- 2 -

9.5K 211 65
                                    

Obudziłam się w nieznajomym mi łóżku. Powtórka z zawrotów głowy oraz suchości w ustach, przyprawiała mnie o mdłości. Z cichym stęknięciem spowodowanym pulsującym bólem w moim ciele, rozejrzałam się mozolnie po pokoju. Ujrzawszy szklankę wody na nocnej półce, nie myślałam zbyt wiele i od razu pochwyciłam ją w dłonie, by umorzyć dyskomfort w gardle. Chłodna ciecz przyjaźnie rozpłynęła się w moim przełyku przyprawiając mnie o ledwo słyszalny jęk ulgi. Gdy dorwałam się do ostatniej kropli, odłożyłam naczynie na swoje miejsce i przetarłam mokre usta.

Dopiero wtedy znalazłam moment na rozejrzenie się po pomieszczeniu. Głośno przełknęłam ślinę widząc nadmiar niezbyt lubianego przeze mnie koloru, jakim był róż. Spojrzeniem prześledziłam ściany, dywan oraz zasłony tej samej barwy. Zniesmaczenie wtargnęło na moją twarz, gdy zrozumiałam, że pomieszczenie było zbudowane w taki sposób, by nie można było się niczym skrzywdzić. Liczne pluszaki rozłożone na komodzie oraz innych meblach przyprawiały mnie o ciarki. Nie chcąc dłużej na to patrzeć, opuściłam swoje stopy na jasne panele i dopiero wtedy dostrzegłam talerz z jedzeniem. Zmarszczyłam brwi przyglądając się nieufnie czemuś, co przypominało omlet. Mimo głodu oraz brzuchowi, które wydawał dźwięki domagające się pożywienia, zrezygnowałam z pokarmu. Wiedziałam, że przez ściśnięte od strachu gardło nie przełknęłabym nic bez zwymiotowania.

Wstałam, mając zamiar podejść do okna, lecz w połowie drogi usłyszałam głośne kroki, które spowodowały, że zamarłam. Odwróciłam się w stronę otwierających się drzwi, przez które wszedł mój porywacz. Zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu, a on powtórzył moją czynność wprawiając mnie w zakłopotanie, lecz tego nie ukazywałam. Mimo przerażenia oraz rosnącej paniki, ukrywałam to w sobie i pewnie unosiłam brodę do góry dając wrażenie nieustraszonej.

- Wreszcie się obudziłaś. - uśmiech wykwitł na jego twarzy, gdy wspaniałomyślnie zauważył mój stan.

- Gdzie ja jestem? - spytałam powstrzymując się od wyzwisk.

- Zaraz się dowiesz. - odparł zdawkowo.

Podszedł do łóżka i usiadł na jego krańcu, a ja odruchowo zrobiłam krok do tyłu. Chciałam być jak najdalej od niego, dlatego zignorowałam jego zaproszenie, bym zajęła miejsce obok. Cały czas patrzyłam mu w oczy dając znać, że nie poddam się tak łatwo.

- Nie bój się. - mruknął, na co parsknęłam śmiechem - Spędzisz ze mną dość sporo czasu.

- Co ja tu robię? - zadałam kolejne pytanie, postanawiając olać jego wypowiedź.

- Otóż. - zaczął usadawiając się nieco wygodniej - Mam zmienić twój charakter i nastawienie.

- A komu to przeszkadzało? - zacisnęłam dłonie w pięści, dokładnie znając odpowiedź.

- Twoim rodzicom. Podobno przeklinasz co drugie zdanie. - przechylił nieco głowę, jak szczeniak, który próbuje rozgryźć, jak zachowuje się ów obiekt - I ja mam za zadanie cię naprawić.

- Pojebało cię? - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

Chłopak pokręcił głową, wzdychając i podnosząc się do góry. Podszedł do ogromnej szafy, z której wyjął jakieś ubrania i położył je na pościeli.

- Ubierz się w to. - rozkazał wskazując na skąpą ilość materiału - A potem zejdź na dół. Tam ci wszystko powiem.

