Rozdział VI

9 1 0
                                    



Klub był pokaźnym, nowoczesny budynkiem w centrum Denver. Kolorowe neony i światła oświetlały jego pełną okazałość. Przy wejściu pokazałyśmy ochroniarzowi dowody, potwierdzające, że obie ukończyłyśmy już dwadzieścia jeden lat.

- Mateo jest gdzieś przy barze – Tiffany starała się przekrzyczeć głośną, uwodzicielską muzykę, w rytm której zaczęła pulsować moja krew w żyłach. Mateo to przyjaciel z dodatkami Tiffany. Nie wiem dlaczego ona po prostu nie mogła nazwać tego związkiem, w końcu spotyka się z nim już od pół roku. On jest miły i widać, że zależy mu na Tiffany. Oboje są wolnymi ptakami, mało przejmującymi się tym co ludzie gadają i oboje mają wielki dystans do siebie. Gdyby nie kategoryczny sprzeciw Tiffany przeciwko stałym związkom, powiedziałabym, że są dla siebie stworzeni. Dopchałyśmy się do baru przez tłum ludzi. Rozglądałyśmy, aż przy samym końcu baru zauważyłam tego słodkiego brodacza w kaszmirowej koszulce i jeansach, który do nas machał i się uśmiechał. Przepchnął się przez tłum i doszedł do nas.

- Cześć piękne! – ucałował Tiffany w policzek, a mnie delikatnie uścisnął – To co po szocie tequili na początek?

- Po dwa! – krzyknęła Tiffany – Jak się bawić, to ostro! – mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a barman zaraz podał nam po dwa szoty tequili. Jak Tiffany mnie nauczyła, najpierw potarłam kawałkiem soczystej limonki miejsce między kciukiem, a palcem wskazującym. Posypałam zwilżone miejsce solą i wzięłam głęboki wdech. Zlizałam sól z dłoni szybko przechyliłam całą zawartość kieliszka wprost do gardła i szybko zagryzłam limonkę. Cały przełyk palił mnie jak jasna cholera, ale po chwili poczułam przyjemne łaskotanie w żołądku. Poczułam jak alkohol rozchodzi mi się po całym organizmie. Od razu zrobiłam to samo z drugim kieliszkiem.

- Idziemy tańczyć! – Tiffany wzięła mnie i Mateo za rękę i poprowadziła na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć w rytm klubowej muzyki. Było tak strasznie dużo ludzi, że przez cały czas nieustannie się o kogoś obijałam. Widziałam jak Mateo pożera wzrokiem Tiffany, więc chciałam im dać trochę przestrzeni.

- Pójdę do baru, bo muszę się napić wody. Zaraz wrócę! – Kiwnęła głową i gdy się szłam w stronę baru, kątem oka zobaczyłam jak Mateo przystępuję do akcji i zaczyna tańczyć z Tiffany, która teraz zaczęła mu się ocierać plecami o jego klatkę piersiową. Uśmiechnęłam się na ten widok. Byłam całym sercem za Mateo i miałam nadzieję, że uda mu się oswoić Tiffanny. Przycupnęłam na jednym ze stołków barowych, który był wolny i zamówiłam wodę z cytryną. Jednocześnie rozglądałam się w tłumie wypatrując jakiegoś miejsca gdzie mogli by siedziedzieć artyści, bo w końcu dzisiaj mieli tutaj być.

- No proszę, znowu spotykamy się przy barze – wesoły głos Dave przebił się przez muzykę – Powinienem się martwić? – zaśmiał się.

- Nie bardziej niż o siebie, ja piję wodę – uniosłam swoją szklankę, jednocześnie wymownie wskazując na jego szklaneczkę wypełnioną do połowy bursztynowym płynem. – w przeciwieństwie do ciebie. Powinnam się martwić?

- O mnie. Nigdy – puścił mi pawie oczko. – Cieszę się, że przyszłaś. Sama jesteś?

- Z przyjaciółmi – wskazałam na Tiffany, która w tłumie wiła się przed Mateo.

- Fajna z nich para.

- Tylko się tak nie waż mówić przy mojej przyjaciółce, bo by ci chyba głowę urwała. – zaśmiałam się wyobrażając jaką wściekłą minę zrobiłaby Tiffany gdyby tylko usłyszała ten komentarz. – Ona nie uważa czegoś takiego jak związki, są tylko przyjaciółmi – wyjaśniłam

Czym za młodu nasiąknieWhere stories live. Discover now