Rozdział III

85 8 1
                                    

ANNABETH

Obudziłam się na jednym z łóżek szpitalnych, w sali, w której zemdlałam. Nie wiem ile mogło upłynąć czasu od mojego przyjścia do szpitala. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po sali. Nikogo oprócz mnie w niej nie było. Łóżka stały samotnie tak jak szafki obok nich. Wszystko było zakurzone jakby nikt nie bywał tu od wielu lat. Na ścianie, przy której przed moim zemdleniem stali mężczyzna i kobieta widniała plama krwi. Nadal spływała po ścianie.

,,To znaczy, że nie jestem tu długo"- pomyślałam sobie. To wszystko tak mnie przeraziło, że aż miałam ochotę płakać, szalał ogromny mętlik w mojej głowie, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Postanowiłam zostać w łóżku dopóki nie ochłonę. Kiedy siedziałam tak po cichu nagle usłyszałam za drzwiami czyjeś kroki. Ten ktoś szedł po mnie! Schowałam się pod kołdrę i udawałam, że śpię. Tajemniczy facet przystanął przed drzwiami i zaczął rozmawiać z tą kobietą. Nasłuchiwałam:
- Jak mogłeś do tego dopuścić?! A jeśli ona wygada coś policji? Będzie po nas!
- Kochanie, nie denerwuj się...- odrzekł zmieszany mężczyzna.
- Jak mam się nie denerwować?! Sama muszę wiecznie wszystko robić! A jeśli ona się w ogóle nie obudzi? - syknęła kobieta.
Chłopak nie zważając na nią, wszedł do sali. Przeszedł ją całą i zatrzymał się przy mnie. Wyciągnął rękę w moim kierunku i już chciałam ją odepchnąć, ale stwierdziłam, że zniszczę tym swoją przykrywkę. Zaczął sie bawić moimi włosami. To było nawet miłe. Potem przeniósł ją na moje czoło. To wyglądało tak, jakby sprawdzał czy czasami nie mam gorączki. Przesunął ją na mój policzek i gładził go przez chwilę. W końcu odezwał się do mnie:
- Piękna, możesz już otworzyć oczy. Nic ci nie zrobię. Przysięgam.
Otworzyłam je powoli. Zobaczyłam przystojnego chłopaka. Mógł mieć najwyżej 19 lat. Podniosłam się niepewnie i usiadłam na łóżku. Patrzył na mnie swoimi czarnymi jak wielki, głęboki staw oczami i uśmiechnął się szeroko. Ja jednak popatrzyłam na niego podejrzliwie.
- Słuchaj, ja ci to wszystko wyjaśnię. - nadal próbował mnie do siebie przekonać. - Nazywam się Andy, a tamta dziewczyna Maja. Jest moją narzeczoną. Jeśli obiecasz mi, że nikomu, ale to nikomu nie powiesz, to powiem ci o co tu chodzi.
Pokiwałam głową i pozwoliłam mu mówić dalej.
- Chodzi o to, że...- trochę się zawachał - że... jesteśmy z Mają wampirami.
Przetarłam oczy że zdziwienia.
- A to?- wskazałam na ścianę.
- Ugryzłem ją, byśmy byli razem na zawsze.
- Aha - wyjąkałam.
Tak w sumie, to wcale nie powinno mnie to szokować, ani nie powinnam się to bać, bo przecież byłam herosem i milion razy walczyłam z potworami, ale teraz się bałam. Mieliście kiedyś takie wrażenie, że po oglądnięciu jakiegoś horroru, że ktoś za wami ciągle chodzi. To nawet nie było to. Bałam się, że on się na mnie rzuci, chociaż zapewnił mnie, że tego nie zrobi.
Wziął moje ręce i schował je w swoich. Ja tylko patrzyłam się w jego oczy jak zaczarowana. Zbliżył się do mnie i pocałował mnie. Moja twarz pokryła się rumieńcem. Nastąpiła chwila niezręcznego milczenia, którą przerwał Andy:
- Idź już. Twój chłopak czeka. I pamiętaj, nie mów nikomu o tym co się tu wydarzyło. - pożegnał mnie.

♥Nadzwyczajni Herosi♥Where stories live. Discover now