Rozdział 5

5 0 0
                                    

Alice wstała z ziemi i poszła w ukryciu śledzić kolejne osoby. Musi się dowiedzieć którą osobę trzeba teraz zamordować. Przy głównej ulicy nic się nie działo. Chodzili jacyś ludzie i obok latarni grał Jamie Creews. Obok niego stało pięć zachwyconych jego śpiewem dziewczyn.

- To się nigdy nie skończy. - szepnęła do siebie z pogardą Alice.

Chłopak umiał siedzieć całe popołudnie grając dla innych na ulicy a zakochane w nim dziewczyny tylko na to czekały aby spędzić z nim dzień.

No ale trzeba spełnić polecenie. W końcu Alice sobie przypomniała. Przyglądała się każdej z dziewczyn stojących obok Jamiego po kolei. Każda była zbyt pusta na to wszystko. Gdyby Alice miała zabić osoby które ją denerwują to zabiła by właśnie je. Jest chyba jedna dziewczyna w tym miasteczku która nie spędza z Jamieim całego dnia. Nie licząc Amy ale ona już nigdy nie powróci. Jest to Sophie Jankins która owszem słucha jego muzyki ale nie jest jego psycho fanką.

- Ah! Muszę się w końcu zająć tym co trzeba! Dlaczego żaden debil z tego miasta nie może mieć tej cholernej karty! - szepnęła do siebie ze złością Alice.

W końcu coś zauważyła. Z kieszeni Jamiego wystawała karta! Był to As Karo. Czerwona karta prawie wypadła mu z kieszeni ale poprawił ją z powrotem ręką. Wiadomość, że to on będzie kolejną osobą która zostanie zamordowana bardzo ucieszyła Alice. W końcu pozbędzie się tych denerwujących ją dziewczyn.

- Wspaniale. - pochwaliła się w ciszy. - To właśnie to czego szukam.

Tylko jak go zabić? Obok niego jest tysiące jego fanek więc co zrobić aby się w końcu odwaliły. Może go zamordować jak będzie spał w swoim domu? A może najpierw zabić te dziewczyny a później jego?

- Hmmm... Jeszcze się zastanowię co do ciebie. - mówiła z zainteresowaniem. - Na pewno nie zostawię ciebie przy życiu.

To piękno musi się kiedyś skoczyć. Alice lubiła teorię, że jeżeli jesteś optymistą i nie widzisz w swoim istnieniu minusów to szybciej zginiesz a jeżeli widzisz same minusy to sam się zabijasz. To proste.

Alice wróciła do domu. Znów nikt nie zwrócił na nią uwagi. Jest wspaniale. Usiadła na drewnianym stołu przy stoliku i zaczęła myśleć. Co tu zrobić? Na stoliku leżał pistolet który mógł by jej pomóc. Zdobyła go kiedyś od policjanta którego udusiła a w nagrodę zdobyła broń. Może w końcu go użyć. Zabiła nim kilka osób ale dawno go nie używała.

- Najwyższa pora ciebie użyć. - powiedziała.

Robiło się już ciemno. Może Alice we śnie coś dobrego zobaczy. Na razie i tak skupi się na morderstwie a potem na innych poleceniach.

Położyła się na swoim brudnym materacu który służył jej za łóżko. Niektórzy mówili by, że zwariowała bo chcę na tym spać. Ale inni ją nie obchodzili. Nie mają celu w życiu tak jak ona. To ich problem, że pchają się w paszczę lwa.

W końcu udało się Alice zasnąć.






Nareszcie! Niedługo kolejne morderstwa Alice ale jej plany są nieco skomplikowane ;) Musicie niestety czekać na kolejny rozdział... Miłego dnia :D

AliceWhere stories live. Discover now