13. Czy wszystko wraca do normy?

14 8 1
                                    

Lecimy właśnie do domu. Przez te wszystkie zastrzyki stałem się silniejszy i większy, więc zapomniałem, że na mnie siedzi Julek. Mało go nie zrzuciłem, gdy przyśpieszałem.
-Więc, może mi powiesz, o co tutaj chodzi?-zapytał blondyn.
-Pamiętasz te noc w barze z Zenkiem? W tedy mnie pocałowałeś, no i ja nie mogłem wytrzymać więc uciekłem do domu, a tam Marysia przyłazi i próbuje mi wmówić, że ma ze mną dziecko, a potem uciekam do lasu i tam Lucyfer składa mi ofertę, a ja się zgadzam i potem dostaje zastrzyki, mutuje i robią mi badania, a potem wymazują mi pamięć i pojawiasz się ty i wszystko sobie przypominam.-powiedziałem na jednym wdechy.
Wow, mam bardzo pojemne płuca! He, he. Nieźle.
-No dobra. To co wracamy do domu? Mamy wiele sobie do wyjaśnienia.-powiedział.
-No, i tak miałem zamiar wrócić więc...-przerwałem jakże fascynującą wypowiedź.
Lecieliśmy tak bez żadnych przeszkód. W końcu dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy do środka. Szczerze nic się nie zmieniło. Wiktor "okradał" lodówkę Julka, Kazimierz i Natan uwalili się na kanapie. Nowy był Zenek, który wbiegł na górę.
-I jak? Fajnie wrócić do domu?-uśmiechnął się.
-A od kiedy Zenek tu mieszka?-skrzyżowałem ręce.
-Od nigdy. Dowiedział się, że dzisiaj wracasz i chciał cię przywitać w "wielkim stylu".-Julek obioł mnie w pasie.
-W wielkim stylu? Co to ma niby znaczyć?-zacząłem się niepokoić.
-Sam w sumie nie wiem. Pójdę go zapytać.-blondyn zaczął się kierować w stronę schodów.
Wszedł na górę i zniknął mi z oczu.
-Hej Karol, dużo cię ominęło. Wiesz, że teraz wszyscy mamy już kamienie żywiołów?-powiedział Wiktor.
Eh, nie ukrywam, strasznie za nimi tęskniłem. Nie wiem czemu, ale kocham ich na swój sposób. Są dla mnie jak rodzina. Po paru minutach usłyszałem jak ktoś zbiega ze schodów.
-Ej, Karol choć musisz to...-nagle Julian runął.
Na jego nie szczęście schody są długie i proste. Staczał się z nich przez 15 sekund. To musiało boleć. Gdy już zleciał oczekiwaliśmy na jakieś przekleństwa albo coś, ale było inaczej.
-Wow, jak szybko zszedłem ze schodów. He, he.-podniósł się z ziemi i zaczął uśmiechać.
My tylko się w niego gapiliśmy.
-A tak w ogóle to co ci się stało?-spytał mnie Natan.
-Długa historia. Kiedyś wam opowiem.-odparłem.
Gdy blondyn się ogarnął podszedł do reszty i dał im jakieś kartki. Nie wiem co było na nich napisane, ale wszyscy zaczęli powstrzymywać śmiech.
-Może ktoś mi wyjaśni o co chodzi?-zapytałem.
-Poczekaj chwilkę, a my coś zrobimy, ok? Zajmie nam to dosłownie parę minut.-nie czekając na moją odpowiedź poszedł na górę razem z resztą. Czekałem na nich z jakieś 10 minut. Czuje się oszukany. A w ogóle, to co oni kombinują? Mam się bać?
-Karol!-wrzasnął blondyn schodząc ze schodów.
Tym razem się nie spieprzył, chociaż nie wiele brakowało.
-I co, może teraz mi powiesz o co tu chodzi?-skrzyżowałem ręce.
-Masz, załóż to!-dał mi czarną chustę, abym zawiązał oczy.
-Na cholerę mi to! Jeszcze ze schodów się spierniczę i co w tedy będzie! Na pewno mnie nie utrzymasz.-powiedziałem.
-Nie martw się księżniczko, nie pozwolę ci spaść.-uśmiechnął się.
Nie wiem czemu, ale jak nazwał mnie księżniczką to wszystkie miłe uczucia wróciły, tak jakby wszystko co złe nigdy się nie wydarzyło. Aż się mi cieplutko w serduszku zrobiło. Zakładam tą chustkę na oczy i spróbuje mu zaufać.
-Dobra zaraz będą schody więc wchodzimy powoli.-zaciągnął mnie do schodów.
Weszliśmy dosyć powolnym krokiem. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju, ale nie wiem do jakiego konkretnie, bo nic nie widzę. Zatrzymujemy się.
-Dobra, możesz ściągnąć chustę.-powiedział podekscytowany Julian.
Wykonałem jego polecenie.
-Witaj z powrotem!-wszyscy wrzasnęli jednocześnie.
