IX

1.1K 138 19
                                    

Przekręcił się leniwie na drugi bok i ze zdziwieniem stwierdził, że nie spadł, jak to miał w zwyczaju, z niewygodnego hamaku.

Zdezorientowany otworzył szeroko oczy i poderwał się do siadu, rozglądając dookoła siebie. Cztery drewniane ściany, nieduży stolik, stający w kącie pokoju, jakaś szafa... Cóż, chłopak zdecydowanie nie był już na statku - podłoga się nie chwiała, a on nie miał tych okropnych mdłości. 

Po dłuższej chwili namysłu, blondyn wstał ostrożnie i stawiając niepewne kroki, podszedł do lustra, chcąc ocenić swój wygląd. Deski zaskrzypiały pod naciskiem jego bosych stóp, jednak Kim nie przejął się tym zbytnio. 
Jęknął tylko głośno, gdy zobaczył swoje zmarnowane odbicie; jasne włosy były przetłuszczone, a pod ciemnymi oczami można było z łatwością dostrzec fioletowe cienie, przez co na twarzy Kima zagościł grymas.

Jego ojciec przestraszyłby się, gdyby zobaczył syna w takim stanie. O ile by go w ogóle poznał...

Nagle do uszu Taehyunga dotarł dźwięk - skrzypienie podłogi, dlatego jego serce zabiło mocniej. Chłopak stał w miejscu, czyli to on nie mógł być sprawcą hałasu... Z trudem przełknął ogromną gulę w gardle, gdy w odbiciu ujrzał niedużą postać. Nieznajoma podeszła do niego wolno, niepewnie kładąc kruchą dłoń na jego ramieniu.

— Dobrze, że już się obudziłeś, Taehyung — powiedziała i popatrzyła w lustro. Chłopak był od niej dużo wyższy. — Nazywam się Lee Sooya — przedstawiła się grzecznie, a przestraszony Kim mógł przysiąść, że jego serce na moment stanęło.

Ta kobieta musiała być matką Lee Taehyunga, czyli chłopaka, za którego dwudziestodwulatek się podawał.

— J-ja... — nie był pewien, co powinien powiedzieć. Czy wiedziała, że Kim nie był jej synem?

— Jesteś do niego bardzo podobny. Przypominasz mi go, dlatego nie potrafiłam powiedzieć Jeonowi, który cię tu przyniósł, że to niemożliwe, abyś był moim dzieckiem — oznajmiła z wyczuwalnym ogromnym bólem w głosie.

Taehyung odczekał chwilę, zastanawiając się, czy wypadało mu zapytać. Ciekawość jednak wygrała, dlatego ledwo słyszalnie wyszeptał:

— Niemożliwe?

— Nie... — spuściła wzrok, nie wiedząc, czy powinna podzielić się z tym nieznanym chłopakiem tajemnicą, którą od lat skrywała w sercu. — Mój mąż, którego za młodu pokochałam całym sercem, zmienił się nie do poznania - stał się prawdziwym tyranem. Bił nas i krzywdził... dlatego postanowiłam zabrać syna i uciec. Tae... U-utonął w morzu podczas naszej wyprawy. Krzyczałam i błagałam niebiosa, by wypuściły moje biedne dziecko z sideł śmiercionośnego oceanu, ale... — przerwała, a Kim mimowolnie przyciągnął roztrzęsioną kobietę do uścisku. — Kiedy dowiedziałam się, że Lee Hanbin zawisł na stryczku, wróciłam. Wróciłam do naszej przytulnej chatki, w której dawno temu byliśmy tacy szczęśliwi, gdzie na każdym kroku towarzyszyły mi jakieś lepsze lub gorsze wspomnienia... — zaśmiała się smutno. — Przyzwyczaiłam się do samotności i ciszy. Jednak kiedy Jeongguk przyniósł cię tu, takiego niewinnego, nie mogłam mu powiedzieć, że na pewno nie jesteś moim dzieckiem. Poczułam, jakbym odzyskała syna... Przepraszam.

Taehyung westchnął cicho, zastanawiając się nad słowami pani Lee. Czyli... Wyglądało na to, że kobieta go nie wyda, a przynajmniej nie od razu. Mógł odetchnąć z ulgą?

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookWhere stories live. Discover now