- 24 -

4.7K 156 37
                                    

Obudziłam się z obolałymi mięśniami oraz szczypiącymi oczyma. Te kilka dni z obrożą minęły przerażająco. Żyłam w ciągłym strachu i niepewności. Byłam tym zmęczona a do tego się nie wyspałam, ponieważ prawie całą noc poświęciłam na myślenie. Postanowiłam, że nie poddam się tak łatwo. Może mnie torturować i męczyć tak, jak chce, ale nie dam mu za wygraną. Usłyszałam kroki oraz otwierane drzwi.

Sprawię, że będzie miał mnie dość.

Bez słowa przeszliśmy poranną rutynę, w której obyło się bez obroży. Przeszliśmy do jadalni, gdzie zajęliśmy swoje miejsca i zaczęliśmy jeść.

- Jak się spało? - spytałam przezywając się za to w myślach.

Odpowiedziała mi cisza oraz zdziwienie wymalowane na twarzy starszego. Nawet nie wiedziałam, ile ma lat, ale niezbyt mnie to interesowało.

- Wezmę to za tak. - kontynuowałam - Mogę wyjść na dwór?

- Zamknij się i jedz. - warknął ignorując moje pytania.

- Przecież jem. – mruknęłam - Chciałam być po prostu miła, a ty-

- Jak chcesz być miła, to kurwa przestań gadać. - przerwał mi.

- O co ci chodzi? - zmarszczyłam brwi.

- Aż tak stęskniłaś się za obrożą?

Tym mnie zagiął. Zacisnęłam usta, po czym powróciłam do śniadania. Jak mogłam go wkurzyć, gdy on miał na mnie haka? Za każdym razem wiedział, jak mnie uciszyć.

- Zaraz przyjedzie lekarz. - poinformował zbierając talerze.

Spojrzałam na niego czując przypływ ekscytacji. To oznaczało, że zdejmie mi ten cholerny gips! Wreszcie będę mogła normalnie chodzić. Przeszłam do salonu i włączyłam jakiś film, by czas szybciej upłynął. Tak jak myślałam - seans naprawdę mnie wciągnął. Niestety gdzieś w połowie Patryk go wyłączył, ponieważ rozbrzmiał dzwonek. Po kilku minutach mężczyźni weszli i bez zbędnych rozmów, jeden z nich przystąpił do mojej kostki. Przygryzałam wargę wlepiając wzrok w jego dłonie, które zdejmowały usztywnienie. Gdy tylko to zrobił, od razu wstałam z trudem utrzymując równowagę. Musiałam przyzwyczaić się do tego, że znów czuję nogę.

- Mogę normalnie chodzić! - zawołałam radośnie.

- Nie krzycz. - ostrzegł posyłając mi znaczące spojrzenie.

Przewróciłam oczami, po czym odprowadziłam ich wzrokiem, gdy wychodzili z pomieszczenia. Kontynuowałam moje skakanie oraz szczęście z powodu zrośnięcia kostki. Zapominając o wszystkim, wbiegłam po schodach na górę korzystając z tego, że już nie będę potrzebowała jego pomocy.

Patryk

Podałem lekarzowi zawyżoną sumę, na co z uśmiechem podziękował i się pożegnał. Westchnąłem wracając do salonu. Znów będzie z nią dwa razy więcej problemów, ale przynajmniej nie będę musiał jej ciągle pomagać chodzić lub nosić. Pomimo tego, że niemiłosiernie mnie wkurza, to coś nie pozwala mi jej zostawić. Zamarłem nie widząc jej na poprzednim miejscu, ani nigdzie na parterze.

- Stacy! – krzyknąłem gotowy dać jej karę, lecz moje zamiary zmienił dzwoniący telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i niechętnie odebrałem – Słucham?

- Dzień dobry. - zaczęła kobieta - Z tej strony Esther, mama Stacy. - mimowolnie przewróciłem oczami - Chciałabym omówić naszą umowę.

- To nie jest rozmowa na telefon.

- Tak, wiem... - nieco się speszyła - Ale czy jest nadal aktualna?

- Tak, jest. - przetarłem oczy - Już o tym rozmawialiśmy.

