Rozdział XX

33 12 0
                                    

    Leo nagle padł na twarz. Pozostała piątka patrzyła na niego w osłupieniu. Jeszcze parę sekund temu mieli zacząć świętować zwycięstwo, a teraz jeden z ich towarzyszy broni leży na podłodze i nie oddycha.
    Gabe szybko wykonał znak krzyża.
    - Brał coś? - zapytał Drake.
    - O ile mi wiadomo, w grze nie ma dopalaczy - zauważył Gabe.
    - Sprawdzałeś? - Drake uśmiechnął si zadziornie.
    - Specjalnie dla ciebie - odpał z przekąsem.
    Lucy starała się zignorować bezczelne zachowanie nowo przybyłych graczy. Uklękła nad ciałem Leona i desperacko próbowała znaleźć coś co świadczy o tym że jej towarzysz jeszcze żyje. Sprawdziła puls. Jego serce już nie biło. 
    W oczach zabójczyni pojawiły się łzy. To chyba pierwszy raz, gdy tak bardzo przejęła się czyją śmiercią. Nie chciała by jej nowy przyjaciel tak szybko oddał życie. Polubiła go. Gdyby tylko chciał pozwoliłaby mu za nią łazić do końca gry.  Ale teraz to niemożliwe. W tej chwili uświadomiła sobie że nigdy nie miała osoby tak jej bliskiej, mimo że znała go tylko parę dni. Zrobiła by wszystko żeby tylko jeszcze raz się do niej uśmiechnął.
    LaRose obróciła łucznika na plecy, bo po raz ostatni spojrzeć mu w twarz. Chciała zamknąć mu powieki, gdy nagle podszedł do niej Nathan.
    Łowca nagród bez słowa wbił miecz w prawą nogę martwego Leona, tuż nad kolanem. Ostrze przebiło mu udo na wylot. Dzik wyjął miecz z jego ciała by ocenić uzyskany efekt.
    - Co ty do cholery robisz?! - wrzasnęła na niego Lucy. Chwyciła za sztylet z zamiarem zatopienia ostrza w jego szyi, ale jej uwagę nagle przykuło coś innego. A mianowicie; z rany Leona nie lała się krew. Podłoga na której leżał była idealnie czysta.
    Nathan uśmiechnął się szeroko. Przez rozdartą nogawkę jego spodni dostrzegł skórę, bez żadnej, najmniejszej rany. Tak jakby sytuacja z przed kilku sekund nie miała miejsca. Ponownie zatopił miecz w ciele łucznika, tym razem w jego piersi. Miecz przebił mu prawe płuco. Łowca nagród szybko cofnął rękę w której trzymał broń.
    - Koleś, przeginasz. - Alloy wycelowała do Nathana z łuku.
    - To odpowiedni moment żeby się wycofać. - Gabe szepnął do Drake. Nie wiedział o co tu chodzi, ale nie miał zamiaru dłużej uczestniczyć w tej patologi. Przeżył i pył w pełni usatysfakcjonowany z walki.
    Nagle Leo jęknął. To był cichy, ledwie dosłyszalny jęk bólu, ale każdy z tu obecnych zwrócił na to uwagę.
    - On żyje! - wykrzyknął z niedowierzaniem Drake.
    - Nie wierzę... - Lucy wpatrywała się w łucznika z nadzieją w oczach.
    Nathan ponownie wbił miecz w nogę Leona, na co Lucy musiała się powstrzymać by nie poderżnąć mu gardła. Mocniej zacisnęła palce na rękojeści sztyletu.
    - Wciąż działa na niego mikstura lecznicza - wyjaśnił łowca nagród, widząc jej reakcję. - Mikstura wciąż płynie w jego żyłach. Jeśli nie wyczerpiemy jej działania w przeciągu kilku sekund twój kolega nie dożyje jutra. - Zrobił krótką przerwę, by przebić łucznikowi żołądek. - Muszę zadać mu tyle obrażeń, by lekarstwo przestało działać. W przeciwnym wypadku eksploduje mu serce.
    Zanim ktokolwiek zdążył coś dodać, w ciele łucznika pojawiło się pięć noży. Cztery przebiły mu kończyny, a piąty zagłębił się w jego mostek.
    - Amatorzy - mruknął Drake, zabierając swoje noże z powrotem.
    Leo podniósł się gwałtownie i wrzasnął ile sił w płucach:
   - Fuuuuuuuuckkkkk!!!
    Nathan zauważył że po żadnej z ran nie pozostał nawet ślad. Dla pewności przejechał ostrzem miecza po nodze łucznika, pozostawiając na niej niewielki ślad.
    - Ała! - krzyknął Leo. - To bolało kretynie!
    Nathan wyszczerzył zęby.
    - Nie goi się!
    Drake szybko się ukłonił.
    - Zawsze do usług.
    Leo wbił w niego zabójcze spojrzenie. Najemnik cofnął się pośpiesznie, omal nie wywracając się o własne nogi.
    W oczach Lucy pojawiły się łzy. Nie myśląc  o swoim honorze zabójcy przytuliła się do swojego towarzysza. Na twarzy łucznika pojawił się dziwny grymas, który miał być uśmiechem, ale usta wykrzywił mu ból. LaRose nie przejęła się zbytnio jego jękami.
    - Ledwie uniknął a ty chcesz go jeszcze dobić? - zapytał ironicznie Nathan.
    - Starczy tej czułości - powiedział Leo. - Ała! - Dodał gdy Lucy oparła dłoń na jego świeżej ranie po mieczu łowcy nagród.
