Wydała się Semiemu zmarnowana. Jadła wolniej, niż zwykle, jej głos słabiej brzmiał.
- Coś się stało? – zapytał w końcu, wpatrując się w pełen brudów zlew, lecz skupiając słuch na niej.
Po chwili milczenia odparła:
- Dzisiaj przyszłam nie tylko po jedzenie.
Nie wiedział, dlaczego poczuł się nieswojo.
- A po co jeszcze?
- Nie mam gdzie spać.
„No, pięknie – pomyślał. – Ale czego się nie robi dla zdobycia wytrychu..."
- Jasne, pościelę ci – stwierdził i poszedł wykonać obietnicę. Gdy wrócił talerz, w którym dostała zupę, był pusty.
- Czy ma pan jakieś... - wsadziła palec do ust i zamilkła.
- „Jakieś" co?
- Czyste... Czyste ubrania... I czy... Czy mogłabym się...
- Mogłabyś.
Obejrzała się na niego, stojącego w drzwiach.
Nie miał pojęcia, dlaczego, ale wydawała mu się urocza. Potrząsnął głową.
- Idź się myj, przyniosę ci piżamę. – rzucił, odrobinę zbyt ostro. Posłusznie wstała, wykonała to oraz każde następne polecenie: poszła do łazienki, umyła się, ubrała, przyszła do pokoju – wszystko, jak jej kazał, od początku do końca. Zaczął się zastanawiać, czy gdyby jej powiedział: „śpij", to zasnęłaby w ciągu ułamka sekundy.
- Proszę pana – usłyszał, gdy leżał już na materacu w kuchni. – Semi...
Spojrzał w kierunku drzwi i poczuł, jak na jego plecy występuje zimny pot. Nie wiedział, dlaczego, lecz w tamtej chwili, kiedy stała w przejściu, ledwo widoczna dzięki słabemu światłu latarni ulicznej przebijającego przez zasłony, wydała mu się przerażająca.
- Tak? – starał się brzmieć spokojnie, sennie.
- Nie mogę.
- Czego nie możesz?
- Spać.
- To się połóż i czekaj, sen przyjdzie.
- Ja muszę...
- Musisz co?
Przez chwilę milczała.
- Uczesać się.
- Teraz?
- Teraz.
- Koniecznie?
- Koniecznie.
Westchnął, jednak poszedł szukać grzebienia. Kiedy wrócił do kuchni, siedziała przy otwartym oknie na parapecie.
- Chcesz wypaść czy się przeziębić?
- W moim mieszkaniu często tak siedzę – odparła cicho, odwracając głowę w jego stronę. – Lubię pooddychać przed snem.
- Masz mieszkanie?
- Tak, ale daleko. Dawno już tam nie byłam.
- Zejdź, proszę. Mam grzebień.
Zeszła. I wzięła grzebień. Usiadł przy stole razem z nią. Czesała się, a on patrzył na jej szare, proste włosy.
- Masz taki kolor z natury? – zagaił.
Zerknęła na niego, jakby się speszyła.
- Powiedzmy.
- To znaczy?
- Wcześniej miałam czarne, ale teraz jakoś mi jaśnieją. Pewnie od słońca – dodała pospiesznie, jakby na usprawiedliwienie.
W jego głowie błysnęły idealnie proste, białe włosy Laury. Zrobiło mu się gorąco. Potrząsnął głową.
- Coś nie tak? – zapytała.
- N-Nie, wszystko dobrze...
- Nie wyglądasz najlepiej.
- Zwykłe przemęczenie... Tak to jest pracować jako nauczyciel.
- O, czyli zgadłam?
- Takim jak ja ciężko się ukryć – uśmiechnął się nerwowo. Czuł, że grunt osypuje mu się spod nóg. – Zboczenie zawodowe wyłazi zawsze.
Odpowiedziała uśmiechem.
Przez kolejny tydzień nieprzychodziła, bo nie musiała - spała u Semiego. Nie mógł rozmawiać z Carlem iLarsem o Strefie w domu, więc spędzali czas w knajpach. Gdy wracał, miała dlaniego obiad i podawała mu go z uśmiechem. Klął na siebie, jedząc. Dlaczegopozwolił jej wtedy zostać na noc... „Ma być tylko wytrychem, niczym więcej",powtarzał sobie. Po pewnym czasie stało się to jego mantrą, którą musiałprzerobić parę tysięcy razy w ciągu dnia, by uwierzyć w prawdziwe jejznaczenie.
YOU ARE READING
"Wytrych"
Science FictionFanfiction inspirowane dziełem braci Strugackich pt. "S.T.A.L.K.E.R: Piknik na skraju drogi". Opowiada o trzech przyjaciołach - Semim, Lersie i Carlu - którzy wyruszają do Strefy w poszukiwaniu artefaktów. Biorą ze sobą tajemniczą dziewczynę, by słu...