9. Cholerna niespodzianka.

22 10 3
                                    

Obudziłem się w swoim łóżku. Przeciągam się i rozglądam. Hm, o już pamiętam! Przecież wczoraj Julian pomógł mi z upałem. Eh, teraz mi głupio. Przecież on nie jest gejem jak ja. Chociaż. Gdyby nim nie był, to czy by mi pomógł? No ale w sumie jest on alfą, a alfy to zazwyczaj mają charakter "ruchałbym wszystko co żyje". No ale przecież to on napisał w tedy do mnie ten list. Eh, sam już nic nie wiem. Dobra jest 11:47,więc za 13 minut będą Natan z Kazimierzem. Ubieram się w codzienny strój i schodzę na dół do kuchni.
-Ah, księżniczka już wstała?-Julek się uśmiechnął.
-A coś ty taki radosny?-postanowiłem się lekko podroczyć.
-Bo oficjalnie możemy powiedzieć, że jesteśmy parą, ptaszynko.-mocniej się uśmiechnął.
-No dobra, ale dał byś coś do jedzenia.-zrobiłem oczka szczeniaka.
-No to siadaj do stołu. Zaraz będzie mleko gotowe.-poszedł do garnka wymieszać białą ciecz.
Ja już usiadłem i czekałem, aż dostanę płatki z mlekiem. Nagle ktoś wszedł do domu. Oczywiście byli to wczasowicze.
-Witajcie!-wrzasnął Kazimierz.
-Wróciliśmy!-powiedział dumnie Natanius.
-I jak było?-spytał Julek.
-Było wspaniale! Tyle się nauczyłem o życiu wampira! Wiecie, że nie mam odbicia, jestem super szybki, potrafię się uniewidzialniać i lewitować!-opowiadał zaciekle Natan.
-Ja z kolei uzupełniłem dziennik odkrywcy. Wiecie, że nawet spotkałem alikorna (koń z rogiem i skrzydłami)!? A u was jak było?-Kazimierz zrobił pytającą minę.
Ja tylko się zarumieniłem i zasłoniłem twarz tak, aby nikt nie widział.
-Em, w skrócie mówiąc zostaliśmy parą. Może jesteście głodni? -Julek nie odwracał wzroku od garnka z mlekiem.
-Zaraz, cooooo!? Jesteście razem!? Ale dla czego!?-zaczął pytać wampirek.
On ewidentnie jest zazdrosny. W sumie to cieszę się, że alfą, która mnie przeleciała jest Julian. Wolę nie myśleć co mógł by mi w tedy zrobić Natanius.
-Nie musisz Julian nam robić jedzenia. Nie dawno jedliśmy kanapki.-powiedział Kazimierz wracający do swojego pokoju.
Ja w końcu dostałem śniadanko i zacząłem pałaszować. Nagle coś dziwnego zaczęło się dziać z wodą w kranie. Zaczęła się dziwnie wyginać. Biedny zmiennokształtny jest teraz cały mokry. Czuję nagle dziwne mrowienie na rękach. Pojawiły się na nich dziwne ślaczki. O co do cholery chodzi!?
-Chłopaki, zobaczcie co znalazłem nad morzem!-wpakowała do domu ameba zwana Wiktorem.
Już wam wyjaśniam czym są ameby. To osobniki, które są bezpłodne, czyli nie mogą się rozmnażać. Nie należą do alf, bet i omeg, więc zostały nazwane amebami. He, he.
-Nie miałeś być tam do jutra?-spytał wampir.
-Miałem, ale znalazłem ten kamień i zaczęły się dziać dziwne rzeczy! Sami zobaczcie!-przybliżył do kamienia otwartą butelkę z wodą, a ta zaczęła się dziwnie kręcić i wywijać. Poczułem dziwny przypływ mocy. Woda w całym pomieszczeniu zaczęła wariować. Wiktor podał mi kamień i wszystko się uspokoiło. Podniosłem rękę z kamieniem i woda posłusznie się podniosła do góry. Teraz odpuściłem rękę i woda poszła w dół.
-Kamienie żywiołów!-wrzasnął Kazimierz przychodząc do nas.
-Co?-spytaliśmy się wszyscy jednocześnie.
-No kamienie żywiołów. Każdy z nas przedstawia inny żywioł, a te kamienie zostały stworzone po to, aby pomóc "wybranym" opanować jego żywioł.-powiedział zwierzęcy anioł.
-Czyli mamy 1 z 5 kamieni i musimy znaleźć resztę?-spytałem.
Ten tylko przytaknął głową. Eh, wspaniale. Sprawy zaczynają się komplikować. Zapowiada się dłuższa przygoda. Zjadłem już płatki i odniosłem talerz. Postanowiłem, że będę nosić ten kamień ze sobą w razie jak by Lucyfer znów się zainteresował swoim "potomkiem". Ah, pewnie nie wiecie znów o co chodzi, więc tłumaczę. Lucyfer był pierwszym upadłym aniołem, więc z tego powodu mówi się, że wszystkie upadłe anioły są jego potomkami. Mają jego charakter, siłę i upór. W sumie jest ich mało, więc jest to możliwe, ale wolę w to nie wierzyć.