- Chciałam się upewnić. - wytłumaczyła - Ile za nią dostaniemy?

- Tyle ile jest na umowie. - odparłem coraz bardziej zirytowany.

- Dobrze. - zapadła na chwilę cisza - Mam jedną prośbę.

- Jaką? - spytałem zmęczony.

- Ona nie może się dowiedzieć. - powiedziała ściszonym głosem - A przynajmniej nie teraz.

- Tak się składa, że dziś ją o tym poinformuję. - odpowiedziałem rozwiewając jej denne nadzieje - Ma prawo wiedzieć, czy tego chcesz, czy nie. Coś jeszcze? Nie mam czasu.

- Ale-

Nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ się rozłączyłem. Jej rodzice byli czasem naprawdę męczący i zadawali głupie pytania. Wszystko mieli zapisane ciemno na białym, ale wciąż pytali. Schowałem telefon do kieszeni i skierowałem się do pokoju dziewczyny, gdzie miałem nadzieję, że właśnie przebywa. Musiałem z nią przeprowadzić niełatwą rozmowę, a domyślałem się, jaką będzie miała reakcję. Wszedłem do środka, a ona spojrzała na mnie z uśmiechem. Dawno go nie widziałem i już zaraz zniknie. No cóż... zdarza się.

Stacy

Stał przy drzwiach i nic nie mówił. Patrzyłam na niego jak na wariata, którym zresztą jest. Zaczęłam się trochę obawiać jego zamiarów. Ma zamiar mnie znowu skrzywdzić? Za to, że jestem szczęśliwa? Huh, naprawdę musiałby mnie nienawidzić.

- Coś się stało? - spytałam.

- Właściwie to tak. - zmarszczył brwi - Chodź do salonu, muszę ci coś powiedzieć.

Wyszedł, nawet na mnie nie czekając. Może mogę już wracać do domu? Będę wolna i wrócę do poprzedniego życia, prawda? Z nadzieją zeszłam z nim do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie. Jego zmieszanie oraz niepewność, jak rozpocząć temat, nieco mnie zaniepokoiło. Mogę to cos gorszego?

- Nie bój się. – wymusił uśmiech - A przynajmniej nie teraz.

- Co się dzieje? - spytałam nieufnie.

Byłam niemal pewna, że mógł zauważyć strach w moich oczach. Co tu się działo? Czy później będzie gorzej?

- Rozmawiałem z twoimi rodzicami. - zaczął, a ja przełknęłam ślinę - Omówiliśmy parę ważnych rzeczy i doszliśmy do pewnego wniosku.

Mój wzrok niemal go przeszywał. Moje dłonie lekko drżały, gdy całe ciało zamarło, niezdolne do najmniejszego ruchu.

- Zawarliśmy umowę, w której... - uśmiechnął się - Od jutra będziesz moja.

Moje serce zatrzymało się, a głowa próbowała przetworzyć to, co właśnie powiedział. Moje oczy były szeroko otwarte, gdy żołądek wywrócił się do góry nogami.

- Co? - spytałam tak cicho, że ledwie usłyszał.

- Sprzedali mi ciebie.

Łzy spłynęły po skórze. Zacisnęłam dłonie w pięści i wstałam. Wszystko wydawało się, jak nieprawdziwe, jakbym śniła i zaraz miała się obudzić. To nie mogła być prawda. Nie mogę być jego. Nie posunęliby się do czegoś takiego.

- Kłamiesz. - odparłam pewnie, lecz potem powtórzyłam drżącym głosem - Kłamiesz.

- Spokojnie. - powiedział wstając, po tym jak ja to zrobiłam.

- Nie. - odsunęłam swoje ręce, gdy chciał do mnie podejść - Nie zbliżaj się, chuju!

Powstrzymał się, od zwrócenia mi uwagi na zachowanie. Podszedł nie zważając wagi na moje słowa.

- Zostaw mnie! – krzyknęłam próbując się odsunąć, lecz moje nogi zadrżały, a kolana delikatnie ugięły – Dlaczego?

Nie mogłam uwierzyć, że to zrobili. Szloch wypłynął z moich ust, gdy upadłam na ziemię.

Czyli jestem tu uwięziona na zawsze? 

They Don't Know 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz