Rozdział 17

209 17 3
                                    

Kolejny poranek wypełniony rozpakowywaniem pudełek w sklepie. Tym razem ku pomocy przybyła mi Lily, z którą miałam zamiar wymienić jeszcze kilka słów na zapleczu, zanim udam się na uniwersytet. Uniemożliwiała mi to jednak mama, która ciągle się między nami plątała.

Miałam zamiar powiedzieć jej, że zapłacę za pierwszy semestr jej lekcji tańca. Szczerze mówiąc zastanawiałam się, czy nie opłacić też kolejne kursy, o których wspominała, ale wolałam jeszcze niczego nie objecywać. Jeżeli moi rodzice nie mieli zamiaru jej wesprzeć, musiałam to zrobić ja i zadbać o jakąś zmianę.

Nawet nie wspominałam Harry'emu o nadgodzinach, za pomocą których chciałam zebrać pieniądze. Wiedziałam, że nie byłby z tego pomysłu zadowolony i stwierdziłby, że niepotrzebnie się przemęczam. Dobrze, że nie słyszał jeszcze o mojej pracy w sklepie rodziców. Nie chciałam, żeby się martwił.

- Kurcze, Dea. Nie stój tak w przejściu - burknęła Lily, niemal wpadając na mnie z pełnym pudełkiem. Byłam oparta o ramę drzwi i rozcinałam kolejny raz opakowania z batonikami.

Przesunęłam się bez słowa i zmarszczyłam zirytowana czoło, nie przerywając pracy. Dziewczyna przechodząc obok mnie specjalnie szturchnęła mnie w ramię, na co cicho klnęłam pod nosem. Była to jedna z chwil, kiedy zastanawiałam się, dlaczego jeszcze raz chciałam pomóc Lily.

Dziewczyna potrafiła być okropną młodszą siostrą, jednak zachowywała się chyba po prostu jak większość młodszych sióstr. Myślę, że dlatego nie wypominałam złotowłosej jej zachowania zbyt często, tylko starałam się je zignorować. Stwierdziłam, że z tego jeszcze wyrośnie, przypominając sobie, jaka to ja potrafiłam być wredna i wkurzająca.

Dotknęłam palcami karku, masując go delikatnie i westchnęłam. Odłożyłam na bok puste opakowania po batonikach i rzuciłam spojrzenie w stronę kasy oraz między półki, szukając wzrokiem swojej siostry i upewniając się, że nasza matka jest zajęta.

- Lily - szepnęłam, na co dziewczyna uniosła wzrok. Zmarszczyła czoło, przyglądając mi się, a ja przywołałam ją do siebie ręką.

Zniechęcona podeszła do mnie z praktycznie już pustym pudełkiem.

- Co chcesz? - zapytała, opierając prawą dłoń na swoim biodrze.

- Załatwię ci kurs - powiedziałam, obserwując nad jej ramieniem naszą mamę.

- Co? - zdziwiła się, unosząc wysoko brwi. - Naprawdę?

- Naprawdę - odparłam, uśmiechając się. - Jeszcze nie mam pieniędzy, ale na pewno je zdobędę. Nie musisz się już nad tym głowić. Zadbam o wszystko.

- Dziękuje Dea. - Blondynka oplotła ręce w okół mojej szyi, wtulając się we mnie. - Tak strasznie ci dziękuję.

Stwierdziłam wtedy, że chyba było warto się trochę namęczyć i wiedziałam już, dlaczego nawet Harry był skłonny zapłacić za jej kurs. Jej radość naprawdę była w stanie mnie uszczęśliwić, a właśnie to przecież chciał osiągnąć. Chciał mojego szczęścia.

Odsunęłyśmy się od siebie, a Lily spojrzała za siebie. Mama wciąż stała za kasą, sortując pieniądze.

- Będę tańczyła tak jak ty - oznajmiła wyraźnie podekscytowana.

- Ale ani słowa rodzicom. - Uniosłam ostrzegawczo palca. - W pewnym momencie się dowiedzą, ale na razie musisz trzymać to w tajemnicy.

- Jasne. Buzia na kłódkę. - Uśmiechnęła się i widziałam, że jest wypełniona radością. Trzymanie buzi na kłódkę będzie dla niej trudne.

Położyłam jej dłoń na ramieniu, przytakując i odwróciłam się, aby dokończyć pracę, czyli rozpakowywanie kartonów. Dziewczyna schowała się znowu między półkami, układając produkty.

Starałam się ukryć uśmiech, który próbował wkraść mi się na twarz, jednak wiedziałam, że wcale nie musiałam, stojąc w cieniu pomieszczenia. Uniosłam do góry kąciki ust i byłam już pewna, że dobrze postąpiłam.

liczba słów: 533

Gra Przegranych ✔Where stories live. Discover now