VI

74 5 0
                                    

- Dlatego nie znoszę pracować z tobą na zmianie. - prychnąłem, układając kieliszki pod blatem.

- Dlatego kocham być szefem. - oznajmił Thomas, pochylając się nade mną. Spojrzałem w górę, na jego uśmiechniętą twarz. Boże, on kończy w tym roku trzydzieści lat czy osiemnaście? Bo na trzydzieści z pewnością się nie zachowuje.

- Dlaczego musisz być taki przystojny, nie powinieneś być niski, gruby i brzydki? - spytałem z przekąsem. Mężczyzna przekręcił lekko głowę, unosząc brwi w niemym pytaniu. Położyłem dłonie na jego policzkach, ściskając je. - Wyglądasz lamersko. - zakpiłem rozbawiony. Tommy przewrócił wymownie oczami.

- Jesteś dziecinny. - powiedział, odsuwając się ode mnie. Odwróciłem się w jego stronę, obserwując jak czyści blat. Ten klub był jego marzeniem odkąd pamiętam. No i trzeba przyznać, że bycie swoim szefem zawsze najbardziej do niego pasowało. W końcu dzieciak, który przywalił nauczycielowi i wyleciał ze szkoły, nie nadawał się do słuchania rozkazów.

Z zamyślenia wyrwała mnie mokra szmata, która wylądowała na mojej twarzy. Zdjąłem ją z obrzydzeniem, spoglądając na przyjaciela.

- Wiem, że mam świetny tyłek, ale nie pożeraj go wzrokiem w pracy. - powiedział Thomas, posyłając mi pewny siebie uśmieszek.

- A poza pracą mogę? - spytałem, wrzucając szmatę do kosza.

- Ej, to była moja ulubiona!

-  Stary, najlepsze czasy miała za sobą, o popatrz! To tak jak ty! Twój tyłek wygląda jak ona?

Thomas w jednej chwili rzucił się na mnie, zaciskając swoje ramię na mojej szyi. Złapałem go w pasie, starając się z siebie zrzucić. W takiej pozycji zaczęliśmy się obracać, przez co uderzyłem w kant lady. Thomas za to przywalił głową w wiszącą półkę.

- Dobra dziewczynki, wystarczy tej zabawy! 

Do klubu wparowała Jane. Przerwaliśmy, spoglądając na nią.

- To żadna zabawa. Tak rozwiązują sprawy dorośli mężczyźni! - zawołał brunet o brązowych odrostach, wyraźnie urażony stwierdzeniem swojej dziewczyny. Thomas puścił mnie, kiedy przez tą nieuwagę przywaliłem mu w żebra.

- Próbowałeś mnie udusić? Masz jakież zapędy nekrofilskie?!

- Niezły pomysł. Jane, moglibyśmy spróbować? - spytał, spoglądając na rudowłosą iskrzącymi się od ekscytacji oczami.

- Co?

- No wiesz, jak umrzesz przede mną? Oczywiście jako ukazanie ci po raz ostatni mojej miłości. - oznajmił, podchodząc do niej. dziewczyna zmierzyła go spojrzeniem.

- Jesteś obleśny.

- To nie moja wina, że kocham cię tak mocno, aż mam ochotę wszystkiego z tobą wypróbować - stwierdził, obejmując ją w pasie i całując w czoło.

- Z pewnością w czasie tamtego trójkącika też chodziło tylko o miłość do mnie...

- Przecież ci się podobało. By the way, polecam się też na przyszłość. - oznajmiłem, wychylając się zza pleców mężczyzny. Jane spojrzała na mnie, uśmiechając się lekko.

***

Odchyliłem się lekko na kanapie, spoglądając na siedzącą przy stoliku blondynkę. Na jej nosie widniały teraz okularki kujonki w czerwonych oprawkach. Zazwyczaj je nosiła, kiedy naprawdę skupiała się na nauce. No cóż, bycie w najlepszej dziesiątce uczniów w szkole do czegoś zobowiązywało. Zastanawiało mnie jednak dlaczego to robiła. Naszej matki nigdy nie obchodziły oceny, chciała tylko byśmy byli szczęśliwi i robili to co lubimy. W sumie do kontynuowania swojej pasji także nie potrzebowała wysokich wyników czy też studiów. Nawet jeśli była naprawdę inteligentna, to czasami musiała zakuwać, a gdy już to robiła, to tylko na maksa.

Przeniosłem ponownie wzrok na monitor, na którym widniał teraz wielki napis "You Lose". 

