Rozdział 6

99 8 0
                                    

Pov Lili

Jestem u pewnej rodziny od około roku. Przygarnęli mnie i obdarowywali miłością. Nie wiedzieli jednak jednej ważnej rzeczy. A teraz to tak właściwie dwóch; że jestem kotołakiem i w połowie aniołem. Od pamiętnej rozmowy, która odbyła się tej nocy dowiedziałam się dwóch żeczy. Mogę rozmawiać z mamą i siostrą w czasie snu oraz, że niedługo powinny mi urosnąć skrzydła. Miałam dziwne wrażenie, że nastąpi to dzisiaj.

Z całej rodziny Sikorskich, tylko Ola i Maciek wiedzą, że umiem się zmieniać. Darzę ich wielkim zaufaniem. Chłopak ma 12 lat, a dziewczyna 11. Ich rodzice, Jakub i Joanna pracują w takim samym zawodzie. Są aktorami. Nie obnoszą się tym, tylko żyją jak zwykli, przeciętni ludzie. Ale i tak są sławni. Gdy nie są na planie, pan Kuba pracuje na budowlance, natomiast pani Asia jest kasjerką. Dziś był jeden z takich "normalnych" dni.

Państwo Sikorscy wyszli do pracy. Jest 6:00, a dzieciaki już są na nogach. Jest sobota, więc mają wolne. Oznacza to cały dzień zabawy. Niestety mój chumor zepsół rozdzierający ból między łopatkami. Moja podświadomość zakodowała, że Ral chyba urosły skrzydła. Poza tym, ból był tak wielki, że samo z siebie mnie to zmieniło w człowieka. Moja grzywka opadła mi na zielone oko. Ogólnie rodzice Oli i Maćka wciąż strasznie się dziwili czemu jestem troszkę fioletowa. Wreszcie dali z tym spokój, a przynajmniej dobrze grali.

Dzieciaki dziwnie na mnie patrzyli. Przecież nie pierwszy raz pokazuje się im w mojej właściwej formie. Powiodłam oczami za ich wzrokiem i wtedy dotarło do mnie, że mam trochę rozerwaną podkoszulkę koloru szarego. Ubranie samo z siebie się zmienia. Dlaczego? Ponieważ nie zamierzam się pokazywać naga, gdy się przemieniam. Ubranie jest jakby tworem tej fioletowej mgły towarzyszącej przy zmianie. No i dobrze. Wracając, moja podkoszulka była lekko postrzępiona między łopatkami. Były tak także dwie ukośne dziecięciocentymetrowe rany, z którech leciała fioletowo-czerwono-srebrna krew, ale kolory się nie mieszały. To srebro to chyba coś nowego.

Nagle przed oczami zatańczyły mi sambę czarne plamy. Plecy przeszył dwa razy mocniejszy ból niż poprzednio. Poczułam jak wsztystkie mięśnie muędzy łopatkami rozrywają się. Teraz leżałam na brzuchu, jednak tym napadem siedziałam na podłodze w kuchni.

Krzyczałam. Wreszcie ból ustąpił. Nie trwało to dłużej niż kilka sekund, jednak dla mnie było wiecznością. Oddychałam ciężko, podczas gdy dwunastolatek i jedenastolatka patrzyli na mnie zbyt oszołomieni i przerażeni tym co się właśnie stało. Wokół mnie widziałam swoją własną krew. Uniosłam lekko głowę i rozejrzałam się na boki. Widziałam mnóstwo piór, na obrębie były lekko fioletowe. Wtedy usłyszałam jak drzwi się otwierają, a następnie krzyk przerażenia pani Sikorskiej. Teraz to już mogę kopać sobie grób...

~&~

- Czyli mamy rozumieć- kobieta wskazała na siebie i swojego męża- że jesteś w połowie anielicą i w połowie kotołakiem?
- Tak. Wiem, że to wszystko brzmi co najmniej dziwnie, ale jest to prawdą.
  Wskazałam na moje skrzydła, które miałam teraz złożone. Wyglądem przypominały długą i pierzastą pelerynę. Na piórach wciąż widniały kolorowe ślady mojej krwi.
- Bardzo was wszystkich polubiłam, ale niedługo niestety wyjadę. Albo bardziej to polecę. Muszę odszukać moją siostrę. Najpierw jednak powinnam nauczyć się nimi obsługiwać- wskazałam na skrzydła.
- Dobrze. W takim razie przyszykuję ci pokój. Ale mam jeszcze jedno pytanie. Co wiesz o TARCZY?
  Nie powiem, zdziwiłam się tym pytaniem. Nie wiedziałam na ten temat zbyt dużo.
- Hmmm... zwalcza tą przeklętą organizację pod nazwą Hydra, jej dyrektorem jest Nick Fury i pracują w niej wyszkoleni szpiedzy i agenci. Więcej niestety nie wiem. A czemu pani pyta?
- Otóż pracuję w tej organizacji. Ja oraz kilku innych agentów dostaliśmy rozkaz aby odszukać nietypowego biało-fioletowego kota. Zadanie otrzymaliśmy zaraz po wyjściu z domu, więc jak najszybciej wróciliśmy. Teraz mamy cię eskortować do głównej placówki Mścicieli w Nowym Yorku. Dzieciaki pojadą z nami, ponieważ i tak dostaliśmy urlop a za dwa dni jest długi weekend. Czyli po prostu odwołali lekcje. Lecimy jutro naszym prywatnym samolotem. Możemy być obserwowani, więc założysz zieloną soczewkę i rozjaśnimy trochę włosy, okej?
- A możemy je jeszcze mocniej zakręcić? I przyciąć końcówki?
- Oczywiście.
- Wchodzę w to.

Skip time

Jest już wieczór. Po metamorfozie wyglądam całkiem inaczej. Teraz mam jasnoblond włosy z różowymi końcówkami. Są też o 5cm krótsze i jeszcze bardziej zakręcone. Oczy są hipnotyzująco zielone. Jutro pani Asia zrobi mi też dość mocny makijaż. Przygotowałam sobie ubrania a'la bad girl, czyli czarny T-shirt, tegoż samego koloru obcisłe i postrzępione jeansy oraz skórzaną czarną kurteczkę z logo jakiegoś zespołu metal. Miałam także sztuczny kolczyk w uchu. Zapomniałabym, mam jeszcze czarne glany. Tak w ogóle to znajduję się w moim dotychczasowym pokoiku. Jest przytulny i fajnie urządzony. Byłam bardzo zmęczona tymi wydarzeniami, więc szybko się umyłam (zmywając dokładnie plamy krwi ze skrzydeł i bardzo dokładnie je osuszając) i wskoczyłam pod kołderkę. Niestety skrzydła nieco utrudniały wygodne leżenie. Gdy już się dobrze ułożyłam, wpadłam w błogie objęcia Morfeusza.

*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*

Baaardzo przepraszam, że wczoraj nie dałam rozdziału. Ale mam coś na moją obronę!
Po prostu klikłam opublikuj, opublikował sie, dziś wchodze, paczam i co widze? ZAPISANO W WERSJI ROBOCZEJ! DO TEGO TYLKO DWA ZDANIA. I musiałam pisać rozdział po raz drugi dziś. Błagam o wybaczenie! (XDDD)

Bayo!
Ice (<¬  To nowe pseudo, albo Snow albo Ice i tak sie bedę podpisywać)

*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*

NieśmiertelnaWhere stories live. Discover now