Rozdział 34

1.8K 85 53
                                    

Rita patrzy na mnie z pretensją, podczas gdy pozostałe cztery dziewczyny nerwowo spoglądają na mnie, na nią i na siebie nawzajem.

- Coś ci uciska na mózg? - pyta dziewczyna. - Co jest z tobą nie tak?

- Rita, odpuść - odzywa się Susan, wychodząc do przodu.

- Co tu się dzieje? - Tobias podchodzi bliżej, ale zanim ktokolwiek zdąży mu odpowiedzieć, jego wzrok zatrzymuje się na mnie. - Beatrice? Co ty tu robisz?

- Stoję - odpowiadam, widząc, że Susan znów chce stanąć w mojej obronie. - Wiem, że wy to wymyśliliście. To... Cokolwiek to jest - wskazuję na salę za plecami ksiącia. Praktycznie wszyscy zgromadzili się na podium i teraz majstrują coś przy kamerach. - Chcę pomóc.

- A niby skąd wniosek, że potrzebujemy twojej pomocy? - pyta Nita, pochylając się w moją stronę i opierając ręce na ramionach.

Przewracam oczami, chociaż dobrze wiem, że jestem tutaj zbędna. Mam jednak dość stania z boku, kiedy za rogiem moi znajomi prowadzą wielką politykę.

- Co się dzieje? - zwracam się bezpośrednio do Tobiasa, który już nie wygląda na zaskoczonego, raczej na zdenerwowanego.

- Kolejny etap poszukiwań - chłopak wzrusza ramionami. - Jeśli chcesz pomóc idź razem z Susan na pierwsze piętro wschodniej wierzy. Wolałbym jednak, żebyś weszła do schronu.

Uśmiecham się lekko.

- Rozumiem. Susan? Idziemy?

Blondynka zerka na księcia, po czym powoli kiwa głową i rusza ku drzwiom. Czuję na plecak wzrok pozostałych, kiedy idę za nią doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak lekkomyślnie postępuję. Ostatnio, kiedy miałam doczynienia z rebeliantami zostałam pobita, a wcześniej dwóch zastrzeliłam.

Czuję ucisk w żołądku. Postrzeliłam. Tobias powiedział, że przeżyli. Mimo to wątpię, żebym była w stanie znów wziąć broń do ręki.

- Co ty wyprawiasz, Beatrice? - pyta Susan, gdy razem wspinamy się po schodach.

- Chcę się na coś przydać - odpowiadam, chociaż to nie ma sensu. W moich żyłach buzuje jednak dziwna potrzeba działania.

Susan kręci głową, ale nic nie mówi. Na pierwszym piętrze spotykamy jakiegoś gwardziste, który wyciąga coś z kieszeni i chce podać mojej przyjaciółce, ale widząc mnie mało dyskretnie chowa to z powrotem.

- Ona jest z nami - informuje mnie blondynka.

- W porządku - Mężczyzna znów sięga do kieszeni i podaje coś siostrze Roberta, a następnie wręcza mi taki sam przedmiot.

- Co to? - pytam.

- Paralizator - wyjaśnia gwardzista. - Na wypadek, gdybyście wpadły.

Przyglądam się urządzeniu. Jest naprawdę niewielkie, z łatwością mieści się w mojej dłoni. Z boku ma okrągły przycisk, który boję się nacisnąć.

- Chodź, mamy mało czasu - Susan ciągnie mnie za łokieć i prowadzi w głąb korytarza, po czym ostrożnie otwiera jakieś drzwi po prawej stronie. - Czysto.

Wchodzę za nią do pokoju, który okazuje się być biblioteką, dwa razy większą od mojej obecnej sypialni.

- Mamy godzinę na przeszukanie tego pokoju, potem musimy wrócić do Komnaty Dam. Jasne?

Kiwam głową, bo polecenie nie jest specjalnie skomplikowane.

- Czego szukamy? - pytam, podchodząc do najbliższego regału.

Like To Be You ✔Where stories live. Discover now