first wave

3.3K 315 65
                                    

Hoseok siedział przy biurku, oświetlany jedynie przez ciepłe światło nocnej lampki przeglądał książki, które udało mu się dziś dorwać w antykwariacie. Jung Hoseok miał jedną małą i dość nietypową pasję czasem zachaczającą wręcz o obsesję. Całe dni spędzał na studiowaniu starych legend morskich co dość źle odbijało się na jego szkolnym życiu. Często zdarzało mu się wychodzić do szkoły, lecz niekoniecznie do niej dochodzić. Wagary zwykle spędzał na piaszczystej plaży. Niekoniecznie poświęcał czas na wygrzewanie się w złocistych promieniach słońca, w akompaniamencie szumu oceanicznych fal. Zwykłe przemierzał brzeg, pozwalając ciepłej wodzie delikatnie muskać swoje stopy. Szukał wówczas różnych ciekawych rzeczy wplątanych w kiście ciemnozielonych wodorostów wyrzuconych na brzeg. Czasami prócz obłych kawałów drewna i drobnych bursztynów udawało mu się znaleźć kolorowe muszle i duże błyszczące rybie łuski. Choć on sam był przekonany, że nie należą one do żadnego z morskich zwierząt. Hoseok jak nikt inny w świecie wierzył w piękne mityczne istoty nazywane syrenami.

Swoje nietypowe zainteresowanie pielęgnował od lat, a wszystko za sprawą incydentu, w którym brał udział jako ośmioletni chłopiec.

🦑🦑🦑

Ośmioletni Hoseok udał się ze swoim starszym przyrodnim bratem i jego kolegami na krótką wycieczkę łodzią swoich dziadków. Rodzice wyraźnie im tego zabraniali, ale kto bierze na poważnie słowa swoich rodziców. Chłopcy po obiedzie szybko udali się w stronę małego portu. Nastoletni wówczas brat ośmiolatka pewny swoich umiejętności wypłynął na dalsze wody. Pogoda pogarszała się z każdą minutą aż w końcu rozpętał się sztorm. Opiekunowie Hoseoka zajęci własnym przerażeniem nawet nie zauważyli, gdy mały chłopiec znalazł się za burtą.

Brunet podtapiany coraz większymi falami zaczął się topić. Czuł jak mimo walki, opada powoli na dno. Gdy już boleśnie odczuwał brak tlenu w płucach poczuł ramiona obejmujące jego tors.

Z objęć śmierci uratował go wówczas jak wszyscy dokoła myśleli cud. W nagłówkach lokalnych gazet pisano o dziecku uratowanym w cudowny sposób przez Boga. Prawda była jednak zupełnie inna. Hoseoka nie uratował cud, a niebieskowłosy chłopiec z pięknym turkusowym, mieniącym się kolorami tęczy ogonem. Oczywiście nikt wtedy nie chciał wierzyć w bajania ośmiolatka o syrenach.

Hoseok jak na kogoś, kto powinien mieć traumę do końca życia często przychodził na dziką plażę, odgrodzoną od ciekawskich ludzi masą skał i kamieni. Właśnie tam Hoseok spędzając wolny czas z "wymyślonym" przyjacielem zaczął interesować się starymi morskimi legendami. Przez kilka kolejnych lat wraz z niebieskowłosym chłopcem imieniem Yoongi zgłębiał tajemnice oceanu.

Doskonale pamiętał jak w swoim ulubionym zielonym kole próbował dogonić o wiele szybciej płynącego Yoongiego. Niezapomniane wspólne rozmowy do zachodu słońca i zbieranie małych kolorowych muszelek.

Nikt nie był w stanie wmówić Hoseokowi, że to wszytko było wytworem jego wyobraźni. Wszyscy dokoła wmawiali, że powinien być wdzięczny Bogu, a nie jakiemuś wymyślonemu koledze.

Nawet jeśli pewnego dnia niebieskowłosy chłopiec się nie pojawił, brunet wiedział, że to wszystko nie było zwykłym snem. Wiedział, że nie może zapomnieć. O przyjaciołach się przecież nigdy nie zapomina.

🦑🦑🦑

Hoseok jak zwykle postanowił wyjść z domu wcześnie, zważając na to, że był weekend i wszyscy normalni ludzie jeszcze smacznie spali. Szybko włożył buty, czapkę i jedyne co po nim zostało to dźwięk przekręcającego się klucza w drzwiach.

Brunet miał to szczęście, że od kilkunastu lat mieszkał bardzo blisko plaży. Każdego dnia wczesnym rankiem budziły go srebrzystobiałe rybitwy krążące nad oceanem, a wychodząc na balkon, czuł orzeźwiającą bryzę na swojej twarzy, która wypędzała z jego ciała i umysłu resztki snu.


Czując miękki piasek pod stopami, zdjął swoje zielone trampki. W akompaniamencie charakterystycznego dźwięku wydawanego przez piasek, zmierzał żwawym krokiem w kierunku spokojnego oceanu. Przystał na brzegu, by przez chwilę podziwiać wschód słońca.

Słońce wynurzające się zza lazurowego horyzontu było dla niego najpiękniejszym widokiem. Hoseok jako pewnie jeden z nielicznych cenił sobie wschody wiele bardziej od zachodów.

Wschód był nowym początkiem. Dawał nadzieję i siłę. Chłopak czuł wówczas, że to dziś jest dzień, w którym jego marzenia wreszcie mogą się spełnić. Miał jeszcze tak wiele czasu.

Natomiast zachód był jak porażka. Chwila, gdy czas minął a on znów tkwił w tym samym miejscu. Nie zrobił wszystkiego co w jego mocy, by znów spotkać swojego najlepszego przyjaciela. Zawiódł nie tylko jego, ale i siebie samego.

Hoseok spojrzał na swój czarny wodoodporny zegarek i usiadł kawałek dalej na ciepłym złocistym piasku. Dzisiejsza noc musiała być wyjątkowo spokojna, gdyż na brzegu nie było zbyt wielu ciekawych wyrzuconych przez fale rzeczy. Przynajmniej dla niego. Małe bursztynki i połamane muszelki niekoniecznie leżały w sferze jego zainteresowań.

Rozglądając się za czymś interesującym, natrafił wzrokiem na coś w kolorze turkusu. Podniósł się i poczłapał w kierunku skrzącego przedmiotu.

Był to niemały kamyk zawieszony na ciemnym rzemieniu. Opuszkami palców usunął z niego resztki piasku, by dokładniej się przyjrzeć. Był wtedy pewnien, że ten przedmiot nie jest mu zupełnie obcy, a wręcz bardzo bliski

silky waves | yoonseok | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now