Game Seventeen

2.1K 248 170
                                    

Eren Pov

Jego ostre słowa nie powinny tak mocno uderzyć w moje ego, tylko się odbić od mojej stalowej fasady i polecieć w siną dal. To dlaczego tak się do końca nie stało? Gdyby miał  dzieciństwo takie jakie ja musiałem przeżyć, szybko nauczył by się rezygnować z wszelkich uczuć które pokazywały by że jest słaby, albo przynajmniej nauczyć ukrywać się je tak, by inni ich nie dostrzegli.

Gdy w pośpiechu wbiegłem do mieszkania, widziałem tylko tego chłopaka, z bronią wycelowaną prosto w Levia. Czy naprawdę on oczekuje ode mnie tego, że przeproszę go za uratowanie mu życia? Przecież dokładnie mu powiedziałem, jeśli nie czuje się gotowy na to by zabijać, ja zrobię to za niego. Czy to takie trudne? Po prostu zostawić mi wolną rękę do działania a nie jeszcze się o to wielce obrażać.

Jaśnie pan pierdolony.

Ale może on ma rację...

W świecie który jest tak bardzo niesprawiedliwy, nie będzie mieć on żadnych szans. Gdyby naprawdę żyliśmy w dzikiej naturze, tak jak napomknął o tym Levi, naprawdę był by królikiem. Słabym zwierzątkiem, które w łańcuchu pokarmowym znajduje się na samym dole, by zostać pożarte przez drapieżcę. Królik nigdy nie pokona lwa. A jeśli chodzi o walkę to zwłaszcza jest tak, że małe zwierzątko przeważnie ginie. 

''Nie przejmuj się jego słowami, jest jeszcze niedoświadczony i po raz pierwszy musiał zobaczyć, jak osoba którą zna, została zamordowana przed jego oczami.'' Jean podchodzi do mnie i  zaczyna klepać mnie bratersko po ramieniu. Szybko odpycham jego rękę.

''Przecież słyszałeś co powiedział, oni nawet się z sobą nie przyjaźnili.''

''Ale to przecież czysta ludzka reakcja, wciąż była to osoba którą znał daj mu trochę czasu, aż się uspokoi. Wtedy na pewno wszystko przemyśli i zrozumie.'' Jeszcze raz klepie mnie po ramieniu i posyła mi pocieszający uśmiech, który natychmiast znika gdy potrząsam przecząco głową.

''Nie.'' Mówię i idę w stronę fotelu który stoi w rogu pomieszczenia przy kaloryferze. ''On jest słabą niedołęgą i do tego jeszcze niewdzięcznym szczylem. Jeśli dalej będę go chronić, prawdopodobnie umrę szybciej od niego. Jak dla mnie to już koniec, jeśli naprawdę tak bardzo pragnie swojej śmierci, to niech ją sobie dostanie.''

Srebrny pistolet chowam z powrotem do kabury, która przylega do prawej strony mojego tułowia. Trochę przypomina to jakby kamizelkę, która ciasno opina mój tors, zamykaną z przodu i boku na zatrzaski, tylko że w tym przypadku są to skórzane paski oplatające klatkę piersiową i ramiona. Moja broń jest tam dobrze ukryta i praktycznie niewidoczna pod ubraniem, dlatego mogę nosić ją cały czas przy sobie. Jean też posiada tą przydatną dla gracza rzecz.

''Na pewno chcesz to zrobić? To nie jest jakiś żart, bez twojej pomocy. On naprawdę zginie.'' Próbuje przekonać mnie koniomordy, ale ja już nie zamierzam zmienić zdania. Boże czasami się zastanawiam jak ktoś taki jak on może być numerem 4 w tej grze? Chce chronić chłopaka którego dopiero dzisiaj poznał. On w ogóle tu nie pasuje.

Zwykle porady Jeana nie są wcale tak głupie. Jest on dla mnie jak starszy brat i bardzo często razem rozwiązujemy problemy które pojawiają się nam na drodze. To on był przy mnie gdy zabiłem pierwszych graczy. Pocieszał mnie, mogłem mu się wyżalić  pomógł mi zdjąć ten dotkliwie bolesny ciężar, który spoczywał na moich barkach, aż do momentu w którym już sam umiałem uciszyć sumienie które paliło mnie żywym ogniem, mieszając swoje dotychczas  wzorowe postępowanie z błotem.