Teraz dopiero widzę, że jestem w swoim starym pokoju. Moi przyjaciele stali przede mną. Wszystko jest ozdobione serpentynami i balonami z helem, a do sufitu jest przyczepiony baner z napisem "Kochamy cię Karol". Nie mogłem powstrzymać łez, to wszystko jest zbyt piękne.
-Mam dla ciebie torcik!-podszedł do mnie Julek z ciastem.
-Jesteście wspaniali!-chciałem przytulić blondyna, ale nagle zniknął, więc wylądowałem na ziemi.
Podniosłem się i to co ujrzałem totalnie mnie zmroziło. Nie byłem już w swoim pokoju. W sumie to nie mam pojęcia co to za miejsce. Boje się i nie wiem o co tu chodzi. Mam totalną dezorientacje. Nagle zauważyłem kogoś w oddali. Bardzo szybko się zbliża. Po chwili obraz zaczął być ostrzejszy. W dalszym ciągu stoję i patrzę na szarżującą na mnie postać. Jest to, worek ziemniaków! Mój Julek mnie atakuje! O co tu chodzi!?
-Karol!-wrzasnął zatrzymując się przede mną.
Jego wrzask wyraża spory gniew. Bardzo się przestraszyłem. Ze strachu zamknąłem oczy. Po odczekaniu jakiejś chwili otworzyłem je z powrotem. Teraz jestem przykuty do ściany. Chwila! Pamiętam to! Spojrzałem przed siebie i widziałem archanioła zaciąganego do tej strasznej maszyny od ucinania skrzydeł. Chciałem się wyrwać, ale nic to nie dało. Kajdany są zbyt mocne.
-Stój!-wrzasnąłem dosłownie sekundę przed zetknięciem się nożyc ze skrzydłami archanioła.
Lucyfer nagle na mnie spojrzał z mordem w oczach. Przerażony zacząłem bezmyślnie płakać i prosić o uwolnienie reszty.
-Upadły anioł, niby jesteś taki sam jak ja, ale wciąż jesteś tym samym dzieciakiem, co wtedy.-uśmiechnął się szyderczo.
-Bo mną nie kieruje żądza zemsty!-wrzasnąłem na niego.
-Skąd, skąd ty mały skurwielu o tym wiesz!-złapał mnie za koszulkę i podniósł.
-Nie wiem o co tu chodzi, ani co się tu dzieje, ale wiem jedno, to wszystko jest chore!-wrzasnąłem.
Widziałem jak podnosi na mnie rękę złożoną w pięść i celuje mi w twarz. Zamknąłem oczy. Przez dłuższą chwile nic się znów nie działo, więc lekko otworzyłem jedno oko. Nikogo nie ma? Dziwne. Dobra mam dosyć!
-O co tu kurna chodzi!-wykrzyczałem na nicość.
Przede mną pojawił się zły ja i wskazał ręką na coś z tyłu.
-Ty i ja to jedność.-powiedział spokojnym tonem.
Już chciałem na niego wrzasnąć, ale on mnie pociągnął za rękaw i zaciągnął do małego pudełeczka na, które wcześniej wskazał.
-Ty i ja to jedność.-znów wskazał na pudełko.
-Co tam jest?-spytałem patrząc na niego.
-Jedność. Ty i ja to jedność.-spojrzał na mnie.
Czasem na prawdę sam siebie nie ogarniam, heh.
-Mogę je otworzyć?-spojrzałem na pudełko.
-Jedność.-wskazał pudełko palcem.
-Uznam to za tak.-mówiąc to otworzyłem tajemnicze pudełko.
Wydobyło się z niego mocne światło. Woda zaczęła mnie pochłaniać, ale mimo to nie tonąłem. Nie potrzebuję tlenu, więc to tylko sen.
-Ty i ja.-podał mi kamień żywiołów.
-Jesteśmy przecież już jednością.-patrzyłem na kamień, który mi dał.
Poczułem dziwne uczucie, tak jakby ktoś zrobił mi zastrzyk w rękę. Wszystko zaczęło znikać. Wszystko zrobiło się czarne.
-Nawet nie uwierzysz co się stało. Heh, Wiktor wyrwał dziewczynę mówiąc jej, że ma ładną żuchwę.-powiedział ktoś, kto był obok mnie.
-Chciał bym ci powiedzieć jeszcze jedno, przepraszam za wszystko. Nie chciałem, aby to się tak potoczyło i wiem, że już to mówiłem z jakieś 300 razy, ale wciąż cię kocham.-tajemniczy gość zaczął płakać.
Poczułem jak łapie mnie za rękę. Chciałem mu dać jakiś znak, że słyszę, ale nie mam sił. Lekko ścisnąłem mu rękę.
-Ka... Karol? Księżniczko, wiedziałem, że mnie słyszysz.-zaczął się cicho śmiać.
Teraz już jestem pewny, kto jest przy moim boku. Postanowiłem, że muszę otworzyć oczy. Z początku jaskrawe światło dnia mnie oślepiało, ale po chwili się przyzwyczaiłem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem za twoimi pięknymi, szarymi oczami.-uśmiechnął się Julek.
Ponieważ nie mam za dużo siły, postanowiłem go tylko słuchać.
-Mam dobre wieści.-uśmiech blondyna się powiększył.

~CDN~

Fallen Wings [ZAKOŃCZONE]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt