Chwila, gdy wreszcie dziewczynka może wstać

1.4K 121 26
                                    

Nowa noga Leii była dziwna.

– Nie czuję jej – odezwała się dziewczynka, machając nią na próbę.

Specjalnie ściągnięty z Coruscantu mechanik uśmiechnął się do niej lekko nerwowo. Mężczyzna zdążył już dostać co najmniej z dziesięć ostrzeżeń od lekarzy, medyków i personelu, by był szczególnie uważny podczas rozmów z tym dzieckiem. Tajemnicza dziewczynka, której imienia nikt nie poznał, najwyraźniej znajdowała się pod opieką samego Lorda Vadera. Nikt nie chciał jej urazić, by później nie narobić sobie kłopotów.

– Nic dziwnego, to proteza – powiedział mechanik. – Sprawdź, czy możesz nią ruszać.

– Przecież ruszam! – na potwierdzenie swoim słów Leia zgięła kolano i przyciągnęła je do siebie.

– To spróbuj wstać.

– Przecież wstawałam!

– To spróbuj przejść się choć kilka kroków. Muszę zobaczyć, czy wszystko dobrze działa.

Dziecko wywróciło oczami, ale posłusznie opuściło nogi. Leia zmarszczyła oczy, po czym zeskoczyła ze stołka, na którym wcześniej siedziała. Było nieco ciężej, by złapać równowagę, ale da radę się przyzwyczaić.

Zrobiła pierwszy krok, potem drugi.

Na jej twarzy pojawił się uśmiech.

Znowu mogła chodzić i to było cudowne uczucie.

– Będę mogła biegać? – odwróciła się do mechanika, który od razu kiwnął głową.

– Tylko będziesz musiała być ostrożna. To delikatny mechanizm.

Mechanik widział już wiele osób, które nie dbały o swoje protezy. To było dla niego najgorsze – widzieć efekt swojej pracy tak zniszczony, zmarnowany.

– A da się założyć buty?

– Oczywiście, że tak – potwierdził mężczyzna. – Gdy założysz spodnie lub dłuższą sukienkę, nikt się nie zorientuje, że masz protezę.

Uśmiech na twarzy dziecka się powiększył.

– A da się zmienić kolor? Ta noga jest taka... metalowa.

– Słyszałem, że naukowcy pracują nad utworzeniem materiału, który z wyglądu przypominałby ludzką skórę. Tylko że...

– Naprawdę? – przerwała mu dziewczynka, a jej oczy zalśniły z ekscytacją.

– ...jeszcze nie został wynaleziony.

Uśmiech zniknął z ust dziecka.

– A kiedy będzie?

– Kto wie? – mechanik wzruszył ramionami. – Być może za rok, być może za dziesięć lat, a być może nigdy.

– Dziwne to to.

– A no dziwne – potwierdził mężczyzna.

Leia straciła nim zainteresowanie i przeszła się jeszcze kilka kroków. Czuła się taka wolna, w końcu mogąc się ruszyć z miejsca!

Teraz tylko musi opanować ochronę mentalną, a potem będzie mogła uciec, by odnaleźć mamę.

Tylko jak miała to zrobić, gdy nawet druga osoba w Imperium nie potrafiła tego zrobić?

Spochmurniała, co nie umknęło uwadze mechanika.

– Coś się stało?

– Nie – odpowiedziała szybko. – Mam zrobić coś jeszcze?

Mężczyzna otworzył usta, by coś powiedzieć, rozmyślił się, zamknął je, po czym odpowiedział:

– Tak, chciałbym, abyś spróbowała stanąć na jednej nodze. Musimy zobaczyć, czy proteza jest wystarczająco silna, by utrzymać twój ciężar.

Leia westchnęła cicho, po czym ruszyła wykonać polecenie.

––––

Sen powtarzał się.

Vader znał już go niemal na pamięć, więc nawet nie przypatrywał się mu szczególnie. Znowu ten sam chłopak, znowu te same słowa, znowu te same ponaglenia, by dwie dziewczyny uciekły, znowu te same strzały i te same rany, zawsze w tym samym miejscu.

Tym razem jednak sen był bardziej wyraźny.

Vader zamrugał oczami, gdy kaptur, który miała na sobie młodsza z dziewcząt, uchylił się na ułamek sekundy, gdy ta zerwała się do biegu.

Znał to dziecko.

Widywał je przez ostatnie półtora miesiąca.

To była jego córka, Leia. Teraz nieco dziwny chód dziewczynki nabierał sensu – po prostu miała założoną protezę i najwyraźniej jeszcze nie do końca się do niej przyzwyczaiła. A może coś się w niej popsuło? Albo grunt był nierówny?

Zresztą, to nie było teraz ważne.

Z jakiegoś powodu Moc mówiła Vaderowi, że w niedługim czasie Leia znajdzie się w obcym mieście, ścigana przez żołnierzy Imperium, którzy będą chcieli ją zabić, a jakiś nieznany chłopak odda za nią swoje życie.

Ta myśl nie spodobała się Vaderowi.

Nie miał zamiaru komukolwiek oddawać swojej córki. Nie chciał jej stracić, nie teraz, gdy dopiero co ją poznał.

Coś odezwało głośno, wyrywając Vadera ze snu.

Mężczyzna otworzył oczy, po czym wstał, przeklinając statek i sam pomysł, by ktokolwiek wędrował po kosmosie, gdzie nie dawali człowiekowi się porządnie wyspać.

Vader z irytacją zrzucił za pomogą Mocy zegar, stojący na biurku. Ktokolwiek wymyślił budziki, był albo idiotą, albo geniuszem.

Sith z niechęcią zaczął zakładać swój czarny strój. Chyba zbyt wiele czasu spędzał z córką, bowiem powoli przestawał lubić sam pomysł kostiumu, który miałby ukrywać jego tożsamość przed światem. Zaczynał nienawidzić tego ubrania, tej głupiej maski, tego, jak wielki strach wzbudzała. Dopóki nie rozmawiał z Leią, nawet nie domyślał się, jak bardzo uwierało mu to przerażenie i lęk innych wokół niego.

Przecież dawniej – w innym życiu – kiedy przebywał wśród ludzi, nikt nie bladł, gdy tylko go widział. Wtedy miał osoby, z którymi mógł porozmawiać o wszystkim – no, prawie wszystkim. Wtedy mógł poczuć się człowiekiem, a nie...

Dosyć! Vader zganił samego siebie. Takie myśli nie przystawały komuś takiemu, jak on.

Sith, już całkowicie ubrany, otworzył drzwi, po czym ruszył korytarzem statku kosmicznego w kierunku mostku. Miał bandę rebeliantów do złapania, przesłuchania i zabicia.

I to było w porządku, ponieważ taka była jego rola w Imperium. Ponieważ tego wymagał on niego Imperator, otoczenie. Ponieważ tym był Darth Vader.

Więc czemu przez chwilę wydawało mu się, że zdecydowanie to nie jest w porządku?

Oczy PadméOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz