rozdział 3

2 0 0
                                    

Wstałam , nie byłam pewna czy to co widziałam było naprawdę czy to był jeden z moich pokreconych snów.
- chodź, pokaże Ci coś
co miałam zrobić pomyślałam że jak by miała mnie zabić bądź skrzywdzić już dawno by to zrobiła. szłysmy ciemny korytarzem. W nocy ten dom wydawał się bardzo mroczny i tajemniczy , było czy jego przytłaczająca aurę. Zabrała mnie na podwórko , do ogrodu za domem. Księżyc oświetlał wszystkie rośliny srebrząc je.
Największym i najstarszym drzewem był Bug nieznanego pochodzenia, był trochę inny niż wszystkie ponieważ posiada srebrną korę która aż błyszczy od księżyca. Jest nawet o nim wierszyk.
Zasadzone przez żołnieża
Z ciepłej krwi powstało
Wejście do królestwa
Mu ofiarowano
Albert mi odpowiedział tę historię. Podobno żołnierz dostał to drzewo za słóżbe ojczyźnie , dróga cześć jest dość jasna ale wejścia nikt nie znalazł wejścia.  Kobieta podeszła do niego  wpatrójąc się w nie.
- znasz tę historię prawda?
- chodzi Ci o ten wiersz ?
- jest niezwykle jasny ,A i tak nikt nie otworzył przejścia.
- to tylko historyjka
- mówisz to komuś kogo pierwszy raz zobaczyłaś w książce
No i tu mnie ma . Czysta prawda. Kobieta dotknęła dłonią drzewa w wgłębieniu w korze. Drzewo zabłyszczalo jak by przeszedł przez nie prąd, od korzeni aż po same czóbki liści. Drzewo nagle poruszyło się jak by żyło własnym życiem. Otworzyło się na jakiś metr. Patrzyłam na to z takim ogromnym zdziwieniem , ta noc to było jakieś wielkie zdziwienie.  Moja przewodniczka była spokojna , to mnie jeszcze bardziej przerażało , no ale w końcu wyszła z książki. Spojrzała na mnie z uśmiechem. Włożyła powoli rękę w otwór . Wyjęła piękny jednoręczny majestateczny miecz. Na jego rękojeści znajdowały się dwa oplatajace smoki z kroplami żywicy zamiast oczu. Klinga odbijała równo światło księżyca i moje odbicie. Niebieskie oczy oraz czerwone włosy. Nie mogłam pojąć jak to się stało .  Uciekinierk książki podała mi miecz
- poznajesz? Spytała ale nie zrozumiałam . Nigdy nie widziałam tego miecza, przecież wyjęła go z drzewa jak miałam to poznać.
- Nie , nigdy go nie widziałam .
wyglondala jak by się zawiodła. ale po chwili znowu przybrała obojętny wyraz twarzy.
- zatrzymaj go.
Rozpłyneła się w powietrzu. Rozglondalam się nerwowo, trzymając w ręce miecz wyjęty z drzewa. Co miałam zrobić , wróciłam do domu z mieczem. Będąc już u siebie w pokoju, odłożyłam  miecz na końcu łóżka i przyglondalam się mu przez pół nocy , później padłam ze zmęczenia. Następny dzień szybko zawitał i bardzo dobrze miałam mnóstwo nieopisanej energi jak na kogoś kto spał pół nocy.
Szybko się ogarnęłam i zeszłam na śniadanie. Zobaczyłam Alberta i kaja  siedzących przy stole
- Czekaliśmy na Ciebie. Powiedział Albert stojąc w kuchni.
- Tak widzę i słusznie. Zasiadłam i zjedliśmy świetne jajka które przyżądził lokaj.
- Chcę nauczyć się władać mieczem.
Nikt się nie spodziewał takiej informacji przy stole z rana. Kajowi jedzenie stanęło w gardle. Albert pozostał niewzruszony. Spojrzeli na siebie A następnie na mnie zmieszani. Ciszę przerwał Lokaj
- Czemu mieczem ? I Dlaczego dopiero teraz? Panienka nie powinna walczyć.
- Tak, w sumie to Ty nie masz siły na walkę mieczem , może weź sobie karabin jest bardziej skuteczny. Dodał kaj. Bez chwili wahania odpowiedziałam
- Miecz to piękna broń, lubię stare rzeczy i jak w to frajda do kogoś strzelać. Mieczem jest o wiele ciekawiej. A... Albercie twoja rodzina pracuje tutaj od pokoleń możesz mi coś powiedzieć na temat tego starego drzewa w ogrodzie?
Kaj i Albert znieruchomieli jak bym pytała się o coś bardzo dziwnego. No nie sądzę że historia drzewa to coś oczywistego ale bez przegięć.
- Panienko niestety nie zostały mi udzielone żadne podania na ten temat , ale sądzę ze powinny się one znajdować w bibliotece bądź w gabinecie Pani ojca.
No to zapowiadało się ciekawie ... ale przypomniałam sobie o moim szkoleniu w sztuce miecza.
- A wracając do władania mieczem...
Pracownik tylko przewrócił oczami
- Mogę udzielić kilka lekcji , zostałem wyszkolony przez ojca , to była taka nasza tradycja.
Ucieszyłam się niezmiernie. Dostałam miecz od laski z książki to wypadało by  nauczyć sie to używać.
Świetnie możemy zacząć nawet zaraz.
- Dobrze , idź po szpady są schowane pod schodami razem z kombizonem. Musisz to włożyć bo nie chcę później Ciebie leczyć.
Pobiegłam ile sił w nogach, adrenalina aż buzowała.
Wracając chciałam sprawdzić czy Albert już skończył.
- Robi się ciekawska , chce się nauczyć składać bronią. Czy to nie aby trochę dziwne ?
To był Kaj. Nie wiedzieć czemu był zdenerwowany
- Nie panikuj , to dobrze że chce się uczyć będzie jej łatwiej , poza tym i tak się kiedyś dowie, twoje zadanie się nie zmieni po prostu będzie trochę trudniejsze.
Albert był niezwykle opanowany.
- znam swoje obowiązki lepiej niż Ci się wydaje. Ty masz łatwiejsze zadanie więc Ci wszystko jedno. 
Szpady wypadku mi z rąk zdradzając moja obecność.

MrocznaWhere stories live. Discover now