rozdział 5

0 0 0
                                    

Znikła. Stałam wpatrójąc się w ciemny pokój  w poszukiwaniu kobiety z blizną. W końcu wylondowałam w łóżku.
Obudziły mnie promienie słońca. Pogoda była piękna. Zeszłam na dół. Albert akurat wchodził do domu
- witaj panienko. Dzisiaj na śniadanie płatki na mleku bo nie mamy czasu. Mam kuszę , łuk i sztylety. I jeszcze takie coś..
Wyciągną  coś na kształt bumerangu tylko że z ostrzam na boku.
- wszystko to kupiłeś?
- Panienko takich rzeczy się nie kupi w sklepie , mieliśmy to w starych rzeczach twojego pradziada.
- Pewnie nie wiem jak się tego używa.Przyznałam bo pewnie taka była prawda.
- Witaj dobry świecie ! Do domu wpadł Kaj z uśmiechem na ustach , jednak po tym jak zobaczył broń którą trzymał Albert jego humor się zmienił.
- I żegnaj dobry świecie.
- oj przestań Kaj , jestem pewna że sam chcesz tego użyć .
Jego spojrzenie spaliło mnie w środku.
- Nie czuje takiej potrzeby.
Ale w głębi wiedziałam że chce zobaczyć jak to działa. Pobiegłam na górę , ubrałam sie,  zjadłam śniadanie i spotkaliśmy się w ogrodzie.Albert przyszykował wszystko , tarcze , broń poukładał na stole. Wyglondalo to jak miejsce do torturowania ludzi, nie przestraszył mnie ten widok. Kaj aż zbladł. Odwrócił się i chciał iść ale w porę chwyciłam go za kołnierz.
- oj nie ma mowy
- Monia , mam nadzieję że nie spróbujesz tego na mnie.
Na pierwszy ogień poszła kusza. Chwyciłam pewnie , nałożyłam bełt i wystrzeliłam. Nie trafiłam w tarcze , nawet nie byłam blisko. Spróbowałam kolejny i kolejny ale kończyło się tak samo. 
- widzimy że kusza to nie jest twoja dobra strona. Stwierdził Albert , kaj tylko przytaknął.
Podali mi łuk. Strzeliłam w tarcze, ale nie jakoś wybitnie.
- No nie najgorzej ani nie najlepiej.
Musiałam przyznać że broń miotająca nie jest moją ulubioną.
Sztylety przyznaje przypasowaly mi ale ta nie czułam się w nich tak dobrze jak w mieczu.
Ostatnia broń , dziwny bumerang, rzuciłam , trafił dokładnie tam gdzie chciałam. Skutek był oszałamiający wyrwało kawałek drzewa wróciło. Nie zranił mnie. Ale był niesamowicie skuteczny.
- w tej broni , oczywiście oprócz miecza chyba się najlepiej czujesz prawda ?
Spytał Albert
Przytaknełam
- widać. Stwierdził
- Dobrze , będziesz trenować technikę opanowania tego czego. Skierował swój palec na bumerang
- I oczywiście szermierke.
Cały dzień spędziłam na koszeniu powtykanych w ziemię patyków. Albert powiedział że drzew mu szkoda . W jakiejś części go rozumiem. Kaj się mi przyglondał siedząc na trawie pod drzewem, wiedziałam że gdzieś w duchu mnie komentuje , ale nie powie tego głośno. Przecież miałam broń. Ćwiczenia to jest świetny sposób by oczyścić umysł , mogłam pomyśleć. Zastanawiałam się o co chodziło Kajowi i Lokajowi jak rozmawiali w kuchni.
- jak byś  coś o mnie wiedział, o mojej przyszłości bądź przeszłości to powiedział byś mi ?
Zadałam pytanie.
Kaj się rozejrzał
- zależy ..
- o czego ?
- zależy czy była to by dobra wiadomość czy zła
- złej byś mi nie powiedział?
- Nie powiedział bym Ci dobrej , mniej byś  się cieszyła.
Jest w tym jakaś logika. Musiałam przyznać. Nadszedł wieczór. Po dwóch prawie że nieprzespanych nocach uznałam że nie będę czekać na kolejną niespodziewaną rzecz. Jak ma się coś zdarzyć to zapewne mnie obudzi. Byłam ogromnie zmęczona cały dzień trenowałam. Zasnęłam.

MrocznaWhere stories live. Discover now