Ładna pani

23 1 2
                                    

            Mężczyzna oglądnął się. Gwizdnąłby, gdyby mu matka nie wpoiła, iż zachowanie to godne jest chama. Podobało mu się, co ujrzał – szczególnie miarowe kołysanie bioder.

Krok miała pewny, niezbyt szybki, ale nie powolny, wypełniała akustyczną uliczkę stukotem skromnych, niewysokich trzewików. Nie potrzebowała wystawnych rzeczy - wystarczyło jej być odzianą schludnie, a o takich trzewikach marzyła od dawna. Teraz mogła sobie na nie pozwolić. Chciała skorzystać z życia, zanim wybierze się w tak długą podróż. Prawdę powiedziawszy, nie zamierzała wracać.

Katarzyna po szczegółowych badaniach orzekła, iż organizm dziewczyny jest uzależniony od dawek promieniowania przez eksperymenty, jakie przeszedł – stąd niemalże instynktowne ciągoty do anomalii. Poprosiła laborantkę o milczenie w jej sprawie. Postanowiła najpierw pogodzić się z byciem pół-mutantem, a potem wyruszyć do Strefy, czyszcząc ją z artefaktów. Może, jeśli pozabiera ich trochę, zanim anomalie wykończą organizm, choć jeden człowiek zniechęci się do stalkerstwa...

Przeczesała palcami wystające z koku kosmyki. Bycie uważaną za ładną jest przyjemne, lecz nie daje żadnej satysfakcji, jeśli nie zwraca na to uwagi osoba, na której zdaniu zależy.

Skręciła obok niedawno podlanej rabaty, minęła pręty odgradzające ogródek od chodnika. Lubiła, gdy wiatr figlował z fałdami jej sukienki.

Czekała, pozwalając pukaniu wybrzmieć w granicach klatki. W mieszkaniu usłyszała szmer, potem trzask zamka. W szparze między framugą dostrzegła przemęczoną, zarośniętą twarz. Gdy mężczyzna przyjrzał się fioletowym oczom, jego wzrok wypełnił strach.

- Nie zamykaj – poprosiła miękko, dla pewności opierając dłoń na drzwiach.

- Dlaczego przyszłaś? – wychrypiał. Od wielu dni jego usta nie zaznały niczego prócz alkoholu.

Zerknęła w zielone tęczówki, tak dla niej ulubione. I wypowiedziała jedno, krótkie zdanie.

"Wytrych"Where stories live. Discover now