- 25 -

4.4K 159 26
                                    

Odepchnęłam go od siebie, po czym wstałam. Ogromna złość, niemal rozrywała mnie od środka. Miałam ochotę zrobić mu krzywdę i sprawić, by to on teraz cierpiał.

- Ty pieprzony dupku. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

- Uważaj, co mówisz. - przypomniał, na co się zaśmiałam, a on zaczął znów podchodzić.

- Podejdziesz bliżej to kurwa nie ręczę za siebie. – warknęłam - Zabije cię, słyszysz? I spale ten cały pierdolony dom!

Nie zawahał się ani przez chwilę, jakby w ogóle nie wierzył w moje słowa i się nimi nie przejął. Ale wiedziałam, że to go trochę dotknęło. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że oni to zrobili. Jak można sprzedać własną córkę? Jak bardzo trzeba być łasym na pieniądze?

- Jutro jadę im zapłacić.

- I co mi do tego? - spytałam - Nigdy nie będę twoja! Szczególnie, że niedługo będę pełnoletnia.

- Dlatego sprzedali cię teraz.

- To nie jest legalne, do chuja!

- A kto powiedział, że jest? - uniósł brwi do góry - Dzięki tej umowie będę mógł zrobić dosłownie to, co chcę.

Zatkało mnie. Jak to? Mój oddech drżał, gdy próbowałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. To wszystko było zbyt skomplikowane. Dostałam zbyt dużo informacji, jak na tak krótki czas i jeszcze nie zdążyłam ich do siebie przyswoić.

- Twoje życie zamieni się w piekło. - uświadomiłam go pewnie - Gwarantuję ci to.

Odwróciłam się napięcie i poszłam do szarego pokoju. Jutro wszystko się zmieni. Nie mogę pozwolić, by tak to wszystko się skończyło. Nie dam traktować się, jak przedmiotem.

Bo nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa.

Położyłam się na łóżku, gdzie po długich wylegiwaniach wreszcie zasnęłam. Jeszcze będą żałować tego, co zrobili.

xxx

Powoli otworzyłam oczy i miałam ochotę zapłakać, gdy zauważyłam, że leżę na materacu w kojcu. Musiał mnie tu przenieść, po moim zaśnięciu. Zacisnęłam usta w linię wiedząc, że mnie dotykał. Wstałam zła i próbowałam otworzyć drzwiczki, lecz na marne.

- Patryk! - krzyknęłam - Wypuść mnie z tego!

Po kilku minutach wszedł do pokoju, zapinając guzik swojej koszuli. Był widocznie zaspany, a moje wołania na pewno nie poprawiły mu humoru.

- Czego chcesz?

- Wypuść mnie.

- Ostatnio groziłaś, że mnie zabijesz. - parsknął - No nie wiem, czy chcę cię wypuszczać.

- Oh, pierdol się. - warknęłam mając go szczerze dość.

Wypuścił mnie z kojca i już chciał złapać, by prawdopodobnie ukarać, lecz udało mi się go wyminąć i uciec. Tęskniłam za sprawnymi nogami. Zbiegłam na dół mając nadzieję, że uda mi się cokolwiek zrobić zważając na jego zmęczenie. Dotarłam do kuchni, w której próbowałam cokolwiek znaleźć, lecz nim podeszłam do pierwszej szafki poczułam ręce wokół swoich bioder. Nagle byłam w powietrzu, a silne ramiona mocno ściskały moje ciało.

- Zostaw mnie!

Nie odpowiedział tylko zaniósł mnie z powrotem do pokoju. Próbowałam się wyszarpać, lecz moje próby szły na marne. Dotarliśmy do pomieszczenia, gdzie rzucił mnie na łóżko.

- Posłuchaj. - zaczął ostrym głosem - Teraz nie dostaniesz kary, bo muszę jechać, ale od jutra zacznie się prawdziwe piekło. - jego oczy niemal płonęły złością - Lepiej przestrzegaj zasad.

- Chuja mnie obchodzą twoje zasady. - warknęłam.

Nagle poczułam ból na policzku, który spowodował, że moja głowa odrzuciła się w bok. Od razu przyłożyłam do niego dłoń. Czy on mnie uderzył? Powoli odwróciłam twarz w jego stronę i zacisnęłam szczękę.

- Co to było?

- Lepiej bądź grzeczną dziewczynką, bo inaczej naprawdę pożałujesz. - powiedział coraz cichszym głosem, gdy się do mnie nachylał - Jeśli coś zrobisz, to Jack mi o tym powie. - złapał moją twarz i ścisnął policzki - Rozumiemy się?

- Spierdalaj. - syknęłam mając ochotę splunąć na niego.

Już chciał coś zrobić, jednak przerwał mu dzwonek do drzwi. On poszedł na dół, gdy ja szybko ogarnęłam swoją poranną rutynę, po czym również pojawiłam się na parterze. Stanęłam obok Elizy, która przyglądała się rozmawiającym mężczyznom. Spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła, zadowolona faktem, że spędzimy razem trochę czasu. Odwróciłam od niej wzrok.

- O której wrócisz? - spytał Jack.

- Nie wiem. - mruknął - Najpóźniej jak się da.

- Mówiłem, że będzie ciężko. - spojrzał na mnie - Już widzę, jak niedługo będziesz tego żałowała.

- Żebyś ty czasem, kurwa nie pożałował. - odpyskowałam, na co blondyn uderzył ręką w stół, by nas uciszyć.

- Jeszcze jedno słowo.

Prychnęłam, po czym z powrotem odwróciłam się do Elizy. Patrzyłyśmy sobie w oczy, a ja chciałam w jakiś sposób przekazać jej, że będziemy musiały dziś kombinować, by się stąd wydostać. Dziś była moja prawdopodobnie ostatnia szansa na wymarzoną wolność. A patrząc na to, że Jack to zjeb – mamy naprawdę spore szanse. Patryk bez słowa wyszedł z domu. My poszłyśmy do salonu, a brunet, by zrobić jakieś śniadanie.

- Stacy... - zaczęła szeptem - Dlaczego ty go tak denerwujesz?

- To on mnie zdenerwował. - mruknęłam krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.

Jeszcze trochę i wymyślę plan.

They Don't Know 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz