ⓋⒾⓃⒼⓉ ⒺⓉ ⓊⓃ

6K 358 29
                                    

Nadszedł poniedziałek.

Blondyn obudził się w środku nocy, po prostu potrzebując się napić. Dopiero po chwili zorientował się, że nie był w swoim łóżku, ani w swoim pokoju. Panicznie szybko podniósł się do siadu jednak ból głowy od razu kazał mu położyć się z powrotem.

Taehyung rozejrzał się w ciemności i jego mózg dopiero przekalkulował fakt, że nie był sam.

"Wy sobie chyba ze mnie jaja robicie" — powiedział sam do siebie w głowie, tym razem powoli wstając.

Zebrał z podłogi swoje ubrania i cicho zaczął je na siebie nakładać, modląc się przy okazji, by ten chory pojeb się nie obudził.

W końcu wyszedł z pokoju i stanął w ogromnym, ciemnym korytarzu.

— Super.. — Westchnął cicho, wyciągając telefon, zaczynając oświetlać sobie drogę.

Kim pamiętał tylko urywki z poprzedniej nocy, jednak nie za bardzo pomagały mu one odnaleźć schody na dół.

Chłopak rozglądał się i rozglądał, jednak końca widać nie było. Wtedy dopiero go olśniło.

— Schody były za którymiś drzwiami. Tak, na pewno były za drzwiami. — Szeptał do siebie, podchodząc od razu do pierwszych, lepszych. 

Jak się okazało miał szczęście, bo trafił dokładnie na to czego potrzebował.

Szybko zszedł na niższe piętro, kierując się do przedpokoju, chcąc jedynie zabrać swoje rzeczy i jak najszybciej się stamtąd wynieść.

Aczkolwiek.

Jak zwykle coś musiało nie pójść po jego myśli, dokładniej mówiąc, gdy ubrał buty i podniósł się z podłogi, zauważył Jeona, który najzwyczajniej w świecie mu się przyglądał, oparty o framugę drzwi.

— Już ode mnie uciekasz, skarbie? — Zapytał, udając smutnego, a Taehyungowi przekręciło się w żołądku od tego jednego słowa.

— Długo tu stoisz? Przez Ciebie o mało nie dostałem zawału! — Krzyknął szeptem, Tae.

— Jakiś czas. Zastanawiałem się czy na prawde mnie nie widzisz, czy tylko udajesz. — Wzruszył ramionami — Gdzie idziesz?

— Muszę wracać, nie twój interes. — Rzucił, już lekko poddenerwowany.

— A to ciekawe, bo wiesz.. Coś mi wczoraj obiecałeś i od tamtego czasu wszystko co dotyczy Ciebie jest moim interesem.

— Hyung.. Po prostu pozwól mi iść do domu, ja na prawdę muszę już wracać. — Starał się zagrać na uczuciach starszego, ale nie za bardzo to na niego działało, co mógł wywnioskować po jego minie.

Nienawidził gdy Jeon wypychał policzek językiem i marszczył brwi, kalkulując sytuację.

— Myślisz, że pozwolę Ci iść samemu o tej godzinie? — Zapytał retorycznie.

— Jesteś pijany, nie chcę z Tobą iść, a co dopiero jechać. — Ostrzegł od razu Taehyung, odwracając wzrok.

— Czy ja powiedziałem, że pojedziesz ze mną? — Rzucił kolejne pytanie i wystawił rękę w jego stronę. — Daj telefon.

Blondyn nawet nie pytając po co, po prostu oddał swoją własność, nie chcąc przedłużać.

Hebanowłosy przez chwilę się męczył ze znalezieniem tego czego potrzebował, jednak w końcu dał radę, wpisał numer i przyłożył urządzenie do ucha.

A Kim jedynie zastanawiał się, jak bardzo Jeon będzie miał przewalone za dzwonienie do kogoś o trzeciej nad ranem, prosząc o podwózkę randomowej osoby...

ηιяναηα || ʋӄօօӄWhere stories live. Discover now