Rozdział 1.

271 22 18
                                    

Siedzę na moim prowizorycznym łóżku w Hydrze i rozmyślam. Wiem, że za około 15 minut przyjdzie po mnie mój 'opiekun', z którym zawsze ćwicze walkę. Jest nim Biały Wilk. Już dawno mu wybaczyłam, to że zabił najważniejsze osoby w moim życiu. I nie powiem, było to bardzo trudne. Ale ja wiem, że Bucky nie zrobił tego specjalnie. Jest kontrolowany przez tą pojebaną placówkę. A bliźniacy są opanowani przez chęć zemsty. No nic, trzeba żyć dalej. Za pięć minut przyjdzie. Postanowiłam porozmawiać z Wandą i Pietrem.

~Hej, co u was?~

<Ktoś jest w Hydrze i to blisko!>

¬Ej, bo ja tu mam spanko...¬

~Pietro nie narzekaj. Kto to jest Wanda?~

<Jeszcze nie wiem, ale czuje jego umysł>

¬Dziewczęta, wiem kto to jest!¬

~Mów Pietro, tylko szybko!~

<Kto to!?>

¬Eeee... nie wiem?¬

~Pietro zabije cię *śmiech*!~

<Zostaw mojego braciszka!>

~Eja! Muszę już kończyć, Wilk idzie!~

<Pa pa>

¬Branoc!¬

~Ej! Tym razem to nie Zimowy! Słyszycie, to alarm! Ktoś jest w bazie! Uciekajmy! Wolności, nadchodzę! Bayo!~

Rozłączyłam się(?) i podeszłam do szkła. Nadchodził jakiś stary facet. Nienawidzę Hydry, więc postanowiłam zrobić frajdę.
-Hej, dziadku. Co tu robi taki biedny staruszek?
-Zamknij się ty dzieciaku!
O, a więc tak się bawimy? Właśnie wywołałeś wojnę dziadziu.
-Przepraszam dziadku. Nie powinnam śmiać się z ludzi starych i ułomnych! Ups, znowu przepraszam, starcze!
-Ughrrr! Masz natychmiast przestać! Pożałujesz!
Zaczął biec i uderzył w szybę. Ale to nie jest najdziwniejsze! Ja mam nadludzką siłę i zrobiłam tylko leciutką szramę waląc pięścią w to okno, natomiast dziadziuś poprostu ją rozbił!
-Idziesz ze mną! Zafunduje ci morderczy trening dziewucho! Za moich czasów dziewczynki w twoim wieku już były mężatkami!
-A spadaj stary pryku!
-Coś ty powiedziała!?
-Nic, nic.
Pożałujesz tego!!!
Wydzierał mi się prosto w twarz! No jak tak można?! Toż to brak kultury jest! Więc obrałam inną taktykę.
-Plose pana, pseciez ja jestem gzecna.
-Co ty tam seplenisz?
-Pseplasam.
-Coo?
-Nico stala donico.
-Idziesz ze mną, czy tego chcesz, czy nie!
-Alarm sie włączył! Ktoś jest w bazie!- dzięki facet, ratujesz mi życie.
-Wrócę tu. Jeszcze z tobą nie skończyłem...
Dobra, facet wyszedł. Alarm drażnił moje wyczulone zmysły. Teraz trzeba się zmywać z yego przeklętego miejsca.

Wyszłam z mojej celi i skierowałam się w stronę wyjścia. Nagle przede mną wyrosła postać mężczyzny, zgaduje że Iron-mana aka Tonego Starka. Tiaa... znam go z opowiadań Wandzi jako okropnego bombo-zrzucacza. Chociaż z bliska wyglądał sympatycznie. W ręce trzymał jakąś dzidę. Spojrzał na mnie -czternastoletnią dziewczynkę samą na korytarzach budynku bardzo złej organizacji, w ogóle nie podejrzane, ani trochę- z góry oczywiście.
-Idziesz ze mną.
Nigdy tak się nie cieszyłam. Po raz pierwszy opuszczam moje więzienie.
-Dziękuję- szepnęłam.

Time skip w Avengers Tower

Siedziałam na fotelu przed wszystkimi członkami Avengers. Dziwnie się na mnie patrzyli. A ja jakby nigdy nic, rozglądałam się dokoła. Czekaliśmy na Fury'ego.
-Wooow, ale tu jest odjazdowo!- nie wytrzymałam napięcia i krzyknęłam. Usłyszałam zgrzyt, a wtedy drzwi windy otworzyły się. Stał w nich...

*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*
A pobawie się w polsata. Rozdział jest dzisiaj. Postanowiłam, że pod każdym dłuższym rozdziałem będę podawać jedną informację o sobie. A więc...

Mam na imię Emilia!
Bayo! Do jutra!

Milka xd

*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*

NieśmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz