Rozdział 3.

191 15 2
                                    

Obudziłam się około godziny dziewiątej. Miałam tej nocy dziwny sen. W dodatku plecy mnie bolały gdzieś tak między łopatkami. Westchnęłam i wstałam z wygodnego łóżka. Usłyszałam krzątanie się w kuchni. Nie przejęłam się tym zbytnio. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej jaskrawo różowy crop-top, białe shorty i pastelowo zielone balerinki. Wzięłam bieliznę i weszłam do łazienki. Ściągnęłam moją piżamę i wlazłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i zatopiłam się w swoich własnych myślach.

Po piętnastu minutach wyszłam z pod prysznica. Wytarłam się ręcznikiem, a następnie ubrałam przygotowany wcześniej zestaw. Wyszłam z łazienki. Pościeliłam moje tymczasowe łóżko i wyszłam z pokoju. Szłam powoli korytarzem i wspominałam. Po chwili przyłączyła się do mnie Wdowa. W tym momencie wpadłam na genialny pomysł. Przedstawiłam go Natashy. Zgodziła się mi pomóc. Dalej szłyśmy do kuchni w milczeniu.

Przed wejściem do pomieszczenia kuchennego powiedziałam kobiecie:
-Tylko pamiętaj, żeby włączyć kamerkę, okej?
Ona tylko pokiwała głową na tak.

Zajrzałam do kuchni. Moją ofiarą będzie dzisiaj Steve. Zaczęłam się skradać. Nie było w ogóle słychać moich kroków. No tak, kolejna zaleta bycia wampirem. Dla lepszego efektu zmieniłam barwę oczu i wysunęłam kły. Nienawidzę transformować się do końca, a czerwone oczy i kły jeszcze ścierpię.

Stanęłam 5cm od mężczyzny. Niby superżołnierz, ale nie zauważył mnie. Hehe. Popatrzyłam czy nie trzyma jakiegoś ostrego narzędzie, przykładowo noża. Nie, okej mogę zacząć. A, tak w ogóle to zamierzam go przestraszyć.

Złapałam go za ramiona i w tym samym czasie krzyknęłam mega głośne:
-BUUUUUUUU!!!
Kapitan podskoczył, złapał nóż, obrócił się błyskawicznie i zaczął nim wymachiwać. Zobaczył mnie i krzyknął, bo zrobiłam groźną minę. Kątem oka zauważyłam, że Nat wszystko nagrywa na telefonie. Zmieniłam mój wygląd na normalny i zaczęłam się śmiać. Padłam na podłogę i ze śmiechu zaczęłam się turlać. Nie zważałam na narastający ból pleców. Natasha też się uśmiechała.

Zwabieni naszymi krzykami zjawili się reszta Avengers, oprócz Tony'ego. Nie wiedzieli co się stało i dziwnie na nas patrzyli. No nie powiem, ja turlająca się po podłodze ze śmiechu, Steve trzymający nóż i uśmiechająca się Natasha, która jeszcze wciąż to nagrywała to raczej nie jest codzienny widok.

Wstałam już tylko się uśmiechając i spojrzałam na ich rozkojarzone miny.
-No to co? Teraz wyjaśnienia, co nie?
-Co tu się dzieje? Po co ktoś tu krzyczy i mnie budzi? Jeszcze jest wcześnie.
-Tony, nie narzekaj. A poza tym jest już po dziewiątej. Teraz wam wyjaśnię co tu się stało. Lub jeśli byliście grzeczni, to Natasha pokaże wam nagranie. Otóż gdy szłam do kuchni z Tashą, to wpadłam na iście szatański pomysł. Wymyśliłam, że wystraszę dzisiejszego kucharza. A że Kapitan dziś nim był to on został moją ofiarą "Buuu!!!". Resztę moi szanowni przyjaciele zobaczycie w salonie. Tony, czy ta twoja sztuczna inteligencja może przesłać nagranie z telefonu Natashy?
-Po pierwsze, moja sztuczna inteligencja nazywa się Jarvis i jest ona nie byle jaka. Po drugie, tak może. Jarvis, przygotuj telewizję i prześlij to nagranie z telefonu Nat.
-Oczywiście, sir.
-Dobra, załatwione.
-A teraz zapraszam do salonu na dawkę śmiechu i humoru na dobry dzień. Lecimy!
Wtedy poczułam okropny,  rozdzierający ból pleców. Upadłam na kolana, ponieważ nagle zrobiło mi się strasznie słabo. Zobaczyłam czarne plamki przed oczami. W tej chwili wszystko przeszło jakby ktoś to ode mnie odciął. Wszyscy na mnie dziwnie spojrzeli taki a'la "co się stało". Uśmiechnęłam się, wstałam z klęczek i zbyłam to machnięciem ręki.

Ruszyliśmy do salonu. Przed nami był ogromny telewizor. Usadowiłam się pomiędzy Clintem a Natashą. Nagle przypomniałam sobie o czymś.
-Czekajcie chwilę! Tony nie włączaj jeszcze!
-Czemu?
-Idę po popcorn. Gdzie go trzymasz?
-Eeee... jest w szafce w prawym górnym rogu.
-Dzięki! Poczekajcie na mni...
Nie dokończyłam zdania. Jeszcze większa niż poprzednio fala bólu mnie zalała i runęłam jak długa. Zmysły mi się jakby wyłączyły. Usłyszałam tylko jak ktoś do mnie podbiega i bierze na ręce. Miałam mroczki przed oczami. Poczułam jakby coś wyrastało mi z pleców. Jakby skrzydła. Rozrywało mi mięśnie i skórę. Jednakże nie krzyczałam. Nie miałam siły. Udało mi się wykrztusić tylko jedno słowo.
-Ból...
A potem runęłam w przepaść bez dna...
            Zemdlałam...

¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*

Gitara siema!
To ja! Wreszcie udało mi się  napisać ten rozdział! Ale jest prawie o połowę krótszy niż wczoraj. Dlaczego? Bo Wattpad postanowił zrobić mi na złość i wykasował mi wczoraj pracę (to był ten rozdział), która miała 1100 słów (coś koło tego). Możliwe, że dziś pojawi się rozdział 4. ale nie obiecuję.

Wasza

Milka <3

¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*¤*

Ps. Jeden fakt o mnie
Jestem szalona i energiczna

NieśmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz