3, czyli ETYKA I KONCERT

21 2 4
                                    

Przenieśmy się teraz do października. No bo to właśnie wtedy zacząłem z emo rozmowę normalniejszą niż niewyraźne burczenie na przerwie.

Czy w innych miesiącach nic się nie działo? 

Emm, no, niewiele. GCH skakał po ławkach i obrzucał nauczycieli wyzwiskami, ale w sumie i tak pozostał moim przyjacielem. Inni moi znajomi nie robili nic, o czym warto by było napisać. Należy jednak wspomnieć, że parę razy spotykałem emo z jej koleżanką ptaszyną podczas drogi do szkoły. Co to były za sytuacje to ja nawet nie. Strasznie się stresowałem podchodząc do nich, ale nie mogłem ich wyminąć, bo:

1. Zaczynałem sobie zdawać sprawę, że emo zaczyna mi się podobać;

2. Ptaszynę znałem od podstawówki, więc głupio by było powiedzieć jej cześć i pójść sobie gdzieś dalej. 

No to szedłem z nimi parę razy do szkoły i wdawałem się w dialog, głównie z ptaszyną. Emo średnio mnie znała i w sumie to próbowaliśmy parę razy gadać, ale zawsze było to jakieś takie kulawe. 

Zmieniło się na etyce.

Tak, dobrze słyszeliście. 

Ten fajny pisarz z downem MikoajUbych (Wattpad po prostu nie może zachować polskich znaków w nicku) nie dość, że jest upośledzony i ma wadę wymowy, to jeszcze bezbożnik jebany do kościoła nie chodzi. Ech, Bogowie. (hehe taki sucharek słowny xd). W każdym razie zawsze byłem zajebisty z etyki. Lubiłem te całe egzystencjonalne kminy i inny etyczny stuff, nawet czasem siadałem w domu i sam z siebie nad tym rozmyślałem. 

W każdym razie na etyce emo podjebała mi bezczelnie kredki i ołówek. Kiedy miała je już na ławce, zapytała, czy może. Jak najwyraźniejszym tonem (nie to, co parę miesięcy wcześniej na przerwie) odparłem, że pewnie, czemu nie. No to wzięła sobie to wszystko i zaczęła rysować drzewo z jabłkami i jeże w stylu przedszkolnym. Przez resztę lekcji śmialiśmy się trochę wspólnie z jej wyobraźni, do grupki dołączył jeszcze mój kolega z opowieści kolegów i ptaszyna. Pani uciszała nas tylko 3 razy, co było niezłym wynikiem. Na koniec lekcji emo stwierdziła, że mogę sobie wziąć rysunek. Uśmiechnąłem się i stwierdziłem, że z chęcią przygarnę. Po całogodzinnej rozmowie stresowałem się mniej, chociaż serce kołatało i tak trochę szybciej. Doszedłem do wniosku, że emo jest wyluzowana i spoko. I nie ma potrzeby żebym peniał przed każdą zamianą słów, jak to zwykle było w moim cichym nieśmiałym życiu. 

Po powrocie do domu troszkę mi się nudziło, więc wyciągnąłem ze strychu moje prace na jakimś wyjebanym formacie (takie podwójne A3) i położyłem obok obrazek od emo, zrobiony na kartce ze szkolnego zeszytu. Zrobiłem zdjęcie i jej wysłałem. Odpisała dość szybko, po czym chwilę pogadaliśmy. Z niewielkiego stresu napisałem parę idiotycznych rzeczy, ale emo nie uczepiła się ich, chociaż w duchu musiała mieć trochę bekę. Brzmiało to tak jakbym opowiadał żart, ale z nerwów, że nikogo nie rozśmieszę, zaczynałbym się śmiać. Mam nadzieję, ze wiecie, o co mi chodzi. Przy pisaniu nie plątał mi się wcześniej język, tym razem było jednak inaczej. W końcu z bólem zobaczyłem godzinę. Musiałem wychodzić na korki z matmy. (Byłem dobry. Ogólnie wyprzedzałem materiał na "korkach", a uwierzcie, w szkole jest potem 100 razy łatwiej). Napisałem, że będę później. 

Kiedy wróciłem wieczorem do domu, nie pisaliśmy już mega dużo, ale zamieniliśmy jeszcze kilka słów i powiedzieliśmy dobranoc. 

Od tego momentu większość naszych rozmów prowadziliśmy z użyciem telefonu, w szkole mimo wszystko byliśmy jeszcze trochę zdystansowani. W pewnym momencie dowiedziałem się, że emo poza BMTH uwielbia też Black Veil Brides. 

Kurwa, mają świetnych gitarzystów, ale osobiście nie przypadł mi do gustu ich styl (*poza paroma piosenkami, np. "Carolyn" czy "Knives And Pens" i nowym albumem ("Vale")). W każdym razie w drodze do Wrocławia, na koncert Dawida, znalazłem parę piosenek BVB i wysłałem ss, że słucham na zmianę z BMTH (tej piosenki na górze wysłuchałem w weekend więcej razy niż "Can You Feel My Heart", tak gdzieś dwukrotnie więcej xD). Mimo, że BVB nie byli do końca w moim stylu, kiedy odpisała, powiedziałem, że słucham ich "od zawsze". IKS. DE. Jakimś cudem nie zapytała o mniej znane piosenki, co uratowało mi tyłek. Całą drogę do Wrocławia siedziałem ze słuchawkami w uszach i telefonem, odizolowany do tego stopnia, że na stacji wszyscy pytali się mnie, czy wszystko w porządku. Odpowiadałem poirytowany, że tak. W końcu dotarłem na miejsce; do mieszkania znajomych dziadków we Wrocławiu, gdzie nocowaliśmy. Przebrałem się na koncert w jakąś elegancką koszulę (Eh, nie to co strój do skakania na Linkin Parku jakieś 1,5 roku później) i poszliśmy. Napisałem emo, a ona odpisała, że współczuje, bo to chyba pop jakiś. Odpisałem, że wiem, ale mame wybierała. i trudno. 

Szczerze? Na koncercie było super. Mimo, że w ogólnie nie słucham Podsiadły na co dzień, muszę przyznać, że umie śpiewać. I jest przyjazny. I opowiada zajebiście śmieszne dowcipy w przerwach między kawałkami! Budynek, w którym wszystko się odbyło, miał także zachwycającą architekturę. Ach, tak. Planuję to studiować. W każdym razie serio, przejścia sprawiały często wrażanie białych, latających mostów, i ogólnie ładnie było. A to szczegółowy opis zrobiłem. 

Po wyjściu i powrocie napisałem, że całkiem fajne ten koncert był. Odpisała, że dobrze, że mi się podobał; przynajmniej mame nie wyrzuciła pieniędzy w błoto. Po wykonaniu krótkich wieczorowych czynności (kąpiel, kolacja) położyłem się w łóżku (albo raczej w śpiworze na materacu położonym w kuchni), nie odkładając telefonu. Pisaliśmy... Eee, no, do rana. Stwierdziliśmy, że oboje uważamy sen za stratę czasu itd. Gadaliśmy na ważne i mało ważne tematy, aż do 4 rano. Emo strollowała mnie tekstem piosenki (bogowie, to było już aż tak dawno?). Ogólnie to było coś o lepkich, ciepłych mózgach i był to polski rap. Napisałem, że nie podejrzewałem jej o to. Odpisała, że kolega, z którym gada przez telefon kazał jej napisać to akurat. 

K U R W A. W sensie, nie, że ona. Po prostu ja się wkurwiłem.

Nie okazałem tego jednak. Nie byliśmy razem, niech gada, z kim chce. 

Jej kolega, jak się potem okazało, był moim najlepszym przyjacielem z przedszkola. Pamiętam, że był ziomek zazdrosny o to. W przedszkolu groził mi, że mnie zabije, jak nie zostawię jego i T (nazwijmy tego kolegę T) w spokoju. A że był rok starszy, kitrałem się pod kaloryferami w sali zabaw.

Na szczęście T w dalszym ciągu tej historii nie odgrywa zbyt dużej roli, ani też jego kolega (tak, jemu się w końcu udało ukraść mi przyjaciela XD). 

O 4 stwierdziliśmy z emo, że ten sen to nie jest jednak taki zły. Pożegnaliśmy się więc i zasnęliśmy, oddaleni o mniej więcej 180 km. 

A w następnym epizodzie spadł śnieg. Ale o tym w następnym epizodzie! XD

DRAMATYCZNY ROMANTYCZNY DRAMAT, czyli CO ROBIŁEM OSTATNIE 2 LATAWhere stories live. Discover now