    - Kretyn - mruknęła Lucy. - Nie waż mi się więcej umierać.
    - Postaram się - zapewnił. - A co? Martwiłaś się o mnie.
    - Powiedziała bym, że szkoda mi było stracić cennego pomocnika - poprawiła go Lucy.
    - Leci na niego - szepnął do Drakea Gabe.
    - Szkoda, ładna jest - westchnął Drake.
    Alloy tymczasem sprawdzała swój ekwipunek. Sekundę temu dostała powiadomienie o nowym itemie, który pojawił się w jej zaopatrzeniu. Teraz patrzyła na obrazek jakiejś dziwnej peleryny. Zastanawiała się skąd ją ma. Może to bonus za pokonanie bosa? Skoro tak, to inni pewnie też taki dostali.
    Nagle omal nie krzyknęła. Dopiero teraz zauważyła że owa peleryna należy do "Legendarnych Itemów". Od dawna ich szukała, ale nie udało jej się znaleźć choćby jednej legendy.
    Kusiło ją by pochwalić się nową zdobyczą, ale nie ufała większości otaczających ją graczy. Postanowiła że powie o tym Leonowi na osobności.
    Nathan zauważył że łuczniczka majstruje coś przy ekwipunku. Naszła go myśl, że może dostała jakąś nagrodę za udział w walce z bossem. Jeśli tak, to on również powinien jakąś dostać. W końcu wykończył tego przerośniętego golema.
    Przywołał panel "menu" i sprawdził swój ekwipunek. Brak nowych itemów. Łowca nagród był lekko zbity z tropu, ale szybko się ogarnął. Zamiast tego wszedł w opcję "zdobyte punkty". Otrzymał trzy tysiące pięćset nowych punktów za pokonanie bossa.
    - O cholera - powiedział na głos.
    Głowy wszystkich natychmiast zwróciły się w jego kierunku. Nathan szybko wyjaśnił wszystkim na co tal zareagował. Każdy z zebranych tu graczy sprawdził swoje punkty. Drake otrzymał dwa tysiące pięćset punków, Leo tyle samo co najemnik. Dziewczyny dostały po tysiąc dwieście, a Gabe sto punktów.
   - Z jakiej racji ty coś dostałeś?! - oburzyła się Lucy. - Przecież nawet palcem nie kiwnąłeś!
    - Ej, nie prosiłem się o te punkty! - zauważył Gabe. - Widocznie gra uznała że zasłużyłem! - Oparł się o martwego golema. Ciało potwora zamigotało i znikło.
    - Coś ty zrobił?! - wydarła się na niego Alloy.
    - A co to niby zmienia?! - odkrzyknął Gabe. - Nie musimy teraz patrzeć na jego szkaradną gębę.
    - Chciała bym żeby zniknęła jeszcze twoja szkaradna gęba - mruknęła Lucy.
    Kłótnie przerwał im huk, który wywołały kawałki sufitu spadające na podłogę.
    - Zawala się! - krzyknął Drake.
    - Tam są jakieś drzwi! - Gabe wskazał na drzwi które jakby znikąd pojawiły się po drugiej stronie komnaty.
    Cała szóstka pognała w ich kierunku.
    Leo mógłby przysiąc że wcześniej ich tam nie było, ale nie zawracał sobie tym głowy. Po prostu biegł za resztą.
    Gabe pierwszy dopadł drzwi. Nacisnął klamkę i pchnął je z całej siły. Wybiegł na zewnątrz, a za nim pozostała piątka. Gdy wszyscy zebrali się już na zewnątrz, obserwowali jak komnata bosa zmienia się w ruinę.
    - Było blisko... - Nathan odetchną z ulgą.
    - To już nie chcesz tu zamieszkać? - zapytała z przekąsem Lucy.
    Łowca nagród spojrzał na ruiny komnaty i zmarszczył nos.
    - Zbyt skromnie jak na mnie.
    - Gdzie my w ogóle jesteśmy? - zastanowił się Drake.
    - W pobliżu Pretorii - odpowiedział Nathan. - Byłem tu wiele razy.
    - Cudnie - mruknął Drake. - Rozdzielamy się, gdy tylko dojdziemy do miasta.
    - Jestem za - zawtórował Leo.
 

  Nathan odchrząkną znacząco. Wszyscy spojrzeli w jego kierunku.
    - Tym razem ci odpuszczę - zwrócił się do Lucy. - To tylko przez wzgląd na zaistniałą sytuację. Następnym razem nie będzie litości.
    Leo rozpromienił się.
    - To ruszajmy!

            W tym samym czasie:

    Ilay wszedł w "opcję". Pojawiła się nowa funkcja informacyjna o nazwie "Bossy". W niej wyczytał lokalizację i dokładny opis pierwszego bossa - gigantycznego golema. Niżej dostrzegł napis "Pokonany przez..." nie dokończył, bo zakrztusił się kawą.
    Tak szybko pokonali pierwszego bossa? To było niemal niepokojące. Ilay za bardzo uwielbiał tę grę, by tak szybko zbliżać się do jej końca. Jak tak dalej pójdzie, on jako gracz wróci do prawdziwego świata. Nie mógł do tego dopuścić!
    Szybko przeczytał ksywki graczy, którzy pokonali pierwszego bossa. Postanowił ich unicestwić.

   

Masters Of The GameWhere stories live. Discover now