09: Mordy i inne grzechy

457 35 11
                                    

*

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

*

– Najgorszym było niepewne jutro, a właściwie weekend, który nadszedł zbyt szybko, a swą gwałtownością zburzył desperacko naginany do moich potrzeb świat...

Kobieta zamilkła, szklanym spojrzeniem tkwiąc w punkcie nad głową Moore'a. Raz na jakiś czas zdarzało się, iż zastygała w ten sposób, jakby utonęła w oceanie wspomnień; wtedy też zamierały jej ruchliwe kończyny. Tak stało się i tym razem. Zabandażowane przez dyżurnego lekarza dłonie spoczęły bezwładnie na kobiecym podołku.

Charlie wpatrywał się w szczupłą twarz, na której skórze nie sposób było dostrzec najmniejszej zmarszczki. Taka młoda, a zdaje się, iż przeżyła więcej złego niż niejedna stuletnia osoba.

Wiek. Porównywanie wieku eterran i ludzi było jak – nie przymierzając – czynienie tego samego z małpą i człowiekiem. Daemona, według kartoteki, miała dwadzieścia siedem lat. Urodziła się pierwszego dnia marca 1990 roku. Aż siedem lat dzieliło ją od córki śledczego, ale według wszelkich znanych biologicznych norm znajdowały się mniej więcej na tym samym etapie rozwoju. Młodość eterran trwała do połowy stulecia; dopiero po pięćdziesiątce mogli pełnoprawnie mówić o sobie jak o osobach dojrzałych – wtedy też rozpoczynały się procesy degeneracyjne podobne do tych uruchamianych u człowieka po dwudziestym piątym roku życia. Elfy żyły dwukrotnie dłużej, a długowieczność darował im eter i przystosowanie organizmu do czerpania zeń oraz wykorzystywania w procesach fizjologicznych.

Sathana – opanowana, ale przede wszystkim rozluźniona – w żadnym razie nie kojarzyła się Moore'owi z morderczynią. Najwyżej z niegroźną wariatką.

Ktoś kaszlnął. Daemona zmarszczyła brwi, przytomniejąc. Utkwiła spojrzenie w Charliem.

– Przed weekendem nie działo się nic godnego uwagi? – dopytał Moore.

– Nie. Pracowaliśmy. Scorpius się nie odzywał obrażony za wspomnienia, które zobaczyłam. Theodor też nie miał dla mnie czasu, widziałam się z nim w czasie pracy w lochach. Coś wisiało w powietrzu, szykowali się na coś.

– Co to było?

– Atak w górach, w celu złapania kolejnych członków ruchu oporu.

Więźniarka wzruszyła ramionami, umniejszając wagę swoich słów.

***

Sobota nadeszła niespodziewanie. Zajęta pracą przy eliksirach trwoniłam czas. Mam wrażenie, że czas przyspiesza, kiedy robimy coś ciekawego, zwalnia zaś, gdy stoimy w kolejce bądź czekamy na dzień następny. Gdy zaczyna nam na nim zależeć, on ucieka jak fałszywy adorator; najpierw kusi możliwościami i swoim ogromem, a gdy już przywykniemy, pokazuje swoje drugie oblicze. Im jesteśmy starsi, tym szybciej on gna. I gna. I gna... aż w końcu... Mój czas jest niedościgniony. Ledwo się poznaliśmy, a już musimy się żegnać. Czas to dwulicowy drań. Wróg i przyjaciel.

Złote Kajdany / Złota Tiara [fantasy/romans][+18]Where stories live. Discover now