*
Kolejny dzień miałam spędzić w szklarni u boku Villyana-Zdrajcy.
Poranek nie wyglądał tak kolorowo, jak poprzedniego dnia. Tym razem wiedziałam, co na mnie czeka; godziny w towarzystwie człowieka, który wydał nas wrogom; spojrzenia spode łba przepełnione pretensjami; cisza przerywana stukotem doniczek tudzież szelestem rozgrzebywanej ziemi; niewypowiedziane roje pretensji; moja złość na niego i vice versa.
Bez nadziei już piątą godzinę dzierżyłam łopatkę. Okopywałam roślinę, delikatnie otrzepywałam zagmatwane korzenie, po czym przekazywałam do dalszej obróbki w ręce Entymosa. Czasem zakryte rękawiczkami końcówki naszych palców stykały się, a nieprzyjemny prąd przebiegał przez każdą komórkę organizmu. Nie mogłam się nadziwić, jak w tak krótkim czasie z przyjaźni zrodziła się nienawiść. Najprawdopodobniej on nie odwzajemniał moich uczuć; raczej obecnością przypominałam mu przypadkową zbrodnię, którą dokonał. Być może wierzyłam w to, że nie chciał naszej krzywdy.
Kiedy zdobywałam przyjaciół, liczyłam na lata niczym nie niepokojonej egzystencji u boku drugiej osoby. Oddawałam całą siebie, co w pakiecie dawało: zaufanie, aby powierzać tajemnice; oddanie, gdy stawałam murem za druhem, choćbym i ja miała ponieść śmierć; czas, który mogłam równie dobrze poświęcić na coś egoistycznego; a także miłość tak mocną, jak ta do rodziców.
Wojna zmienia każdego z nas, lecz przemiany złe odbijają się największą czkawką. Ostatecznie wydaje mi się, że każdy z nas ma coś na sumieniu. Jakiegoś trupa w szafie? Bardzo zawstydzające czyny? Coś na pewno się znajdzie. Prawda, drodzy słuchacze?
Po południu stało się coś, co chociaż na chwilę ukoiło nerwy i oderwało mnie od pogrążania się w czarnych myślach. Rozmyślałam o tym, co by było, gdybyśmy powstrzymali Entymosa. Czy przegapiliśmy sygnały? Jak w ogóle objawiała się chęć do zdrady? Czy dalibyśmy radę je zauważyć? Tyle pytań, a żadnych odpowiedzi. Gdybym zapytała Villyana... duma nie pozwalała. Nie. Zadręczanie się do niczego nie prowadziło.
– Cześć.
Odwróciłam się w stronę wejścia do szklarni; właściwie nie tylko ja. Zielarz obrzucił idącego między grządkami mężczyznę zaciekawionym spojrzeniem.
– O, cześć! – przywitałam się z Pystolliusem.
Niósł srebrną tacę z idealnie wypolerowaną pokrywką. Widziałam w niej umorusaną ziemią siebie.
– Przyniosłem ci obiad... – wytłumaczył, stawiając naczynie na jedynym wolnym, nieuwalonym piachem, gliną lub nawozem skrawku stołu.
To jedna z tych rzeczy, których człowiek się nie spodziewa. Ślepiec przynoszący z własnej, nieprzymuszonej woli posiłki. Czułam, że Theodor jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Tego faceta dało się lubić, jeśli przymknęło się oko na ludobójstwo, do którego przyłożył rękę.
YOU ARE READING
Złote Kajdany / Złota Tiara [fantasy/romans][+18]
FantasyIII miejsce w kategorii FANTASY w konkursie literackim "Splątane Nici" (edycja wiosna/lato 2018) organizowanym przez @adriananitaniteczka. "Coś szeptało za moimi uszami. [...] Kiedy się obracałam, nie widziałam nikogo. Ciemność stała się mym wrogiem...