15: Esencja cierpienia

409 34 10
                                    

Nie mam pojęcia, jakim cudem, ale upalny, majowy dzień, który spędziliśmy razem, popchnął naszą znajomość do przodu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nie mam pojęcia, jakim cudem, ale upalny, majowy dzień, który spędziliśmy razem, popchnął naszą znajomość do przodu.

Tak, jak Scorpius zadeklarował – powróciłam do pracy przy eliksirach, a tym samym spędzałam z C'Thanem przeważającą część dni. Nigdy nie byliśmy sami, zawsze w lochach towarzyszyli nam Calibrin i Pystollius. Otrzymałam też pozwolenie na spotkania z Shantalą; Arediusz nie robił żadnych problemów, jeśli tylko zapytało się go wprost o zgodę. W ciągu tygodnia odwiedziła mnie dwa razy w komnatach Draagonysa. Mój narzeczony w tym czasie wcale nie wychodził; zazwyczaj siedział na balkonie w wiklinowym fotelu lub wylegiwał się w łóżku z książką. Chcąc nie chcąc, przysłuchiwał się naszym babskim sprawom. Często przewracał oczami i krzywił się, słysząc głupsze z naszych wypowiedzi. Otrzymałam namiastkę normalności, za co byłam wdzięczna. Rozumiecie? Wdzięczna nie tylko Scorpiusowi, ale także Przewodnikowi – dwóm ślepcom.

Powróciły lekcje zamykania umysłu. Zawsze przed snem, gdy umysł był najbardziej znużony, leżeliśmy naprzeciw siebie, a on wdzierał się do mojego mózgu. Trzymał się jednej zasady, którą wyznaczyłam – nie grzebał w bolesnych wspomnieniach. Błądził po tych najstarszych z okresu dzieciństwa, nierzadko komentując je żartobliwie. Poznawał moją przeszłość, uczył się o mnie wiele, niewiele dając od siebie. Czwartego dnia udało się mi odepchnąć jego napór. Tylko na chwilę. Później znów zaatakował ze zdwojoną siłą. Niemniej jednak pochwalił mnie za osiągnięcie, na co zareagowałam histerycznym śmiechem; co jak co, ale nie spodziewałam się, że doceni mnie na jakimkolwiek polu.

Rozmawialiśmy o błahych sprawach... pogodzie... pracy... Głównie to ja mówiłam, a on słuchał. Nasze konwersacje były nieraz do bólu grzeczne i sztywne, aby czasem ustępować pola luźniejszym dialogom. Draagonys, kiedy nie był zamyślony, zły lub zajęty swoimi sprawami przy biurku, pokazywał swoje poczucie humoru. Nie mówił, co robił, gdy ja kroiłam ingrediencje z C'Thanem, tak samo jak nie wchodził nigdy na tematy zakazane: Penelopa, ucieczka Andromedy i jej śmierć, napięte relacje z ojcem.

Korzystałam z podarunku od Draagonysa. Napisałam pierwszą krótką historię o księżniczce uwięzionej przez złego potwora. To opowiadanie nie miało happy endu – bestia pożarła śmiałka, który próbował odbić dziewczynę z jej szponów, a także z zazdrości doszczętnie zmasakrowała ciało niewiasty. Miłość doprowadziła do katastrofy. Scorpius, w ramach sprawdzania, czy nie przemycam między wierszami wiadomości, przeczytał mój twór. „Powinnaś się leczyć" – skomentował, na co ja wzruszyłam ramionami. Mój wisielczy humor, pogarszający się z każdym upływającym dniem przybliżającym nas do wesela, nie nastrajał mnie do pisania lekkich romansów.

Dni zlewały się ze sobą, przebiegając rutynowo: śniadanie, praca, obiad, praca, kolacja, czas wolny, kąpiel, praktyka w zamykaniu umysłu, a później błogi sen. Wieczorem, po intensywnie spędzonych godzinach, padałam jak mucha. Posiłki jedliśmy wraz z innymi, w wielkiej sali. Któregoś dnia przy stole po lewej Przewodnika zasiadł Entymos wraz z Eleonorą. Jak gdyby nigdy nic Villyan zajadał się z ślepcami, ba, nawet z nimi żartował. Moja dawna przyjaciółka spojrzała parokrotnie w moją stronę, żeby szybko spuścić wzrok na podołek. Wstydziła się swojego położenia. Wstydziłam się razem z nią. Wyglądała kwitnąco – ciąża jej służyła. Jej jasne oblicze nabrało rumieńców i – w odróżnieniu od oblicza Villyana – zaokrągliło się. Zazwyczaj poplątane, ciemne blond (prawie bursztynowe) włosy do kolan zawiązała w długi, gładki warkocz, który ułożyła na ramieniu. Brzuszka nie było jeszcze widać.

Złote Kajdany / Złota Tiara [fantasy/romans][+18]Where stories live. Discover now