-Gdzie to jest?-zapytałem sam siebie.
W końcu w jednej z szuflad znalazłem naszyjnik z idealnym wgłębieniem. Wsadziłem w niego kamyk. Pasuje jak ulał. Cieszy mnie ta wiadomość.
-Zostaw to!-z zamyśleń wyrwał mnie krzyk Natana.
-A na cholere ci! Co!?-ewidentnie był to głos Julka.
Eh, dobra muszę zejść na dół i zobaczyć o co się kłócą. Schodzę na dół po schodach, ale nagle zaczęło się mi kręcić w głowie. Stojąc w połowie schodów musiałem się wrócić. Cholernie bolał mnie brzuch. Na szczęście dotarłem do łazienki, bo zacząłem wymiotować.
-Wszystko w porządku?-zapytał zmartwiony blondyn.
-T... Tak. Tylko, źle się poczułem.-odpowiedziałem mało znów nie zwracając.
Postanowiłem się zdrzemnąć. Jak odpocznę to zrobię coś głupiego, ale sam w siebie teraz nie wierzę. Mam totalny odpierdziel w głowie.
~Timeskip~
Dobra, przed chwilą byłem w aptece. Teraz kieruję się ku łazience, ale tak aby nikt nie zauważył. Jestem u celu swej podróży. Zamykam drzwi na klucz, aby nikt nieproszony nie wszedł. Teraz zrobię test ciążowy. Kurna nie wierzę, że to robię! Dobra teraz jestem pewny, że jestem biologiczną zagadką. Uwaga, oświadczam, że od dziś jestem jednym z niewielu facetów będących w ciąży! Albo mam raka, ale to jest wykluczone, bo upadłe anioły nie mogą być chore śmiertelnie. Lepiej to wyrzucę zanim ktoś to zauważy. Najlepiej do kosza na dworze. Chowam test do kieszeni w bluzie i wychodzę. Uf, chyba nikogo nie ma. Wychodzę na zewnątrz i wyrzucam dowody zbrodni.
-Co robisz?-złapał mnie w pasie od tyłu Julian.
-N... Nic. To... To znaczy... Ja... Śmieci wyrzucałem... Tak! Wyrzucałem śmieci.-eh, na pewno się nie skapł o co chodzi w końcu tak się zacinałem jak drzwi przed naoliwieniem.
-No dobra. To co ukrywasz?-zaczął mierzyć śmietnik wzrokiem.
Cholera! Puścił mnie i otworzył śmietnik. Ja postanowiłem pobiec do swojego pokoju. Jak blondyn wyciągnął test to popędziłem jak jeż Sonic i zamknąłem się u siebie. Po paru sekundach do drzwi dobiegł Julek i starał się czegokolwiek dowiedzieć.
-Dobra, mam dojść! Albo otworzysz te głupie drzwi, albo je wyważę!-zaczął wrzeszczeć.
Ja tylko podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Julian gwałtownie wpadł do mojego pokoju i zaczął mnie przytulać, a ja zacząłem szlochać.
-Karol. Jak to jest możliwe?-zapytał nie wypuszczając mnie z uścisku.
-Nie wiem! Do cholerny, ja już nic nie wiem! Ani dla czego, ani jak! Nic!-zacząłem mocniej szlochać.
-No już, nie płacz. Poradzimy sobie. Obiecuje.-mocniej mnie przytulił.
Jak ja kocham, gdy jest dla mnie taki czuły i delikatny. Co bym bez niego zrobił. W tej chwili miałem wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Dziwne, bo nikogo na górze prócz nas nie było.
-Może pójdziemy na dół coś obejrzeć?-zapytał wypuszczając mnie z uścisku.
-No dobrze to za chwilkę do was dołączę.-powiedziałem przecierając łzy.
Julek już zszedł, a ja właśnie postanowiłem to wszystko na szybko przekalkulować. Nagle dostałem sms-a. Hm, nieznany numer-Wiem, że jesteś w domu. Najwyższy czas zapłacić.
O kurwa! Momentalnie przyśpieszyło mi bicie serca i oddech. Zbiera się mi na płacz, ale muszę wytrzymać. Napisałem do nich-Proszę dajcie mi jeszcze tylko tydzień.
Oni odpisali-Masz czas do końca tygodnia.
Na szczęście dziś jest poniedziałek, więc mam około 6 dni. Eh, powinienem był się spodziewać, że przeszłość w końcu wróci. Zszedłem na dół i jak gdyby nigdy nic przyłączyłem się do oglądania filmu.

~CDN~

Fallen Wings [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now