01 - Nowy rekrut

163 5 0
                                    

Lokal w centrum miasta, z niego zawsze było słychać cicho grający jazz. Nad wejściem wisiał napis "Akinori Cafe". Nazwa mogła sugerować, że głównym napojem, który tam serwują jest kawa. Nic bardziej mylnego. Kiedy się weszło można było poczuć zapach papierosów połączonych z wonią alkoholu. Przy spokojnych dźwiękach grupki ludzi siedziały przy stołach. Po środku 12 okrągłych stołów, pod ścianami sofy. Na przeciwko drzwi lada przy której stał kelner, który każdego znał. Za mężczyzną zawartość baru. Od czystej wódki, aż po najdroższe whisky. Każdy stolik był zajęty. Klimat tego miejsca był nieoceniony. Zapach mógł sugerować najzwyklejsza spelunę, jednak jasno brązowe ściany pobudzały atmosferę miejsca spotkań kompanów. Nie było ani jednego okna, więc do sufitu były przyczepione wiszące lampy, dające żółtawy odcień dymu od papierosów. Jedno było pewne jeśli nie palisz, nie wytrzymasz tu za długo, a jeżeli przyszedłeś napić się kawy, zmień miejsce. W tym lokalu w piątkowy wieczór znajdowało się dużo osób, które popijały piwo albo drinki, bądź przechylali do upadłego czystą wódkę, kelner Arata musiał wypraszać ich siłą, bowiem nie chcieli iść, wtedy brał taką osobę za kołnierz i wyprowadzał za drzwi. Niby nie grzeczne z jego strony, ale tutaj liczył się głównie wizerunek lokalu.  Jak to w piątki było tłoczno i gwarno, ale to nie przeszkodziło naszym towarzyszom – Revy, Dutch' owi, Rock'owi i Benny'emu, który uwielbiał surfować po stronach internetowych i czytać intrygujące go rzeczy lub mrożących w żyłach sytuacji ich kraju – Japonii. 
 Revy podeszła powoli do lady, stanęła naprzeciwko Arata z nieocenionym wyrazem twarzy. Jej tajemniczości przyprawiała go o gęsią skórkę, jednak musiał zachować swój nieoceniony profesjonalizm.
- Co dla was drodzy goście? - spytał wycierając jedną ze szklanek suchą ścierką
- Najlepsze whisky jakie masz, dla czterech osób. - wyszeptała dziewczyna
- Nikka Yoichi, może być? Jest bardzo mocne.
- Jasne. – położyła na blacie pieniądze.
Kelner postawił naczynia do których nalał trunek, zabrał pieniądze i schował do kasetki z utargiem. Revy chwyciła dwie szklanki i z wielką gracją zaniosła je swoim kompanom, kiedy wróciła do lady reszta była już pełna, więc idąc do stolika zaczęła sączyć swój trunek.
- Dzisiaj można się zrelaksować po ciężkim dniu. – zaśmiała się Revy.
- Ciężkim? – spytał z niedowierzaniem Benny. – Przecież przez cały dzień leżeliśmy i nic nie robiliśmy.
Revy była zmęczona bezczynnością, ale nic nie mogła z tym zrobić, byli od wykonywania czarnej roboty, widocznie nic ciekawego nie było na horyzoncie. Pozostało czekać i ładować energię. Czuła, że ta chwila nastąpi już nie długo.
- Balalaika dość długo nie zleciła nam żadnego zadania. Nie raz zastanawiam się, jak długo ich książka będzie litościwa, bo nasz dług wzrasta. – wtrącił się Dutch.
- Dutch, nie chrzań. – rozkazała z dzikim uśmiechem.
Stuknęli się szklankami i opróżnili napój jednym haustem. Po chwili poczuli ciepło w żołądku, a potem gardło ich zaczęło palić. Dzisiaj nie zważali na ten szczegół.
- Kelner! Jeszcze raz to samo - rozkazała Revy.
Arata pojawił się dyskretnie i nalał kolejną kolejkę. Spojrzał na nich znacząco.
- Dopisz do zeszytu. – powiedział Dutch.
- Ale...
- Wiemy. Uregulujemy dług. - przerwał mu.
Kelner się wycofał. Wrócił za ladę, dopisał do ich kartek kolejną kwotę. Dług rósł, a widać, że nie kwapili się do pracy.
- Myślisz, że Balalaika o nas zapomniała? – spytał Benny.
Westchnęła i szybkim ruchem wyciągnęła pistolet i wycelowała w informatyka.
- Chcesz zginąć Benny?! – krzyknęła.
Wiedział, że jego towarzyszka nie pociągnie za spust, jednak mimo wszystko poczuł drżenie ciała.
- Raczej nie. – odparł.
Schowała broń do kabury. Po trzeciej kolejce alkohol uderzył im do głowy, Rock leżał z głową opartą o stół. Mogli tylko liczyć, że nie zwróci pod siebie tego co przed chwilą wypił.
- Rock, zaliczył zgon. – powiedział Dutch.
- S...słaba głowa. – czknęła Revy.
Po chwili do lokalu weszła Balalaika. Miała długie blond włosy spięte w kucyk. Jej oczy były piwne i ubrana była w białą bluzkę, która znajdowała się pod czerwonym żakietem, obcisłe jeansy i szpilki. Benny przetarł oczy i założył z powrotem okulary.
- Która kolejka? – zagadała . – Trzecia?
- Brawo, Sherlocku! – krzyknęła Revy i klasnęła w dłonie.
Szefowa zamówiła wodę niegazowaną i zasiadła do towarzystwa. Spojrzała na nich. Miała poważny wyraz twarzy, analizowała ich stan. Minęło kilka sekund zanim się odezwała.
Balalaika zmierzyła ją wzrokiem. Revy zrozumiała, że sytuacja ani trochę nie wymaga żartów czy nawet niewielkiego uśmiechu.
- Przejdę do rzeczy. – powiedziała, odpalając papierosa.
Widać było po niej, że sprawa jest poważna. „Coś jest nie tak." – pomyślał Dutch. Jego intuicja mówiła, że albo chodzi o skorumpowany rząd, zabójstwo, porwanie albo jeszcze gorzej śmierć prezydenta Japonii, Daichi'ego. Albo albo. Miał nadzieję, że zaraz się dowiedzą. Każda sekunda ciągnęła się niesamowicie, było jak czekanie na jakiś wyrok. Szefowa powoli rozejrzała się po lokalu. Analizowała każdą obecną osobę. Wypuściła dym. Nagle dyskretnie pojawił się Arata, podając popielniczkę. Skinęła do niego głową.
- Zwerbowałam nową osobę. – zaczęła.
Revy, Dutch i Benny wymienili spojrzenia.
- A co z nim? – wskazała głową na leżącego Rocka.
Benny klepnął go po plecach.
- Rocko, wstawaj. – powiedział Benny, łapiąc go za ciuchy.
 Przy jego pomocy Rocko podniósł się, zerknął na całe towarzystwo, wzrok zatrzymał się na swojej szefowej. Ich oczy się spotkały, raczej nie była to miła wymiana spojrzeń.
- D...dobry wieczór. – wydukał.
Wszyscy wiedzieli co to oznacza i nie było to nic przyjemnego.
- Przepraszam. – powiedział.
Pobiegł do toalety. Kobieta nawet w zwykłym geście reprezentowała sobą styl i klasę.
- Leci do nas i będzie koło północy czasu lokalnego. – kontynuowała.
- Kto to jest? – spytał Benny.
Wyciągnęła z torebki akta Masahiro i podała do ręki Benny'emu. Na zdjęciu była drobna twarz z blond włosami do ramion i niebieskimi oczami.
- Wiemy coś o nim? – zainteresował się Dutch.
- Poza tym, że jest nowy? – pokręciła głową. – Waszym zadaniem jest odebranie go z lotniska.
- Były pracownik CIA? – spytała Revy, gdy spojrzała na akta.
- Czyli pracował w terenie. – oznajmił Dutch.
- Owszem.
- Ale zaraz... – wtrącił się Benny. – Mamy go...niańczyć? – skrzywił się.
Pokręciła głową.  Revy z papierosem w ustach szukała zapalniczki. Balalaika, patrząc na Benny'ego odpaliła jej papierosa.
- Pokażcie mu co i jak. Zintegrujcie się. Oprowadźcie go po mieście. Nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Po prostu się nim zajmijcie. – uściśliła.
Wyszła z lokalu, zostawiając im akta Masahiro. Miał dołączyć do nich zupełnie ktoś nowy, oznaczało to drętwą atmosferę, sztuczne uśmiechy. Byli ciekawi co na to wszystko ich opróżniający żołądek towarzysz.
- Idź po Rocka. – zwrócił się do Dutch'a Benny. – Pora się zbierać.
Dutch wstał i udał się do męskiego. Słyszał jak Rock niemal wypluwa żołądek.
- Zbieramy się po nowego. Ale ciebie zawieziemy do domu. – powiedział.
- J..jadę z wami. – zwymiotował do sedesu.
- Mowy nie ma. – zaoponował. – Nie w takim stanie. Widzimy się przed wyjściem.
Nie mógł słyszeć i czuć zapachu tej porażki. Co on takiego jadł w ciągu dnia, że odór był tak silny.
- Gdzie, Rocko? – spytała Revy.
- Kończy wymiotować. Whisky mu zaszkodziła.
Pokręciła głową.
Po chwili zjawił się Rock. Wyglądał jak mąż śmierci. Był blady, miał podkrążone oczy, a do tego ciężko oddychał.
- Źle z tobą. – powiedziała Revy.
- Wiem.
- Wsiadajcie. – powiedział Benny.
Weszli do czarnego Bentleya.  Pojechali pod biuro, gdzie razem mieszkali. Rock niezdarnie otworzył drzwi i poleciał prosto na ziemię twarzą.
- Dasz radę? – spytała Revy.
Wstał powoli i skinął głową, trzaskając drzwiami. Udał się wprost do swojej sypialni. Reszta ruszyła na lotnisko po nowego rekruta. Z jednej strony byli ciekawi jaki będzie, a z drugiej nie chcieli zmian, jakiś nieproszonych gości w zgranej ekipie.







Dead men tell no talesWhere stories live. Discover now