Wyszedł z pokoju, nie domykając do końca drzwi, co ja od razu poprawiłam. Następnie podeszłam do wcześniej wspomnianej odzieży i uważnie się jej przyjrzałam. Prychnęłam ujrzawszy bluzkę na ramiączka oraz bardzo krótką spódnicę. Nie mając zamiaru tego ubierać, odrzuciłam to na bok i po chwili zawahania wyszłam na podłużny korytarz. Słuchając swojej intuicji skierowałam się w prawą stronę, gdzie na szczęście znajdowały się schody. Zeszłam na dół, a moim oczom ukazały się drzwi wyglądające na te główne, więc bez zastanawiania chwyciłam za klamkę i pociągnęłam, jednak drewniana powłoka ani drgnęła. Przeklęłam pod nosem ponawiając próbę, która zakończyła się tak jak pierwsza.

- Za mną. - usłyszałam za sobą zdenerwowany głos, przez który wzdrygnęłam - Czemu się nie przebrałaś?

- Chyba sobie ze mnie kpisz. - mruknęłam podążając za nim do znajomego mi już salonu i zajęłam miejsce naprzeciwko - Nie założę tego.

- Jesteś pewna? - spytał unosząc brew do góry, jakby próbując zabrać mi pewność siebie.

- Jak nigdy. - posłałam mu uśmiech bez cienia radości - Powiesz mi wreszcie o co chodzi?

- Są zasady, których będziesz musiała przestrzegać. - odpowiedział bez owijania w bawełnę, a moje serce zabiło mocniej.

- A jeśli nie? - mój głos przesiąknięty był złością.

- Wtedy będą kary. - odparł, jakby to było czymś normalnym - Później powiem ci jakie, ale na razie przeczytaj to. - przesunął do mnie po stoliku.

Uniosłam brwi do góry, a adrenalina ponownie napłynęła do moich żył. Świadomość, że zostanę ograniczona i będę traktowana jak jakaś niewolnica przyprawiała mnie o mdłości. Jednak już po chwili ukryłam swój strach oraz zdezorientowanie. Miałam zamiar pokazać mu, że ze mną się w ten sposób nie pogrywa.

- Co to kurwa ma być? - rzuciłam kartkę na podłogę - Chyba sobie żartujesz, jeśli myślisz, że będę tego przestrzegać.

Mężczyzna podszedł do mnie i nim się zorientowałam poczułam nieprzyjemne pieczenie na moim policzku. Złapałam się za niego i z uchyloną buzią spojrzałam na nieznajomego, który z powrotem zajął swoje miejsce. Patrzyłam na niego z istnym szokiem. Bo co to do cholery miało być? Nienawiść do moich rodziców wzrosła dwukrotnie, tak samo jak obrzydzenie do porywacza. Delikatnie potarłam bolące miejsce, które z pewnością było zaczerwienione.

- Co to było? - spytałam oszołomiona

- Najłagodniejsza kara, taka na początek - uśmiechnął się, lecz nie sięgnęło to jego oczu - Później przedstawię ci resztę, a teraz masz iść i przebrać się w tamte ubrania i tu wrócić.

- Nie założę tego. - odparłam pewnie.

Brunet uniósł swoją dłoń do góry powodując tym, że odruchowo się skuliłam i napięłam mięśnie przygotowując na kolejny cios, jednak on nie nadszedł. Bałam się, że mógłby uderzyć mnie mocniej niż poprzednio.

- Mam powtórzyć?

Pokręciłam głową, po czym wstałam i poszłam do pokoju, w którym się obudziłam. Róż już zaczął mnie irytować, a to dopiero pierwszy dzień w tym pieprzonym więzieniu. Nawet nie zerknęłam w stronę ubrań, tylko od razu podeszłam do sporej wielkości okna. Zaskoczone sapnięcie wydostało się z moich ust, gdy dostrzegłam tylko i wyłącznie drzewa. Przybliżałam się do szyby próbując dostrzec coś więcej, lecz nie było tam nic innego. Znajdowałam się w zamkniętym domu z obcym mi mężczyzną, a do tego na kompletnym odludziu. A to wszystko zagwarantowali mi rodzice. Dopiero wtedy doszła do mnie powaga sytuacji, ale nim mogłam znaleźć jakieś sposoby na ucieczkę, usłyszałam otwierane drzwi. Odwróciłam się do niego i przycisnęłam do parapetu spostrzegając, że był już w połowie drogi do mnie.

- Co ty robisz? - spytałam nieco drżącym głosem.

Nagle złapał mnie za ramię i mocno pociągnął w stronę łóżka. Przerażenie wzrosło dwukrotnie, gdy dostrzegłam jego chory uśmieszek oraz usłyszałam jego odpowiedź.

- Zasłużyłaś na karę.

They Don't Know 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz