Lejnaka

7 1 0
                                    

            Semi wręcz wlókł się na końcu ogonka, którego czoło stanowiła Amalija. Dziewczyna parła przed siebie, co jakiś czas odwracając głowę, aby samymi uszami wyłapać dźwięki dochodzące od strony maszerujących za nią. Nie rzucała śrub, nie zwracała się ku towarzyszom nawet w połowie, gdyż nie było takiej potrzeby: słuch rejestrował najlżejszy szmer, oczy mogły obserwować okolicę, nogi informowały o stanie podłoża, zaś skóra wyczuwała zmiany położenia powietrza. Biała, delikatna istota o szarawych włosach nie potrzebowała się skupiać na jednym bodźcu. Podzielność uwagi stanowiła o jej przewadze nie tylko nad mutantami, ale i anomaliami, a co ważniejsze: istota była tego świadoma; potrafiła wykorzystać swą kobiecość.

- Zjadłbym coś – mruknął Lars, po czym zwrócił się do Carla: - Ej, szepnij mu tam o postoju, co?

- Dopiero zwinęliśmy.

- Głodny jestem!

- Powiedziałem: nie.

- I tak niedługo dotrzemy. – dźwięczny głos rozerwał sielankową atmosferę.

Aż się zatrzymali, wpatrzywszy w plecy Amaliji. Kroczyła bez przerwy.

- Chodźcie – rzuciła, nie odwracając się. W panującej ciszy było ją słychać wyraźnie – może nawet zbyt. Mężczyznom zrobiło się od jej słowa ciężko. Czy psychicznie, czy równocześnie fizycznie – po prostu ciężko.

- Nie stójcie tak – Semi wyminął towarzyszy. – Carl, tyły.

- Jasne.

Wyszedłszy na przód, najpierw owionął wzrokiem okolicę, potem na krótko się zamyślił – w końcu jego wzrok padł na Amaliję. Dziewczyna poruszała się niezwykle powabnie, jak kocica na łowach; wszak nią była.

Potrząsnął głową. Skręciła, oni za nią – licznik Larsa, który nieco za późno ściął zakręt, zaszumiał. Zaskoczony, podbiegł, aby nie zepsuć formacji. Jest niesamowita, pomyślał.

„Mając ją, nie musielibyśmy się martwić o żaden sprzęt..." – przemknęło mu. Po chwili rozważań szepnął do Carla:

- Ty... A jakby tak ją sobie... zostawić? No wiesz, szpeju mniej i te sprawy... Jak myślisz, Semi dałby się urobić?

Carl spiorunował go wzrokiem.

- Lepiej go nie pytaj.

- Dlaczego, noo... Mniej kasy na...

- Zamilczcie – warknął Semi. Bracia nie musieli patrzeć na jego twarz, by wiedzieć, jaki grymas nań wystąpił.

Rzadki las po lewej zdawał się łaskotać chmury. Niewysokie drzewa pozwalały biegać wiatrowi między gałęziami, odginając się z lekka. Ten, szurając o ściółkę i dotknięte defoliacją liście, zdawał się spraszać do zabawy. Semiemu ten nietypowy dla Strefy nastrój kompletnie się nie udzielał: nie cieszyło go jasne niebo, południowe słońce, spokojna okolica. Głowę zaprzątnęła mu, całkiem niespodziewanie, ona. Gdy zrozumiał, że falowanie jej nieskrępowanych włosów jest efektem działania nicponia harcującego między drzewami, poczuł ukłucie zazdrości wobec siły natury, na której miejscu stalker tak pragnął być. Regularnie z prawej i lewej błyskały jej jasne ramiona – czuła gorąco w przydużej bluzie, więc uwiązała ją sobie u bioder, kołyszących się miarowo mimo trudnego terenu. Ruchy nóg były według jego gustu perfekcyjne: płynne, mocne, pewne. Gdy się na tym przyłapał, skarcił w myślach własne postępowanie.

Nigdy z nią nie spał, nie całował się, nie znał rzeczywistego wyrazu jej oczu, nie słyszał jej śmiechu. Jedyne, co mu zostanie, to wspomnienie porcelanowej skóry, delikatnych palców i...

- Patrz pod nogi.

Zaraz po uwadze poczuł opór na klatce piersiowej. Krok za daleko; zapach jej włosów. Zamrugał.

- Jesteśmy na miejscu – oznajmiła cicho, acz zdecydowanie.

Poczuł zimny pot na plecach, wciąż wpatrywał się w jej słodziutkie lico.

- Wreszcie! – ryknął Lars, rozciągając się. Plecak lotem przyspieszonym parabolicznym znalazł się między korzeniami. – Padam na twarz!

- Same here – pokiwał Carl, wyciągając puszkę konserwy.

- Co z wami? Nie jecie? – zagaił właściciel podle potraktowanego bagażu. – Semi to wiem, że jest ze stali, inaczej nie mógłby uczyć. Ale ty, młoda...

Amalija zatrzepotała rzęsami – bynajmniej nie po to, aby bardziej się Semiemu spodobać, choć taki właśnie efekt osiągnęła. Odwróciła się, mimo że on wcale tego nie chciał. Już miał złapać za białe ramię, gdy dziewczyna błyskawicznie przysiadła się do Carla.

- Proszę, daj trochę – odezwała się cicho.

Lars zerkał na wciąż stojącego przyjaciela. Wejść do wyżymaczki to on jej nie pozwoli, stwierdził w duchu.

"Wytrych"Where stories live. Discover now