoczonego wieloma pięknymi kobietami. Bardzo lubieżnie, nawet jak na starożytne standardy, a ja nawet nie zwróciłem wcześniej na to uwagi. 

— Tego Sklavina, co miał czynić cuda na tym dworze ponad dwieście lat temu? — odpowiedział sucho Agamon, który nie miał ochoty słuchać kolejnych starczych historii. — Jedyne jego cuda to ciężarne żony kilkunastu możnowładców i pustki w skarbcach. Nie licząc ciągłego upokarzania królowej.

— Obawiam się, że w tym przypadku to król był upokarzany — dodał Aelar i zaśmiał się. Jego uśmiech jednak zbladł, kiedy w oddali rozległy się odgłosy kroków. Wielki Akkur i jego świta w końcu zaszczycili ich swoją obecnością co rozbudziło zebranych. Agamon wyprostował i spoważniał jeszcze bardziej. To z pewnością nie będzie przyjemna rozmowa, pomyślał.

Adamus Katamundi był człowiekiem starym, starszym nawet od Aelara, jednak trzymał się bardzo dobrze, co nie podobało się Agamonowi i wielu innym osobom. Niezwykle wysoki i szczupły (niemal wysuszony jak mawiał Aelar), z długimi szarymi włosami sięgającymi do pasa, ubrany był w czarno-złotą szatę. Jego oczodoły zakrywała również złota opaska, co symbolizowało władzę i opiekę Herosów nad Światem.

Agamon był co do tego sceptyczny.

— Jesteśmy niezmiernie uradowani, że wasza świętobliwość zaszczyciła nas swą obecnością — zaczął Aelar. — Zapraszam do sali Najwyższej Rady, nie chcemy przecież rozmawiać tutaj...

— To nie będzie koniecznie — przerwał mu Wielki Akkur, swoim zimnym i pustym głosem. Jego twarz wyglądała jak z kamienia, nie poruszała się nawet jak mówił. — Potrzebna wam moja pomoc. Pomoc statków i wojskowych zakonów z Fardomasu, dlaczegoż byście inaczej mnie wzywali? Dokładnie tak samo jak pięćdziesiąt lat temu, Aelarze. Nie zmieniasz się.

— Owszem, zgadza się — powiedział po chwili Aelar, trochę mniej pewny siebie, niż zwykle, co wyczuł nawet Agamon. — Obawiam się, że klęska Umiradów pod Krwawym Mostem nie powstrzyma ich całkowicie. Spodziewamy się ataków morskich, a w najgorszym wypadku inwazji na Aramoor. Problem oczywiście dotyczy nas obu, zagrożone jest nasze życie, a więc władza ziemska i ta z Gwiazd.

Wiosna KrólówМесто, где живут истории. Откройте их для себя