Rozdział 44

1.7K 93 123
                                    

Wciąż roztrzęsiona ruszam w stronę schodów, jednak okazuje się, że na mojej drodze stoi kolejna osoba, która pewnie nie ma o mnie najlepszego zdania. Evelyn.

- Wasza Wysokość - Dygam przed nią, kiedy mnie zauważa. Kobieta posyła mi nieznaczny uśmiech, pozbawiony jakiegokolwiek ciepła.

- Lady Beatrice. Widzę, że randka była dość burzliwa.

Nie odpowiadam. W ogóle nic nie robię, czekam tylko, aż pozwoli mi odejść. 

- Właściwie cieszę się, że cię spotkałam - oznajmia, czym szczerze mnie zaskakuje. - Możemy chwilę porozmawiać? 

- Oczywiście - odpowiadam z wahaniem. Evelyn gestem wskazuje na korytarz przed nami, więc wolnym krokiem ruszam tuż obok niej w stronę gigantycznego okna na przeciwległej ścianie. 

- Dużo myślałam nad waszymi projektami - zaczyna, a ja natychmiast mam ochotę zapaść się pod ziemię. Czy teraz też zamierza mnie uderzyć? - I muszę przyznać, że niektóre były dość interesujące. Zwłaszcza twój wydał mi się godny rozważenia.

Spoglądam na nią zaskoczona, podczas gdy ta uważnie przygląda się mojej twarzy.

- Naprawdę? - pytam z niedowierzaniem przekonana, że królowa musi żartować. Ona jednak kiwa głową.

- Mój mąż uważa cię za osobę o zbyt radykalnych poglądach. Ja jednak wierzę, że masz na uwadze dobro miasta. Nie nawołujesz przecież do obalenia monarchii... Mam rację?

- Oczywiście, wasza wysokość - zapewniam ją, chociaż w głębi serca zgadzam się z nią bardzo niechętnie. - Jak najbardziej.

- Wyśmienicie. Przy okazji pragnę cię przeprosić, Beatrice - Kobieta zatrzymuje się i kładzie mi rękę na ramieniu. - Źle cię oceniałam. Nawet królowa może zostać zwiedziona przez banalne uprzedzenia, a ja i twoja matka nigdy się nie dogadywałyśmy. Swoją drogą - co u niej?

Mam wrażenie, że ta rozmowa zmierza w bardzo dziwnym kierunku, ale nie mam pojęcia, jak niby miałabym jakoś temu zaradzić.

- Bardzo dobrze, dziękuję. Zawsze bardzo dobrze wyrażała się o waszej wysokości - mówię, patrząc kobiecie w oczy. Chcę przez to powiedzieć, że moja matka ma o wiele lepsze maniery i jest o wiele lepszą osobą od niej, ale Evelyn chyba bierze to za komplement, bo znów się uśmiecha.

- Miło mi to słyszeć, pozdrów ją ode mnie. W każdym razie... Wybaczysz mi moje wcześniejsze uprzedzenia co do ciebie? Żałuję tego wszystkiego i chciałabym zaoferować ci moją przyjaźń.

A będę mogła oddać ci policzek?

 Posyłam jej szeroki, najbardziej uroczy uśmiech, na jaki udało mi się zdobyć w ciągu ostatniego miesiąca, a może nawet całego życia.

- Z największą przyjemnością - zapewniam ją, czując kwas w gardle. 

- Cieszę się. Wiedz, że od teraz zawsze możesz na mnie liczyć.

Uznaję to za koniec rozmowy. Dygam przed królową i oddalam się tak spokojnie, jak tylko potrafię, dopóki nie docieram do schodów. To nie jest ten sam korytarz, którym zawsze idę do sypialni, ale i tak powinnam trafić. Ten dzień zaczął się w prawdopodobnie najgorszy możliwy sposób i wątpię, żeby mógł skończyć się dobrze. Słowa Evelyn zasiały jeszcze więcej niepokoju w moim sercu i umyśle, a jednocześnie nie potrafię wyrzucić z głowy obrazu rozgniewanej twarzy Tobiasa.

Widziałam tyle jego krzywych uśmiechów, błysków w oczach... Dlaczego ostatnio wszystko było takie okropne? Wiele oddałabym za chociaż jedną spokojną rozmowę, jeden wybuch śmiechu, jeden pocałunek...

Like To Be You ✔Место, где живут истории. Откройте их для себя