Ale tym razem go nie posłucham.

''Nie będę za nim biegał jak jakaś zakochana nastolatka za swoim kpopowym idolem. Co się z nim dalej stanie to już nie moja sprawa. Pora żeby nauczył się że z bólu, niezmordowanie  trawiącego psychikę i ciało,  również można czerpać korzyści.'' Ubieram moją czarną skórzaną kurtkę, wpatrując się bezinteresownie  w punkt na dywanie gdzie przed chwilą leżał zakrwawiony korpus blondyna. Wszystko znikło, nie zostało po nim ani minimalna kropelka krwi. No cóż, nie będzie trzeba czyścić.   

To nie tak że lubię zabijać z zimną krwią lub że sprawia mi to jakąś chorą przyjemność, nadal jestem człowiekiem i muszę walczyć z wyrzutami sumienia, ale na to już nic nie mogę poradzić. O tym co 'niesmaczne' się zapomina i idzie dalej. Taki los. Nie zostałem wciągnięty do tej gry nieświadomie tak jak Levi, ale także nie zacząłem grać bez pretekstu, kierując się tylko żądzą mordowania. Jedynym powodem dla którego nadal utrzymuję się przy życiu, jest pewna osoba, którą muszę odnaleźć i stąd wyciągnąć. Żywą.  

Jean splótł ręce na piersi przechylając głowę w bok chcąc coś powiedzieć i w tym momencie mój telefon zaczął wibrować. Na pewno nie jest to powiadomienie o nowym pojedynku. Walkę na ten tydzień odbyłem dwa dni temu, a o rozpoczęciu nowego eventu też mi nic nie wiadomo, więc trochę zaskoczony wyciągam telefon z mojej kieszeni i stwierdzam że jest to nowa wiadomość , którą po chwili otwieram. 

Od: Admin

Temat: Spotkanie

Jutro o 17:00 West Tower.

Jean powiedział mi już wcześniej że on się do mnie odezwie i zaaranżuje spotkanie, ale nigdy nie liczyłem na to że nastąpi to tak szybko. Więc  rzeczywiści wrócił z powrotem do miasta i w przeciwieństwie do poprzedniego razu jest gotowy na to by zemną porozmawiać. Mam nadzieję że tym razem dogadamy się omijając niepotrzebne problemy. 

''Czy to jest to, o czym myślę?'' Pyta blondyn podchodząc bliżej by rzucić okiem na komunikat, szybko blokuję telefon i wkładam go z powrotem do kieszeni.

''Przepraszam, wiesz że nie mogę ci tego pokazać.'' 

''W porządku.'' Widzę że próbuje ukryć swoje rozczarowanie spowodowane moimi sekretami. Jednak za bardzo mu się to nie udaje bo jego niezadowolenie można wyczytać z twarzy. ''Po prostu przysięgnij mi że będziesz ostrożny. Wiem że go kochasz, ale nie zapomnij o tym że on nie zawaha się, aby cię zabić, gdy tylko ona go oto poprosi. Dla niej więzi między wami są mało znaczne. Dobrze o tym wiesz''

Na odwal przytakuję i nawet nie próbuję zakamuflować tego, że w tym momencie jego słowa nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia. Jean już wiele razy próbował mi wmówić że dla niego, na ratunek jest już za późno i że postępuję głupio angażując się dla kogoś kto nie chce być uratowany i nie planuje przyjąć mojej pomocy. Uważa że znieczulica już doszczętnie pochłonęła jego ludzkie serce, a raczej to co z niego zostało, ale ja i tak się nie poddam. To dla niego dotarłem tak daleko, aż na sam szczyt, by go uratować  i jeśli będzie trzeba to posunę się jeszcze dalej. 


No  moje kochane poziomeczki jak tam tydzień mija? :) :* Już niedługo wakacje kto się cieszy? XD :D


Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵWhere stories live. Discover now