- Dziś przychodzą Thomas i Jane, wypróbować nowy alkohol do baru. Zaproś Lucasa, bo na pewno nie chce przegapić takiej okazji. - oznajmiłem, włączając nową rundę.

- Jakie tym razem? - spytała beznamiętnym tonem, zupełnie jakby była to codzienność... W sumie to była.

- Szkockie whisky, ale znając Lucasa nie obejdzie się on też bez czystej. - odparłem z rozbawieniem, przypominając sobie jego mieszanie czystej ze wszystkim na co tylko się natknął. Straszny dzieciak, nawet ja tak nie piłem w jego wieku. Ciekawe kto ma na niego tak zły wpływ.

- Chris, może zaprosić też Max? - spytała nagle blondynka, wyrywając mnie z zamyślenia. Odwróciłem się, spoglądając na nią. Jej wzrok, wpatrzony był w jedną z książek, leżących na stole.

- Hmm? Jasne, jest w porządku. Chcesz ją dołączyć do naszej grupy alkoholików? - spytałem, przerzucając ręce przez oparcie kanapy.

- Kochanie, przestań tak żartować. To nieodpowiednie dla faceta w twoim wieku. A ty Alex zabieraj te książki ze stołu i sprawdź czy pizza jest już gotowa. - powiedziała nasza rodzicielka, rozkładając talerze na stole. Blondynka posłuchała jej, rzucając wszystkie książki i zeszyty na kanapę, a następnie podchodząc do piekarnika.

- W następnym tygodniu ja gotuję. Twoja pizza jest przepyszna mamo, ale mam dość jedzenie jej na zmianę z cheeseburegerami - oznajmiłem, podchodząc do kobiety. Ta spojrzała na mnie z wdzięcznością. Stanęła na palcach, całując mnie w policzek.

- Nigdy nie miałam czasu nauczyć się porządnie gotować. Jesteś cudownym dzieciakiem, Chris. - powiedziała, stawiając pośrodku stołu dzbanek z sokiem.

- Przecież to normalne, że chcemy ci pomóc. - odparłem, wyciągając rękę w stronę miski z sałatką, chcąc porwać z niej pomidorki koktajlowe. Kobieta uderzyła mnie jednak w dłoń.

- Najpierw umyj ręce brudasie! - zawołała surowym tonem. Przewróciłem oczami, widząc, że Alex wyciągnęła już pizzę z piekarnika. Poszedłem szybko do łazienki, umyć dłonie, po czym wróciłem do salonu na wspólny posiłek. Nałożyłem sobie na talerz spory kawałek pizzy, polewając go domowej roboty sosem czosnkowym. 

- Dzisiaj znów idziesz na nocną zmianę? - spytała Alex, nakładając sobie sporą ilość sałatki na talerz. Chwila... Kiedy ona pochłonęła swój kawałek pizzy?

- Tak, o wiele lepiej pracuje mi się w nocy. Zazwyczaj jest wtedy spokojnie. - odparła z lekkim uśmiechem.

Spojrzałem na nią, marszcząc lekko brwi. Rozumiałem, że nie chciała nas zadręczać, ale czy ona nie zdawała sobie sprawy z tego, że dobrze wiemy jak jej ciężko w obecnym okresie? Co roku cierpiała i chodziła na nocne zmiany, by mieć jak najmniej czasu by o tym myśleć. Zawsze kiedy zbliżała się rocznica ślubu, cierpiała o wiele bardziej niż w rocznicę śmierci ojca. Pewnie dlatego, bo przypominała sobie jak szczęśliwa była, kiedy szła do ołtarza.

- Tak właściwie to kim jest ta Max, o której mówiliście? - spytała, zmieniając temat.

- Kolejną dziewczyną, którą przeleciał Chris. - odparła Alex znudzona. Posłałem jej ostrzegawcze spojrzenie, jednak zupełnie mnie zignorowała. Rodzicielka spojrzała na mnie zmartwiona.

- Chris, nie boisz się, że któregoś dnia jakaś dziewczyna po tym jak usłyszy, że jej nie kochasz zechce wrobić cię w gwałt? - spytała, uważnie mi się przyglądając. Uśmiechnąłem się szeroko, machając niedbale ręką.

- W porządku, komisariat też już przeleciałem! - odparłem, dopiero po kilku sekundach zdając sobie sprawę z tego jak to zabrzmiało. Alex uderzyła się dłonią w twarz, robiąc typowego facepalma. - Nie powinienem był tego mówić własnej matce, prawda? - spytałem niepewnie. Obie pokiwały twierdząco głowami.

Starszy brat mojej dziewczynyΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα