Rozdział 8

2 0 0
                                    

Ustawiłam się obok Michaela krok przed radą. Serce waliło mi jak szalone z podniecenia. Ostatni raz zerknęłam na srebrzysty materiał sukni i dumnie uniosłam głowę. Skinęłam w stronę partnera, a ten podał mi ramię. Drzwi prowadzące na główną salę były wielkości dwóch ścian mojego gabinetu. Powoli zaczęły się otwierać. Za wrotami głosy ucichły. Przywołałam na twarz mój popisowy delikatny, ale pełen dumy uśmieszek.

Podekscytowanie, które opanowało zgromadzonych, odczułam wyjątkowo silnie. Nie zdążyłam zrobić kroku, a blask fleszy odebrał mi zdolność widzenia.

Poczułam mocniejszy uścisk Shadowa, który zaczął prowadzić mnie w stronę tłumu. Nie było żadnego podestu. Często takie podwyższenie podkreślało, o ironio, jak sama nazwa wskazuje, wyższość. A Bale międzyrasowe miały pokazać, że wszystkie gatunki są na równi. No poza koronacjami wampirów, oni mieli swoje tradycje, które musieliśmy uszanować.

Rada ustawiona była w formacji trapezu bez jednej podstawy tak, że każdego było w widać. Weszliśmy na środek zgodnym rytmem, podświadomie. Tak wiem, szok, ale to nie było ćwiczone.

-Dziś świętujemy bardzo ważne wydarzenie w historii świata nadprzyrodzonego.- Zaczął Michael. Nie musiał unosić głosu, by każdy go usłyszał. Magowie zazwyczaj wzmacniali swój głos magią, ale on tego nie potrzebował.- Mam zaszczyt przedstawić nową członkinię Rady. Amane, która wczoraj osiągnęła status Mistrzyni. Najwcześniej w historii świata magii ukończyła szkolenie.- Wow, nie wyczuwam nutki zawiści. Michael coraz bardziej mnie zaskakuje.- Dzięki swoim umiejętnościom stała się drugim najpotężniejszym Mistrzem.- Wiedziałam! Zrobił to specjalnie. Inni tego nie odczuli, bo to było skierowane prosto w moją stronę. Chciał mi przypomnieć, że to on jest mimo wszystko potężniejszy.-Powitajcie Mistrzynię Magii Impi Cavendish!

Ogromne brawa mile połechtały moje ego. Może mnie pamięć myli, ale te oklaski są silniejsze niż na debiucie Michaela. Kiedy błysk fleszy zmalał, dygnęłam powoli, co wzbudziło kolejną falę. Wiem, że już dawno powinnam puścić ramię Shadowa, ale dzięki temu czułam się pewniej, więc tkwiliśmy przez cały czas w tej pozie. Pewnie jemu niezbyt się to podoba, bo wywoła to plotki. Ale cóż. Bywa.

-Dziękuję wszystkim za przybycie!- Wzmocniłam swój głos. Może nie mam tak donośnego jak mój partner, ale jestem lepszym mówcą.- Jestem zaszczycona móc prowadzić was do lepszego jutra.- Zobaczyłam jakie wrażenia zrobiły te banalne słowa na zgromadzonych. Mówiłam, dobry mówca.-Nasz świat ma świetnych przywódców, którzy pokazują swoją wartość każdego dnia.- Przesunęłam spojrzenie po przedstawicielach ras. Królowa wampirów patrzyła z wielkim uśmiechem, lekko fałszywym, ale tylko lekko. Jej syn podążając za modą miał soczewki, które kryły jego złote, królewskie oczy, przeistaczając je w prawie czarne. Młody książę, dwa lata starszy ode mnie, trochę mnie onieśmielił, bo patrzył otwarcie z lekkim szokiem na twarzy. Spojrzałam na Francisa, ale szybko przeniosłam spojrzenie na jego żonę, wtuloną w jego bok. Patrzyła na mnie z nieskrywanym zachwytem. Ego skoczyło bardzo wysoko. Obrzuciłam wzrokiem przedstawicielkę Watahy Luna Splendida i zamarłam. Na zewnątrz dalej miałam lekki uśmiech, ale wewnątrz... Ta blondynka. Nie wiem dlaczego, ale poczułam z nią mocną więź, jakby była częścią tego co szukałam całe życie. Dziwne odczucie opanowało moje ciało. Podświadomie wiedziałam, że ona zrozumiałaby mnie we wszystkim.

~Impi! Za długo gapisz się na tą blondynkę!- Usłyszałam głos Michaela w umyśle, dlatego jak najszybciej oderwałam wzrok.

-Postaram się im dorównać.- Kontynuowałam przypominając sobie co mówiłam.- Szczególnie Mistrzowi Michaelowi.- Dodałam złośliwie, na co usłyszałam delikatne parsknięcie z boku i chichoty na sali.- Cieszcie się dzisiaj razem ze mną. To nie jest mój dzień. To nasz dzień!- Zakończyłam przemowę.

WojnaWhere stories live. Discover now