Rozdział V

10 2 0
                                    



Mocne szarpnięcie. Karton wyleciał mi z rąk wysypując jego zawartość na podłogę. Wylądowałam na twardej klatce piersiowej. Wielki łomot i kusz unoszący się w powietrzu otaczał nas, gdy deski runęły na podłogę. Zachłysnęłam się powietrzem, walcząc o zaczerpnięcie oddechu. Serce łomotało mi tak, jakby chciało przebić się przez żebra.

Te deski mogły mnie zmiażdżyć...

Silne ramiona objęły mnie jeszcze mocniej. Niebieskie oczy spojrzały na mnie jednocześnie z troską i przerażeniem. Bicie serca Hamilla prawie dorównywało mojemu.

- Nic ci nie jest? – wychrypiał.

Ledwie zauważalnie pokręciłam głową. Belki leżały tuż obok nas, leciały na mnie jak wystrzelone strzały.

- Chodźmy do mojego gabinetu - przerwał moje rozmyślania, odciągając mój wzrok od belek bezwładnie leżących na zakurzonej marmurowej podłodze.

Zaprowadził mnie do pomieszczenia na końcu korytarza, z którego przedtem wyszedł. Usiadłam na jednym z dwóch skórzanych foteli pod ścianą, który mi wskazał.

- Napij się – podał mi szklankę zimnej wody, która cudownie zwilżyła moje suche gardło. Przykucnął przede mną, bacznie mi się przypatrując.

- Na pewno dobrze się czujesz?

Znowu pokiwałam głową spuszczając wzrok na moje dłonie trzymające szklankę z wodą. Nie mogłam znieść jego spojrzenia. Byłam mu wdzięczna i to bardzo, ale to nie zmieniało faktu, że nie chciałam mieć z tym człowiekiem nic do czynienia po tym co mi zrobił. Jeden dobry uczynek nie jest w stanie tak nagle wymazać wszystkich złych.

- Ja.. ja – odchrząknęłam – Dziękuję panu, za uratowanie mnie, przed spadającymi belkami. Jestem niezmiernie wdzięczna, ale muszę już iść. – nie chciałam litości.

- Nie.

To zmusiło mnie, żeby ponownie spojrzeć w jego oczy, które wyglądały jak ocean podczas burzy. Niebezpieczne, ale intrygujące.

– Nie pozwolę pani po raz kolejny odejść, nie tym razem. - Nadal kucał przede mną a ręce miał podparte po obydwóch stronach fotela – Musimy porozmawiać.

Mała wojowniczka, po otrząśnięciu się z szoku, znowu się we mnie przebudziła i pokazała pazurki.

- O czym ty chcesz ze mną jeszcze rozmawiać? O tym, że na początku mnie wykorzystałeś, a teraz jeszcze zwolniłeś – już nawet nie zawracałam sobie głowy oficjalnym zwrotem per pan.

- To, że cię zwolniłem jest małym niedopowiedzeniem. – mówił spokojnie, a na jego ustach czaił się lekki uśmiech. Najwyraźniej moja złość i gdniew go niesamowicie bawiły.

Im dłużej rozmawiam z tym człowiekiem, tym bardziej miałam wrażenie, że cofam się w rozwoju, bo kompletnie nic nie rozumiałam. Jakie niedopowiedzenie?

- Co ja tobie takiego zrobiłam, co? Dlaczego tak mnie nienawidzisz – łzy coraz bardziej nabierały mi się w kącikach oczu.

- O czym ty mówisz? – odciągnął moje ręce, gdy zasłoniłam sobie nimi twarz i zmusił mnie, żebym spojrzała mu w oczy – Ja wcale cię nie nienawidzę. Zwolniłem cię z praktyk, bo chcę żebyś przyjęła stanowisko doradcy dyrektora.

Albo jestem zbyt głupia, albo on gada kompletnie bez sensu.

- Istnieje w ogóle takie stanowisko?

Czym za młodu nasiąknieWhere stories live. Discover now