Game Twentytwo

1.8K 240 39
                                    

Levi Pov

Skrzypnięcie, otwieranych masywnych drzwi, zdradza jego przybycie. Nie wiem czy miał zamiar się do mnie podkraść, jeśli tak to niestety mu się to nie udało. Drzwi te prowadzą  na dach szkoły, już od dwóch lat są popsute. Zostały zmasakrowane gdy w pewien piątkowy wieczór pewna grupka uczniów wyprawiła sobie tutaj dziką imprezę. Są cały czas otwarte choć powinny być zamknięte, blokując drogę na dach. Nie wszyscy o tym wiedzą, jestem jedną z niewielu osób które tu przychodzą. Wpadam tu zwłaszcza wtedy gdy potrzebuję spokoju i wyciszenia.

''Jak mnie znalazłeś?'' Pytam spokojnie, nadal mając zamknięte oczy. Rozkoszuję się ciepłem promyków słońca, które otulają moją twarz. Nie muszę otwierać powiek by wiedzieć że to Eren. Gdyby był to któryś z uczniów już dawno by się odezwał, a gdyby był to któryś z graczy to prawdopodobnie nie siedział bym już tu żywy.

Słyszę kroki, podchodzi do mnie i staje obok, prawdopodobnie nachylając się w moją stronę, blokuje drogę słońcu, tworząc cień. Ogarnia mnie lekkie uczucie chłodu.  

''Twoje miejsce pobytu nie jest tylko widoczne dla przeciwnika ale również dal sojusznika, zapomniałeś?'' Wzdycha zdenerwowany, a gdy otwieram oczy zauważam że już nawet na mnie nie patrzy. Spogląda na rozprzestrzeniający się pod nami ogród szkolny. Widok ten oferuje dużo zieleni, kwitnących kwiatów i innych słonecznolubnych roślinek. Napawa się tym wspaniałym obrazkiem, chyba dopiero po dekadzie obraca się ponownie w moją stronę.

''Chcesz się zabić?'' Pyta patrząc na chwiejącą się balustradę na której siedzę i na przepaść pod moimi nogami. Chyba każdy kto by tu wszedł i właśnie by mnie tak zastał, od razu by o tym  pomyślał i rzucił mi się na ratunek, ale nie Eren. Wypowiedziane przez niego słowa, zważając na całą tą sytuację w grze i to że wszystko obraca się wokół życia i śmierci, jak dla mnie brzmiały cholernie głupio. Nabijał się ze mnie, choć wyczuwam również w jego głosie ciut smutku. 

''Nawet jeśli tak, to nie twoja sprawa.'' Odwracam od niego wzrok i postanawiam poświęcić swój drogocenny czas na oglądanie tego przepięknego widoku natury. Kwiatki i drzewa są o wiele ładniejsze od Erena, przynajmniej tak próbuję sobie to wmówić.

''Tak myślałem.'' Kątem oka widzę jak zamyka oczy i delektuje się lekkim powiewem wiatru który rozwiewa jego czekoladowe kosmyki  włosów. Najlepszym rozwiązaniem byłoby  go zignorować  i czekać aż sam sobie pójdzie lub samemu się po prostu ulotnić, ale ciekawość tak nie działa , ona jest podstępna i perfidna, chcę wiedzieć po co tu przylazł więc zostaję.

''O czym rozmyślasz?''

Teraz to on, słysząc moje pytanie,  odwraca się do mnie i na mnie zerka.

''Nad tm że wybrałbyś właśnie taką śmierć. Najłatwiejszą.'' Mówi mi to z uśmiechem na twarzy, lecz nie jest to uśmiech szyderczy. Powinienem go nienawidzić i jakoś wszystko we mnie właśnie do tego dąży ale jest to dla mnie bardzo trudne, tak jakby moja podświadomość  sama automatycznie broniła się przed tym tokiem myślenia. Eren próbuje odgrywać osobę silniejszą nieodczuwającą strachu ale w takich sytuacjach jak ta wydaje się być właśnie tym słabszym z nas obojga.

Przyznanie się do tego, że czegoś się nie umie lub że odczuwa się żal czy strach nie czyni człowieka słabym, ale niestety właśnie tak myśli Eren. Przez umysł przemknęła mu myśl o tym że mogę popełnić samobójstwo dlatego odbiera to jako moją oznakę słabości, a tak nie jest. Ja wcale nie chcę umierać.

''A czy ty widzisz to inaczej?'' Pyta gdy łapie mnie na tym że poirytowanie przewracam oczami.

''Jeśli już mnie pytasz o zdanie, to tak, widzę to kompletnie inaczej.'' Chwytam się mocno poręczy i dalej kontynuuję swoją wypowiedz. ''Samobójstwo nie jest najłatwiejszym sposobem by opuścić ten świat. Wręcz przeciwnie myślę że jest to jedna z najtrudniejszych dróg, ponieważ na ten krok potrzeba wiele odwagi. Wola przetrwania człowieka, przewyższa wszystkie inne uczucia dlatego większość ludzi jest gotowa zabić aby przeżyć. Niewiele osób potrafi do końca odepchnąć ten pierwotny instynkt na boczny tor i wybrać własną śmierć. Są o krok od tego, ale jednak się cofną.  To walka którą toczymy z samym sobą. Ci ludzie umierają nawet nie wiedząc co się stanie po ich śmierci. Czy naprawdę przyniesie im to upragnione odkupienie? Czy nie widzieli innego wyjścia z sytuacji która zagoniła ich do tej ślepej uliczki? Czy uwolni ich to od ludzi którzy przemienili ich życie w piekło na ziemi tak, że nie dostrzegli innej możliwości uwolnienia się? Czy tylko przyniesie to żal i smutek osobom które ich bezgranicznie kochały?''

Odwracam się od niego i patrzę w bezchmurne niebo. ''Nigdy nie mów że łatwiej jest umrzeć, bo tak nie jest, a ty który walczysz każdego dnia o przetrwanie zabijając innych, powinieneś wiedzieć o tym najlepiej.''

Eren ma w sobie coś takiego, co sprawia że strasznie się denerwuję, prowadząc z nim rozmowę. Już od dawna nie odczuwam strachu w jego obecności , nawet mając świadomości tego że prawdopodobnie jest on człowiekiem którego powinienem bać się najbardziej. Może to pewien rodzaj szacunku ale również coś znacznie silniejszego, coś czego nie potrafię jeszcze zdefiniować.

''Masz rację.'' Opiera się o balustradę i pochyla się bardziej do przodu by lepiej popatrzeć w przepaść pod nami.

''Ach tak?'' Pytam zaskoczony jego nagłą zmianą zdania. ''Skoro już to sobie wytłumaczyliśmy to możesz już sobie iść.'' Dodaję szybko, zanim zdążył coś odpowiedzieć, by już nie przedłużać w nieskończoność naszej dyskusji.

Szatyn zaczyna się śmiać i obraca tak, że teraz jego plecy dotykają metalowej konstrukcji.

''Zostanę.'' Odpowiada.

Nie spodziewałem się tego że będzie aż tak uparty. To chyba tylko dlatego żeby mnie bardziej zdenerwować, ale z drugiej strony  reakcja ta znów mnie za bardzo nie zaskoczyła. Ten idiota lubi wkurwiać ludzi.

Marszcząc brwi patrzę na jego boczny profil, nadal ma uśmiech na twarzy, ale nie widzę już w nim smutku tak jak na początku. Jest to uśmiech zapakowany w pewność siebie.

''Nie zatrzymam cię jeśli będziesz chciał skoczyć, ponieważ nie mam prawa mówić ci, że wszystko będzie dobrze albo że śmierć rozwiąże wszystkie problemy. To twoja decyzja. Ale jeśli zdecydujesz się jednak na skok, to pamiętaj że zawsze będę stał tuż obok ciebie i zawsze podam ci rękę by cię uratować, by ci pomóc i wyciągnąć cię z tego bagna.''

Faktycznie sekundę później kładzie swoją dłoń na zimnym metalu balustrady. Jego błyszczące, szmaragdowe  oczy w parze z szarmanckim uśmiechem dodają mu uroku. Wie że nie skoczę, to nigdy nie było moim planem, ale jego błędem jest myślenie że jego ręka jest moją jedyną opcją ratunku, że sam nie dam rady się uwolnić.

Chciałbym ją odepchnąć, po prostu zejść z barierki i wyjść przez te cholerne drzwi nawet się za nim nie obracając, ale zamiast tego tylko odwracam od niego wzrok i znów patrzę w głębię niebieskiego błękitu nade mną. Jednak już nie potrafię tak łatwo zignorować jego dłoni która leży tuż przy mojej, moje serce zaczyna szybciej bić a jego słowa, niestety, zbyt mocno wyryły się w moim umyśle.

Virtual Reality ᴱᴿᴱᴿᴵOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz