Rozdział 7

50 3 0
                                    

Jednostajny szum urządzeń uwiecznił kilkunastogodzinną walkę o życie diablicy. Jej stan był stabilny, lecz nadal ciężki. Michał siedział obok jej łóżka, ramiona miał skrzyżowane a mina wskazywała na wielką walkę, która odbywała się w jego umyśle.
- Będzie żyć - powiedział Rafał wycierając ręce - powiedziałeś Gabrielowi? - Wojownik odburkną coś przecząco - Ej Michał? Co z tobą?
- Za dużo rzeczy mi nie pasuje. Przecież widziałem ją tyle razy, dlaczego dopiero wtedy zobaczyłem że to na prawdę Discord i jakim w ogóle cudem?
- Ma na nodze około 10 letnią bliznę po oparzeniu, prawdopodobnie od szklanego łańcucha.
- Lucyfer ściągną ją na ziemię takim łańcuchem, zaraz przed... - Urwał, zasłonił dłonią oczy.
- Noga się zgadza, bez dwóch zdań to ona. Ma również pieprzyk w tamtym miejscu - Michał popatrzył zdziwiony na lekarza - no co - wzruszył ramionami Rafał - nie tylko ty jesteś nieufny.

Jedna z anielic weszła do sali, zbliżyła się do Michała i ściszonym głosem przekazała wieści. Wojownik natychmiast poderwał się z taboretu i ruszył za kobietą.
- Coś poważnego? 
- Bardzo - odpowiedział krótko Michał, tuż po wyjściu z sali rozwiną swoje gigantyczne skrzydła i wzbił się w górę. My byśmy powiedzieli że wleciał w sufit, lecz w świat aniołów trochę inaczej działa. Rządzi się innymi prawami. Blondyn po wbiciu się w sufit przez sekundę leciał wśród uspokajających obłoków oraz czystej i dobrej jasności by zaraz potem wylecieć ponad budynek szpitala, który był gigantyczny. Aniołów jest więcej aniżeli ludzi kiedykolwiek żyjących na świecie razem złączonych, także takie ośrodki musiały być ogromne. Świat Aniołów to jedno wielkie miasto podzielone na cztery sektory, oddzielone od siebie wielkimi błoniami. Grawitacja działa tu inaczej, więc wśród parków z przedziwnymi roślinami stoją fontanny w których woda płynie często w górę, niekiedy skręca i tworzy piękne plątaniny. Miasto jest gigantyczne lecz znając skróty można w przeciągu sekundy znaleźć się na drugim końcu. Po środku, gdzie spotykają się razem wszystkie sektory, znajduje się wielka wieża, która od środka jest nieskończona. Tam spotykają się czterej archaniołowie, czyli przywódcy sektorów, tam są witani nowi aniołowie, tam podejmowane są najważniejsze decyzje. 

Michał natychmiast skierował się na wschodnią granicę gdzie do Miasta Świtu chciał się wedrzeć nie kto inny jak Belzebub ze swoją małą chordą skrytobójców. 

Pierwsze co do niej dotarło to spokój jakiego nie czuła od dawna. Gdy otworzyła oczy spodziewała się raczej zobaczyć szary sufit uzdrowiska w piekle ewentualnie (co bardziej prawdopodobne) sufitu sali tortur, to znaczy więzienia. Biały sufit, który wydawał się kojącymi obłokami wprawił ją w zadumę, gdzie się znajduje? Gdy obróciła głowę zobaczyła śnieżnobiałe skrzydła i czarne włosy a nad nimi aureolę. Anielica siedziała tyłem, pisała coś na biurku. Jej serce podskoczyło o gardła i zaczęło się tłuc jak oszalałe. Jest w siedzibie aniołów! Chciała się odsunąć, uciec, lecz jedyne co jej się udało to spaść z łóżka. Szybko wyrwała rurki połączone z jej rękami i odskoczyła gdy przestraszona a przede wszystkim zmartwiona anielica dotknęła jej ramienia. 
- Ćsi, nic ci nie zrobię, nic ci tutaj nie grozi - powiedziała z uśmiechem. Lecz Chaos nie słuchała, chciała uciec, bała się że i aniołowie ją skrzywdzą. Poderwała się pomimo przeogromnego bólu boku jej brzucha i z szalonym wręcz pędem uciekła z pomieszczenia. Anielica widząc że nic nie wskóra a jej dotyk jedynie bardziej ją wystraszy, wezwała Rafała korzystając z magicznego można by powiedzieć komunikatora? Raczej opisać to można jako sieć w umysłach aniołów dzięki któremu mogą się ze sobą kontaktować, coś jak telefon tylko w głowie. W tym czasie Chaos krążyła przerażona po korytarzach próbując znaleźć wyjście. Cały budynek był jej dziwnie znany, wiedziała mniej więcej gdzie musi iść. Gdy przypadkiem trafiła na boczne wyście cały szpital już jej szukał. Trzymała się za bok z którego kapała krew. Pierwszy raz (przynajmniej od kiedy pamięta) była w tak pięknym miejscu. Miejsce, choć tylko za szpitalem, było czyste, zadbane. Był tu maluteńki park, skwer z wielką lipą i ławką. Oparła się o poręcz ławki ciężko dysząc. Krew z jej boku zaczęła już obficie przeciekać przez bandaże. Nagle drzwi z impetem się otworzyły. Przerażona Chaos dostrzegła tylko rude włosy gdyż przed oczami miała już mroczki i wszystko jej się rozmazywało. 
- Nie podchodź! - krzyknęła gdy ruda plama zaczęła się zbliżać. 

Inny DemonWhere stories live. Discover now